11.

20.5K 1.2K 55
                                    

- Proszę, nie. - Wyszeptała, mocniej zaciskając dłoń. Ethan spojrzał na nią ze zdziwieniem. 

-Nie chcesz żebym z nim rozmawiał? - Szczerze wątpił aby to była rozmowa. Co prawda miał ochotę zamordować Caleba Robinsona. Jednak teraz chciał go tylko postraszyć. Ethan miał pewne plany wobec watahy z Chicago jeszcze zanim znalazł Heather. Kobieta przełknęła głośno ślinę i przeciągnęła palcem po ekranie. Muzyka umilkła, a ona pełnymi przerażenia oczami patrzyła na niego.  

- Nie jesteś zły? - Właściwie był, ale nie miał zamiaru karać ją za taką drobnostkę. W ogóle nie miał zamiaru jej karać za cokolwiek. A z Calebem i tak będzie rozmawiał w niedalekiej przyszłości.

- Nie musisz się tym martwić. - Uśmiechnął się do niej lekko i mocniej przycisnął pedał gazu. Heather zamknęła oczy i cicho westchnęła. Nie znosiła jak ktoś jeździł jak samobójca. A na jej nieszczęście Ethan należał do takich kierowców. Odkąd wyjechali na autostradę jej serce kilka razy prawie stanęło. Zamknęła oczy i próbowała nie zwracać uwagi na szaleńcze wyczyny wilkołaka. To, że odrzuciła połączenie Caleba nie dawało jej spokoju. Jeszcze tego ranka nie przyszłoby jej to przez myśl. Teraz była z siebie zadowolona. Jej wilczyca powoli oswajała się z obecnością alfy i stawała się coraz bardziej podekscytowana. Zapach jałowca, który wypełniał samochód sprawiał, że czuła się bezpiecznie. Pierwszy raz od dawna. Przez chwilę jechali w milczeniu, a potem Ethan włączył radio. Heather uniosła głowę i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.

- Offenbach? Słuchasz muzyki klasycznej?- Zmienny pokiwał głową w głębi ducha zadowolony, że się do niego odezwała z tak szczerym entuzjazmem w głosie.

- Tak. Widziałem futerał na skrzypce. Grasz?- Heather odłożyła telefon na kolana i odwróciła się w jego stronę. Uwielbiała rozmawiać na temat muzyki. To była jej pasja odkąd dziadek zabrał ją na koncert orkiestry symfonicznej jak miała sześć lat. Jej rodzice nie podzielali pasji do skrzypiec, więc to dziadek organizował jej naukę. 

- Nie jestem Paganinim i ostatnio się zaniedbałam, ale tak. Gram. - Zadowolony, że znalazł temat o którym oboje mogą porozmawiać. A Heather zapomniała o strachu. Był też mile zaskoczony, że lubi muzykę klasyczną. Jednak nie powinien się temu dziwić zbyt mocno. W końcu była jego bratnią duszą. Gdy zacznie się przed nim otwierać pewnie znajdą więcej wspólnych cech. 

- Chciałbym kiedyś usłyszeć. - Zarumieniła się i  lekko uśmiechnęła, a on prawie zapomniał o tym, że musi patrzeć na drogę. Była piękna. Chciała coś powiedzieć, ale znowu przerwał jej dzwonek komórki. Tym razem nie zareagowała tak nerwowo. Fragment Lata Vivaldiego rozbrzmiał ponad uwerturą do Orfeusza i Eurydyki. Spojrzała pytająco na Ethana. Kiedy ten przyzwalająco kiwnął głową Heater odebrała połączenie. 

 - Carrie zadzwonię później. 

- James chciał żebyś przyjechała jak najszybciej do biura. Alliant Credit Unit zdecydowało się na współpracę z nami. Jutro przychodzą na spotkanie w sprawie wstępnych ustaleń.- Heather westchnęła z ulgą. Jej szefowie walczyli o to od prawie pół roku. Podpisanie umowy gwarantowało więcej pracy. I większą szansę na awans. Odkąd zaczęła studia marzyła o swoim nazwisku wypisanym złotymi literami na drzwiach kancelarii. Wolną dłonią wygładziła materiał spódnicy. Dopiero teraz pomyślała o swojej pracy. Nie miała pojęcia co każe jej zrobić Ethan, ale raczej na powrót do Chicago nie mogła liczyć.

- Nie będę mogła dzisiaj przyjechać. Jestem chora. - Jej głos brzmiał o wiele pewniej niż sama się czuła. Ale była dobrym kłamcą. - Proszę przeproś Jamesa i przekaż mu, że jutro zadzwonię do niego z samego rana. 

- Okej, przekaże. A i jeszcze dzwonił do ciebie Robinson...- Heather wstrzymała oddech. Nigdy tego nie robił. Sam wyznaczył granice jego kontroli nad jej życiem. Praca była całkowicie poza wpływami watahy.- Caleb, Caleb Robinson. Powiedział, że masz do niego oddzwonić najszybciej jak będziesz mogła. 

OmegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz