Normalna czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
— Ale... Jimin... — Yoongi nie wiedział, co chciał powiedzieć, ale prawdopodobnie miał być to protest, bo nie godził się na towarzystwo, a już tym bardziej na dotykanie. Wszystkie jego postanowienia prysły w momencie, gdy poczuł bliskość drugiego ciała oraz zapach truskawkowego mochi. Czuł się przez to skrępowany, więc czekał tylko aż chłopak się odsunie.
Jimin jeszcze przez kilka chwil napawał się ciepłem, bliskością oraz niezwykle dla niego przyjemną wonią bruneta. Wiedział, że zapewne testuje właśnie cierpliwość hyunga, ale po prostu nie mógł sobie odmówić chociaż paru sekund tak blisko niego. Dla młodszego mur, który stał między nim, a Yoongim, runął zeszłego wieczoru, gdy Min dotknął go sam z siebie po raz pierwszy. Poza tym, Jimin chciał sprawdzić, do jakich czułości na razie może się posunąć i w jakiej ilości. Chciał poznać granice tolerancji Yoongiego na swoją bliskość.
Dopiero po dobrej minucie Park puścił starszego i zaraz przysiadł obok niego na murku, zdecydowanie bliżej, niż zrobiłby to jeszcze tydzień temu. Wciąż jednak nie na tyle blisko, by czymś się dotykali, choć bardzo niewiele brakowało.
— Jak się spało, hyung? — spytał wesoło i wychylił się lekko, żeby mieć lepszy widok na twarz hyunga. — Chyba nie najlepiej, masz cienie pod oczami.
Yoongi siedział spięty, nie umiejąc pozbyć się uczucia dotyku na sobie, nawet jeśli Jimin już go puścił. Przez ostatni czas jedynie jego mama go przytulała, dlatego było to dla niego coś maksymalnie krępującego. Odznaczyło się to na nim w postaci rumieńców, których tak bardzo nie chciał mieć. Kontakty międzyludzkie wprawiały go w zakłopotanie. Nie można powiedzieć, że zdziczał. Po prostu nie przepadał za bliskością z ludźmi, którym nie do końca ufał. Przez to można było go uznać za nieśmiałego, bo taki właśnie był.
— Nie mogłem zasnąć, chyba jest jakieś przesilenie jesienne. — odezwał się po chwili, gdy opanował już swoje reakcje i trochę się rozluźnił.
— Może powinieneś wziąć coś nasennego? — spytał blondyn, nie panując nad nutą troski w swoim głosie.
Brunet podrapał się po policzku, aby ukryć swoje zawstydzenie.
— Ziołowe nie pomagają, a inne ogłupiają zmysły.
Jimin zmarszczył brwi.
— Przecież są lekarstwa dla hybryd. — powiedział skonfundowany, przypominając sobie jak zawsze, gdy był chory mama dawała mu leki przeznaczone specjalnie dla ludzi ze zwierzęcymi genami.
— Wiem, ale ogólnie nie przepadam za lekarstwami. Przecież można wszystko wyleczyć naturalnie. — Odważył się w końcu zawiesić wzrok na psiej hybrydzie obok.
— Niby tak, ale lekarstwa są skuteczniejsze. — Młodszy wzruszył ramionami, przyglądając się rozwiązanym sznurówkom lewego buta.
Brunet spojrzał na Parka, obserwując go kątem oka. Oblizał ponownie swoje wargi, szukając w głowie jakieś odpowiedzi. A wiatr ich nie oszczędzał, nagle zrywając się i burząc fryzury chłopców.
— Nie masz żadnej bluzy, Jimin — Zauważyła wilcza hybryda.— Wracaj do szkoły.
— Nie martw się, hyung, jest w porząd- — urwał, kiedy wyjątkowo mroźny podmuch wstrząsnął jego ciałem, a zęby uderzyły o siebie w proteście. Objął się ramionami, starając się zapanować nad drżeniem.
CZYTASZ
savaged by a dog »yoonmin«
FanfictionJimin jest psią hybrydą, która niespodziewanie przeprowadza się z rodzinnej Korei do USA w związku z pracą taty. Nigdy nie chodził do szkoły, przez częste zmiany miejsca zamieszkania jego rodzice zdecydowali się na nauczanie domowe. W Stanach jednak...