4.

21.6K 1K 13
                                    

Za piętnaście czwarta zaczęła się niecierpliwić. Specjalnie umówiła się z Karimem półgodziny wcześniej. Nie chciała żeby się spóźnił, bo to praktycznie przekreślało ich szansę na ugodę. Nawet jeśli Karim osobiście znał prokuratora. Teraz stała przed drzwiami gabinetu Rogera Petersona, mocno ściskając skórzaną aktówkę. W kółko powtarzała sobie, że to nie jej sprawa. Jeżeli radny zawali to będzie to wyłącznie jego wina. Nie było to do końca prawdą, ale pozwalało jej to trzymać nerwy na wodzy. Stopą w bucie na wysokiej szpilce, wybijała skomplikowany rytm. Pięć minut później zza rogu wyszedł Jeremy Karim. Ciężko oddychał, a zaczerwienioną twarz pokrył rzęsisty pot. Musiał biec, ale przy jego tuszy nie sądziła, żeby był to długi dystans. 

- Jeszcze raz dzień dobry pani Shaw i przepraszam za spóźnienie. 

- Nie spóźnił się pan. Jesteśmy umówieni z prokuratorem dopiero na czwartą. - Miała dziesięć minut żeby doprowadzić Karima do porządku. Kazała mu poprawić krawat i koszulę, a na koniec ostatni raz pouczyła co ma robić. Głównie miał siedzieć cicho. Kiedy w końcu asystentka prokuratora otworzyła drzwi Heather wzięła głęboki oddech i z niewielkim uśmiechem weszła do środka. Przeszła przez pomieszczenie sekretarki, które było zawalone kilogramami papieru, zza którego prawie nie było widać biurka i otworzyła drzwi do osobistego biura Petersona. Prokurator wstał z krzesła i podszedł do niej z wyciągniętą ręką. 

 -Pani Shaw, miło mi znów panią widzieć. -Uścisnęła mu dłoń i odsunęła się żeby Karim mógł swobodnie wejść do środka. Gabinet nie należał do najmniejszych, ale ogromne biurko zajmowało sporą jego część, tak że ciężko było stanąć nie opierając się o regał z książkami czy szafy pełne akt. 

- Dziękuję pana również. Mojego klienta pan już zna. - Peterson pokiwał głową i wskazał dłonią na dwa krzesła. 

- Oczywiście. Panie Karim mam nadzieję, że załatwimy to szybko. - Heather z rozbawieniem spojrzała na swojego klienta i prokuratora. Obaj byli w podobnym wieku, ale różnili się wszystkim. Karim był niski i korpulentny podczas gdy Peterson składał się praktycznie tylko ze skóry i kości. Do tego był wyższy od radnego o ponad głowę. Dopiero kiedy oboje zajęli miejsca Heather usiadła. Od razu ze skórzanej aktówki wyjęła teczkę z przygotowaną ofertą ugody. 

- Na początku chciałem zapytać czy napiją się państwo kawy, ale jak widzę pani od razu przechodzi do rzeczy. - Heather odwzajemniła lekki uśmiech prokuratora i podała mu dokument. 

- Nie chciałam zabierać panu cennego czasu. 

- Bardzo dobrze. - Podał jej swoją ofertę i przez kilka minut oboje milczeli. Karim wodził wzrokiem od jednego do drugiego, a ona czuła kwaśny odór jego potu. W tym momencie marzyła tylko o otworzeniu okna. - Ciekawe. - Uniosła oczy znad kartki papieru słysząc cichy szept Petersona. Gdyby nie to, że była wilkołakiem nie usłyszałaby go. - Pierwszy raz widzę propozycje ugody, do której mam tak mało zastrzeżeń. - Heather starała się nie okazać widocznej ulgi, ale przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele. Widziała, że Peterson popierał partię Karima od prawie pięćdziesięciu lat. Tylko dlatego mogła umówić się z nim na spotkanie jeszcze tego samego dnia. Jednak nawet ta, bardzo prawdopodobna, stronniczość nie umniejszała bardzo ważnego fakt. Peterson był jednym z najlepszych prokuratorów w mieście, a na pewno najbardziej doświadczonym. Gdyby chciał mógłby przejść na emeryturę sześć lat temu. 

- Zastrzeżeń?  - Posłała mu półuśmiech.

- Po pierwsze dziesięć tysięcy dolarów zadośćuczynienia? Panie Karim stać pana co najmniej na pięćdziesiąt. - Jej klient chciał coś powiedzieć, ale położyła mu dłoń na przedramieniu. 

- Dwadzieścia pięć tysięcy. Ma dwójkę dzieci na studiach. - Peterson sarknął cicho, ale nie odbił piłeczki. 

- Po drugie zakaz prowadzenia pojazdów. Pięć lat zamiast trzech. 

- Cztery?  -Czasami czuła się jak na targu. 

- Pięć pani Shaw. - Spojrzała na Karima i lekko skinęła głową. Nie budził jej sympatii, więc niezbyt jej zależało. 

- Dobrze.- Zaczął coś szybko pisać i podał jej kartkę. 

- Czy takie poprawki państwa zadowalają? - Karim nachylił się w jej stronę, co wywołało u niej odruch wymiotny. Śmierdział gorzej niż śmietnik za chińską knajpą. Spojrzał na nią z niepewnością. 

- To dobra ugoda panie Karim.  - Chciała dodać, że nie ma liczyć na coś więcej przy jego kartotece, ale oparła się pokusie. 

- Więc dobrze. Zgadzam się. -Powiedział po chwili, a ona odetchnęła z ulgą. 

 - W takim razie poproszę Rachel żeby przygotowała ostateczny dokument. - Nacisnął przycisk na telefonie, a kilka sekund później w drzwiach pojawiła się jego asystentka. 

- Rachel przepisz to i dodaj moje uwagi. 

- Oczywiście panie Peterson. - Chwyciła teczkę i patrząc na tekst na stronie wyszła z gabinetu. Prokurator oparł się wygodnie na krześle i otworzył leżące na biurku pudełko z cygarami. Heather miała ochotę krzyczeć. Nie znosiła tytoniu. 

- Panie Karim,  jest pan zadowolony? - Kobieta odwróciła się jak najbardziej dyskretnie i zasłoniła nos ręką. Ze zrezygnowaniem patrzyła jak prokurator wyjmuje zapalniczkę. 

- Chyba tak. Tak. -Dodał, widząc twarde spojrzenie Heather. 

- To dobrze. Nikt z nas nie chciałby procesu. Pani Shaw, ugoda jeszcze dzisiaj zostanie podpisana przez sędziego. Jeden z egzemplarzy zostanie wysłany do państwa kancelarii. - W tym samym momencie do biura weszła Rachel trzymając całe naręcze papierów. 

- Wydrukowałaś trzy kopie? - Kobieta popatrzyła na niego jakby chciała mu przekazać wzrokiem, że nie pracuje tu pierwszy dzień. Położyła papiery na biurku. 

- Oczywiście panie Peterson. - Odwróciła się na pięcie i wyszła ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Najpierw podpisał się prokurator, po nim Heather, a na końcu Karim. Kiedy jej klient oderwał pióro od kartki Peterson wstał. Kobieta zrobiła to samo, tylko rady siedział jeszcze przez moment.

- Bardzo dziękuję pani Shaw, panie Karim. - Uścisnęli sobie ręce, a ona próbowała nie kichnąć od nagromadzonego w powietrzu dymu. 

- Do widzenia panie Peterson. - Karim już wyszedł na zewnątrz, ale ona jeszcze została. Prokurator chwycił ją za rękaw. 

- Jesteś dobra, bardzo dobra. Nie chciałaś pracować w oskarżeniu? - Wbił w niej spojrzenie świdrujących oczu. Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową. Musiała przyznać, że czasami o tym myślała. 

- W obronie lepiej płacą. - Peterson był zbyt doświadczony żeby nie zauważyć zawahania.

- Gdybyś zmieniła zdanie, wiesz gdzie mnie znaleźć. 

- Bardzo dziękuję panie Peterson. - Ukłoniła mu się lekko i nacisnęła klamkę. 

- Do widzenia pani Shaw. 

OmegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz