(Shori: NIESPODZIANKAAAAA!
TAK, POWRACAMY! CIESZYCIE SIĘ?
Jest to taki mały prezent gwiazdkowy od nas. Co prawda, prezenty powinno się otworzyć, kiedy pierwsza gwiazdka zaświeci, ale my nie mogłyśmy czekać dłużej! I wy pewnie te nie :D
Rozdział jest krótki, ale nie martwcie się! To nie koniec niespodzianek!)
Zwykła czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
— Kupimy, o ile nie zamarznie szybciej, niż my. Ostatnio strasznie zimno jest, nawet ja to zauważyłem — mruknął cicho.
Jako wilcza hybryda temperatura jego ciała była o jeden stopień wyższa niż zwykłego człowieka. Rozbieżność nie jest duża, ale odczuwanie temperatury przez Yoongiego znacząco różniła się. W te chłodniejsze dni nie potrzebował aż tak grubych ubrań jak przeciętny człowiek. Gdy jest zimno, zapachy unoszą się dość nisko, dlatego nie przepadał za bardzo za zimą lub jesienią. Często nosił maskę na twarzy, wzbudzając tym zainteresowanie ludzi w ich małym miasteczku.
— Czekolada nas rozgrzeje albo... a-albo... — zaciął się blondyn i cały poczerwieniał, kiedy w porę uświadomił sobie, jakie słowa chciały wydobyć się z jego ust. Schował zażenowany buzię w czuprynie Yoongiego, zaciskając oczy. — Nieważne... — wymamrotał ledwo słyszalnie.
— Albo co? — dopytał brunet, a jego spiczaste, puchate ucho lekko drgnęło, gdy spotkało się z oddechem psiej hybrydy. Nie był taki domyślny, jak mogłoby się wydawać. Zaczął zastanawiać się nad wzięciem dodatkowej pary szalików, którymi mogliby się owinąć, ale uświadomił sobie, że wtedy ciężej byłoby dostać mu się do przyjemnych, miękkich ust psiaka.
Zawstydził się lekko przez swoje myśli, czując się nadal maksymalnie zadziwionym faktem posiadania chłopaka. Pociesznego, uczynnego, akceptującego go takim, jaki jest. Wiedział, że się powtarza, po raz kolejny wymieniając w głowie te wszystkie przymiotniki określające Jimina, ale nie umiał się powstrzymać. Zachwycał się swobodą, jaką otrzymał; tym, że może z kimś rozmawiać, dzielić się myślami i nie zostanie niezrozumiany. Wprawdzie, bycie w związku wiązało się z tym, że teraz nie musiał dbać tylko o mamę i siebie, ale też o młodego Parka, lecz stwierdził, że da radę. Ochroni swoją rodzinę.
— Naprawdę, nieważne... — Głos Jimina przeszedł w szept, a on sam jeszcze mocniej zacisnął powieki. Jakby mocno zamknięte oczy miały sprawić, że zniknie i nikt więcej na niego nie spojrzy.
Nadal potrzebował czasu, żeby czuć się w swoim związku w pełni swobodnie, zwłaszcza, jeśli chodziło o całowanie czy inne temu podobne rzeczy. Musiał oswoić się z tą sytuacją i nowym rodzajem relacji, jaką zawarł. Mimo że pragnął tego jak niczego innego na świecie, nie zmieniało to faktu, iż wciąż był niedoświadczonym szczeniakiem. Zwłaszcza na tej płaszczyźnie.
— N-no dobrze — odpuścił starszy, nie chcąc zmuszać jasnowłosego do żadnej odpowiedzi, jeśli nie chciał.
Spędzili jeszcze kilka minut w swoich ramionach, rozmawiając o pierdołach związanych z wyjściem („O której mam po ciebie przyjść?"; „Tylko ubierz się ciepło"; „Ja też ubiorę się ciepło", „Potrzebuje nowego case'a do telefonu..."), gdy do pomieszczenia zapukała pani Min, informując chłopaków o jedzeniu, które dla nich zrobiła.
— Moja mama wariuje jak przychodzisz, tylko by nas karmiła. Utuczy nas — zaśmiał się, celowo cicho, aby czułe uszy wilczycy nie wyłapały jego słów.
CZYTASZ
savaged by a dog »yoonmin«
FanfictionJimin jest psią hybrydą, która niespodziewanie przeprowadza się z rodzinnej Korei do USA w związku z pracą taty. Nigdy nie chodził do szkoły, przez częste zmiany miejsca zamieszkania jego rodzice zdecydowali się na nauczanie domowe. W Stanach jednak...