Wydawało jej się, że w tym domu budzik dzwoni głośniej. Nie wiedziała czy jest to spowodowane ciszą za oknem czy oszczędnym umeblowaniem sypialni. Jednak jedno było pewne, uporczywe i głośne dzwonienie. Heather chciała wyłączyć budzik, ale powstrzymywały ją przed tym męskie ramiona.
Podejrzewała, że tak to się skończy. Zbliżała się kolejna pełnia i wilczyca zaczynała coraz bardziej wpływać na jej ludzką część. Dlatego wcale nie zdziwiła się gdy otworzyła oczy. Leżała na klatce piersiowej Ethana a pod policzkiem mogła bez trudu wyczuć jego bijące serce. Jej wilczyca praktycznie mruczała z zadowolenia. Nie chciała ruszać się z bezpiecznego miejsca, jakim były ramiona jej bratniej duszy. Wolałaby się jeszcze bardziej wtulić w alfę i nie wychodzić z łóżka przez cały dzień. Heather była innego zdania. Od ostatniego czasu gdy obudziła się w czyiś ramionach minęło kilka długich lat. Zaczynała czuć się nieswojo. Dlatego spróbowała wyswobodzić się z objęć Ethana.
- Pięć minut? - Zapytał, mocno wciągając powietrze. Nie chciał wstawać. Długo na to czekał, ciepło bijące od ciała Heather, jej zapach wypełniający jego nozdrza. Mógł tak leżeć przez cały dzień, jednak budzik nie dawał mu tej możliwości. Irytujący, głośny dźwięk działał mu na nerwy.
- Nie, muszę iść do pracy - powiedziała, wstając. Szybko zabrała ubrania z szafy i pobiegła do łazienki.
- A ja muszę cię tam zawieźć. - Jeszcze przez chwilę nie wychodził z łóżka. Położył głowę na jej poduszce i słuchał jak Heather krząta się w łazience. Jego wilk, pierwszy raz od dawna, był zadowolony. Ethan musiał zasnąć, bo gdy ponownie otworzył oczy, uderzył go mocny zapach kawy. Trzy minuty później, gotowy do drogi, zszedł po schodach.
- Zrobiłam śniadanie - powiedziała, nie podnosząc głowy. W jednej ręce trzymała nadgryzioną kanapkę, a drugą pisała w notatniku.
- Dziękuję - podszedł do stołu i pocałował Heather w czubek głowy. Wydawało mu się, że lekko się spięła, ale trwało to tylko mgnienie oka i mogło mu się przywidzieć. - Jest dopiero piętnaście po szóstej, dlaczego chciałaś jechać tak wcześnie?
- Mam sporo do nadrobienia. - Nie oderwała wzroku od swoich notatek. Odkąd się obudziła, zastanawiała się czy dobrze zrobiła śpiąc w jednym łóżku z Ethanem. Jej wilcza połowa była w euforii i od samego rana próbowała wydrapać sobie drogę na wolność. Bliskość i zapach Ethana tak na nią działały. Z drugiej strony, to ludzka część Heather dominowała nad tą wilczą. Miała mnóstwo wątpliwości, a cotygodniowe spotkania ze Stephanie i "przepracowywanie traumy" wcale nie dawało natychmiastowych efektów. Gdyby nie wilczyca, pewnie nie byłaby w stanie mieszkać z Ethanem, nie mówiąc już o spaniu w jednym łóżku.
- Postaram się po ciebie przyjechać, ale nie wiem czy mi się uda. - Na dzisiaj zaplanował kolejne spotkanie z podległymi mi alfami. Kilka dni temu zaczęli już pierwsze działania. Chcieli doprowadzić kluby i restauracje, z których wataha Robinsona czerpała zyski do upadłości. Chociaż świerzbiły go ręce, Ethan nie miał zamiaru zabić Caleba od razu. Najpierw chciał odebrać mu to, na czym zależało mu najbardziej. Pieniądze i watahę. - Jeżeli nie dam rady, to Betty po ciebie przyjedzie. O siedemnastej.
- W porządku - dopiero teraz doszło do niej jak dużo straciła rozbijając samochód. Zdanie się na łaskę Ethana, oznaczało że nie będzie w stanie zostać dłużej w biurze. Nie miała pieniędzy na kupno nowego auta, a nie chciała prosić Ethana o kolejną pożyczkę. Dlatego lekko się zgarbiła i zamknęła notatnik. - Możemy już jechać?
***
Brak samochodu odczuła już w południe. O drugiej miała stawić się w sądzie w sprawie Britty Sternberg. Musiała zamówić taksówkę, co uszczupliło jej niewielki budżet. Nie miała zamiaru prosić Ethana o więcej pieniędzy. Jednak przy jej pensji będzie musiała kilka miesięcy oszczędzać na samochód. Podróż taksówką, miała tylko jedną zaletę. Miała dodatkowy czas na przygotowanie się do pierwszego wystąpienia w sprawie Britty. Jednak fakt, że kierowca taksówki palił wcale jej w tym nie pomagał. Z każdym wdechem było jej co raz bardziej niedobrze. Musiała schować dokumenty do teczki, bo nie była w stanie czytać. Litery zaczęły zamazywać jej się przed oczami i nasilały mdłości. Otwarte okno wcale nie pomagało. Znajdowali się teraz w centrum miasta i zamiast świeżego powietrza do wnętrza taksówki dostał się odór spalin. Gdy Heather w końcu dotarła do sądu była bardzo blada, a na jej czole perlił się pot. Bez trudu znalazła sale, w której miała się odbyć pierwsze spotkanie z sędziom. Drzwi były już otwarte, więc Heather bez wahania weszła do środka. John Goodman już zajął swoje miejsce. Obok niego siedział młody chłopak. Heather podejrzewała, że robi aplikację i jest trochę starszy niż wygląda. Na jego miejscu wyrzuciłaby ten garnitur, miał go pewnie jeszcze na balu maturalnym.
CZYTASZ
Omega
WerewolfHeather Shaw jest najbardziej zaciekłą i bezwzględną prawniczką w całym stanie Illinois. Oskarżenie drży przed mierzącą zaledwie metr pięćdziesiąt trzy delikatną blondynką. Na sali rozpraw nie ma sobie równych, ale poza nią wszystko wygląda inaczej...