Witam wszystkie moje Tygryski w rozdziale Specjalnym. Mam nadzieję że się wam podoba i oczekuję waszej opinii w komentarzach. A teraz bez zbędnego pitolenia zapraszam do czytania.
====================================
Doskonale pamiętam ten dzień. Z taką dokładnością jakby był wczoraj. Wspominając ten czas wracają również uczucia i emocje które czułam kiedy straciłam bliską mi osobę. Wraca ten ból , płacz , złość i żal. Że też Śmierciorzercy musieli zaatakować akurat mój dom kiedy przebywała w nim moja mama. Nie chcę za bardzo rozdrapywać starych ran ale w końcu musze dać ujście tej tragedii i się komuś wygadać. Nie mogę ciągle tego trzymać w sobie. Od czego tu więc zacząć ? Nie mam pojęcia choć wielu by mówiło że najlepiej zacząć od początku. Ale to nie jest takie proste. Trudno w tej sytuacji znaleźć początek. No a że muszę jakoś zacząć to zacznę od tego jak byłam z moim tatą w Ministerstwie. Miałam pięć lat. Byłam małą , ciekawską dziewczynką o oczach wielkości piąstki które z zachwytem spoglądały na świat. Tak też spoglądałam na wysokiego bruneta o oczach koloru zachmurzonego nieba o poranku. Mojego ojca po którym odziedziczyłam wygląd i w połowie charakter. Mój tata , uważany przeze mnie za najmądrzejszego i najprzystojniejszego faceta na ziemi a w oczach innych za wspaniałego pracownika , lojalnego i zabawnego przyjaciela , kochającego męża i troskliwego ojca zabrał mnie ze sobą do Ministerstwa bo musiał porozmawiać ze swoim szefem z biura Aurorów. Stwierdził że z radością pokaże mi gdzie i w jakich warunkach pracuje oraz przedstawi mnie swoim znajomym z pracy. Dla mnie było to przygodą. Wejść do czarodziejskiego gmachu i zobaczyć co na co dzień robią dorośli. Nowa przygoda , doświadczenie i znajomości. Szkoda tylko że nie wiedziałam co ma się zdarzyć dwie godziny później. Ale co może zrobić pięcioletnie dziecko ? Odpowiedź brzmi : NIC. Żyłam w niewiedzy że mojej mamie grozi niebezpieczeństwo i z uśmiechem zwiedzałam Magiczne Departamenty rozmawiając ze znajomymi mojego taty. Cały czas byłam uśmiechnięta i cały czas się śmiałam z żartów jednego z przyjaciół mojego taty. Wspaniale się bawiłam. Byłam ciekawska i ciągle zadawałam dorosłym jakieś pytania. A to dotyczące ich pracy i czynności. A to do czego służy ? Co tym się robi ? Jak to działa ? Typowe pytanie młodego czarodzieja. Poznałam nawet samego szefa szefów mojego taty. Starszy czarodziej przyjął mnie z uśmiechem i zabawiał mnie anegdotkami i opowieściami które dotyczyły jego pracy. W końcu mój tata poprosił swojego kolegę aby mnie przypilnował bo sam musiał porozmawiać ze starszym czarodziejem. Ja zadowolona że mogę jeszcze pozwiedzać wręcz wyciągnęłam przyjaciela mojego taty aby poopowiadał mi więcej historii o tajemniczych pokojach i magicznych przedmiotach które były na tyle cenne a zarazem i niebezpieczne by pilnowały je smoki we własnej osobie. W tedy też po raz pierwszy w życiu poznałam goblina i zobaczyłam dementora. Goblin wydawał mi się ciekawą osobą i choć przyjaciel mojego taty mówił że on nie odpowie mi na żadne pytanie to i tak dałam radę spowodować uśmiech na ustach tajemniczego stworzenia. Dowiedziałam się bardzo dużo o tych ludkach jak i o ich pracy i ich uwielbieniu do błyskotek , złota i rzemieślnictwa. Sam goblin wydawał się zaskoczony że tak bardzo się interesuję jego braćmi i odpowiadał mi na każde pytanie z zapałem i dokładnością co spowodowało zaskoczenie wielu mijanych nas czarodziei jak i mojego tymczasowego opiekuna. W końcu goblin musiał nas opuścić a ja dalej zwiedzałam wszystko z moim towarzyszem. Jednak moja ciekawość nie znała granic i zapuściłam się trochę za daleko. Znalazłam się w ciemnym i zimnym pomieszczeniu. Nie przejmowałam się tym jednak i oglądałam wszystko z zapartym tchem. Aż nagle poczułam niewyobrażalny smutek a przede mną pojawiła się czarna postać . Na początku nie wiedziałam o co chodzi i kim ta postać jest. Kiedy jednak zostałam gwałtownie pociągnięta do tyłu przez przyjaciela taty zrozumiałam że to niebezpieczeństwo. Czym prędzej schowałam się za mężczyzną ze strachem w oczach i obserwowałam co robi. Widząc jak wyjmuje różdżkę i mówi zaklęcie zrobiłam to samo z chęcią pomocy mu. Zrobiłam dokładnie to samo co dorosły i nagle przed nami pojawił się wielki srebrny wir . Strach zmienił się w zachwyt , radość i zaciekawienie oraz dumę widząc zaskoczenie starszego. Czarna postać uciekła i wir znikł a ja spojrzałam na opiekuna. Powiedział do mnie wtedy że jestem bardzo odważną i mądrą dziewczynką skoro bez nauczania udało mi się wyczarować Patronusa. Pamiętam też że zapytałam go o co konkretnie mu chodzi. On wyjaśnił mi natomiast że jestem bardzo szczęśliwą i radosną osobą której wspomnienia nie są potrzebne do wyczarowania Patronusa. Powiedział że wszystko co przeżywam jest dla mnie radosnym i szczęśliwym wspomnieniem. Dodał jednak że jeśli chciałabym wyczarować cielistego Patronusa musiałabym się bardzo skupić i ćwiczyć.Bez żadnych dalszych pytań i sprzeciwów dałam się poprowadzić do taty a mój przewodnik w czasie drogi opowiadał mi z czym się mierzyliśmy. Dowiedziałam się że zmierzyłam się ze samym strachem , smutkiem i przygnębieniem. Gdybym nie zareagowała szybko potwór wyssał by ze mnie całe szczęście i radość które jak stwierdził przyjaciel miałam w ilości przekraczających granicę. Przez resztę drogi milczeliśmy nie mając nic ciekawego do powiedzenia. Kiedy zaś dotarłam do taty zaczęłam się chwalić co przeżyłam i co zrobiłam. Na początku mój tata był przerażony , potem zły a na końcu zaskoczony i spoglądał na mnie z troską. Wiedziałam po mimo mojego wieku że martwił się iż byłam w niebezpieczeństwie ale słysząc że poradziłam sobie w presji rozluźnił się bo wiedział że nie dam sobie zrobić krzywdy. W końcu kiedy zbliżała się pora obiadowa tata zadecydował powrót do domu. Ciesząc się że spotkam moją mamę po długim czasie skakałam zadowolona wokół rodzica. Ku mojej pociesze wyszliśmy z Ministerstwa i pojechaliśmy Błędnym Rycerzem do domu. Po szybkiej jeździe wysiedliśmy i spokojnym krokiem skierowaliśmy się do naszego domu i do mamy. Jednak mój uśmiech zmalał widząc czarne chmury tuż nad naszym domem. Przestraszona złapałam mojego tatę za rękę i wskazałam dziwne kształty na niebie stworzone z chmur. Czułam wyraźnie i widziałam jak mój tata sztywnieje i krew odpływa mu z twarzy robiąc bladą przerażoną maskę. Tata złapał mnie w ramiona i szybko pobiegł w stronę domu. Obserwowałam jak zza górki wyłania się potężny budynek naszej posiadłości a z jej okienny wylatują czarne kłęby dymu. Mocniej wtuliłam się w szyję ojca ze strachu. Nagle tata się zatrzymał a ja lekko wychyliłam głowę by zobaczyć co go zatrzymało. Pożałowałam tego od razu widząc przerażający widok. Zawsze zadbany i piękny ogród i las mojej mamy teraz był cały w popiołach i gdzieniegdzie nadal palił się ogień pożerając zapał i miłość mojej mamy. Dom niegdyś piękny teraz miał wybite szyby na każdym piętrze . Był wręcz podziurawiony jak stary sweter zjedzony przez mole. Niegdyś błyszczące kolumny i jasne drewno teraz wyglądały jakby nie były odnawiane przez dekady , dach i komin wyglądały jakby przeszło tornado bo brakowało wielu fragmentów przez co wszędzie były dziury. Nawet nie spostrzegłam kiedy po moich policzkach zaczęły lecieć słone łzy. Pchana nagłym odczuciem wyrwałam się z ramion ojca i po mimo jego krzyków sprzeciwu biegiem ruszyłam do wnętrza domu. Jedyne co zastałam to drzwi wyrwane z zawiasów, połamane na tysiące kawałeczków. Wszystkie rzeźby , meble i dodatki leżały wszędzie w kawałkach a piękne tapety teraz poszarzałe tliły się i odrywały od ścian i sufitu a schody na piętro były doszczętnie zniszczone i zawalone. Biegłam na oślep w sercu błagając abym znalazła mamę. I znalazłam. Pośród zniszczonych mebli , wysadzonego w powietrze kominka i zniszczonego żyrandolu zobaczyłam sztywno leżącą czekoladowowłosą postać . Zastygłam bez ruchu oddychając szybciej i rozglądałam się przerażonym wzrokiem po całym zniszczonym salonie. Wszystkie obrazy zostały połamane , lampy wyrwane ze swoich miejsc , pełno szkła na podłodze. To był koszmarny widok dla dziecka. Kiedy usłyszałam powolne kroki w holu sama zrobiłam parę kroczków w stronę nieruchomej postaci. Kiedy upewniłam się kto to upadłam na kolana tuż przy jej głowie i zaniosłam się płaczem przytulając ją do siebie. Moja mama. Nieruchoma niczym Królewna Śnieżka czekająca na pocałunek przebudzenia. Nie oddychała , nie uśmiechała się , nie skanowała nikogo i niczego swoim troskliwym spojrzeniem ciemnobrązowych oczu. Leżała bez życia w oczach niegdyś radosnych i pełnych iskierek a teraz pustych i mrocznych niczym czarna dziura. Płakałam wręcz łkałam żałośnie ciągle wołając w nadziei: Mamo wstań!! Mamo podnieś się!! To nie czas na zabawę!! Mamusiu proszę!! Nic to nie dało. W końcu zostałam pochwycona w mocnym czułym uścisku. Spojrzałam załzawionymi oczkami w górę i ujrzałam zapłakaną twarz ojca. Płakał razem ze mną tuląc mnie opiekuńczo do piesi. Nie wiem ile czasu tak spędziliśmy kiedy do domu wkroczyli przyjaciele taty z Biura Aurorów. Wszyscy oglądali się dookoła przerażeni i spoglądali na nas ze współczuciem ale ja nie zwracałam na to uwagi nadal przytulona do taty i nadal przytulona do martwego ciała mojej mamy. Kiedy dorośli zajęli się rozmową z moim tatą który niechętnie mnie puścił i wstał ja nadal klęczałam i trwałam przy mamie. Już nie płakałam. Już się nie uśmiechałam. Nie robiłam nic oprócz patrzenia się tępo w twarz mojej rodzicielki. Słyszałam tylko urywki rozmów. '' Śmierciorzercy'' ,''Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać'','' Zaklęcie uśmiercające'' ,''Mroczny Znak''. Siedziałam tak do póki magomedycy nie wynieśli ciała mamy i zniknęli w małej mgiełce. Spojrzałam na tatę i podniosłam się kierując się do niego aby go przytulić. Czułam jak łzy mojego taty kapią mi na włosy a oddech został zagłuszony w jego szlochu. Chcąc jakoś pocieszyć tatę wyprostowałam się i otarłam mu łzy mówiąc : Nie płacz. Mama by tego nie chciała. On zaś wymusił uśmiech i powiedział że kocha mnie najbardziej na świecie i nie da zrobić mi krzywdy. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno mówiąc mu prosto w tors : Mama nie byłaby zachwycona gdybyśmy się nie uśmiechali , tatusiu. Wiem że teraz nas pilnuje ale sama jest smutna skoro my jesteśmy smutni.
Tego dnia poprzysięgłam sobie że dorosnę. Będę bardziej odpowiedzialna i ostrożna. Że będę bronić tego i tych na których mi zależy. Ale jedno wiem na pewno. Tego dnia też straciłam najważniejszą osobę w moim życiu . Tego dnia zabawa straciła ten swój blask i zachętę a pojawiła się powaga i ciemne kolory. Może i jestem nadal wesołą osobą , może i się uśmiecham , żartuję i bawię się. Ale to z jednego powodu. Wiem że moja mama by nie chciała aby moje życie straciło kolorowe barwy , nie chciałaby widzieć mnie w dołku , smutną czy tęskniącą. Robię to dla niej. Dla niej jestem tym kim jestem.
Nadal żartuję.
Nadal się śmieję.
Nadal się bawię.
Ale cokolwiek bym nie robiła zawsze jestem ostrożna i przemyślam wszystko na ostatni guzik choć mogę się pomylić.
Nadal jestem Teodorą White.
I każdego dnia wspominam szczęśliwe chwile z moją mamą.
Kocham Cię Mamo... I nigdy cię nie zapomnę...
CZYTASZ
Huncwoci i Historia Tygrysa
FanficWszedłem do naszego dormitorium i usiadłem na swoim łóżku wzdychając ciężko. Co ja zrobiłem. Czemu ja to powiedziałem? Ten gniew w jej oczach! Merlinie! Jestem idiotą -No nie wierzę. Syriusz Black największy casanova w Hogwarcie nie umiał odpyskować...