33.

12.6K 845 35
                                    

Z każdym dniem, który przybliżał ją do procesu Britty, Heather stawała się co raz bardziej drażliwa. Nie w stosunku do Ethana, tylko on utrzymywał ją przy zdrowych zmysłach. On i ich codzienne bieganie po lesie w wilczej formie. Inaczej by oszalała. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz miała tyle na głowie, musiało to być podczas praktyk, jeszcze na studiach. Ogarniała wszystko, od robienia ksera i ustalania sobie terminarza do przygotowywania mów procesowych. Najbardziej irytował ją nawał nowych spraw. Jakby przełom czerwca i lipca był okresem, w którym każdy w Milwaukee zaczął popełniać przestępstwa, wszelkiego rodzaju. Pobicia, jazda pod wpływem alkoholu, handel i posiadanie narkotyków, kradzieże. Wszyscy w biurze mieli pełne ręce roboty, Heather nie była wyjątkiem. Jednak podejrzewała, że to ona dostaje najbardziej skomplikowane sprawy. Nie przeszkadzało jej to do momentu, w którym Erin przydzieliła jej sprawę brutalnego gwałtu. Awanturę jaką wtedy urządziła w biurze, będą wspominać przez lata. Heather w swojej pracy miała dwie żelazne zasady. Nie broniła gwałcicieli i pedofilii. Wyszczególniła to w swojej umowie, ale widocznie Erin o tym zapomniała. 

To było wydarzenie, które przelało szalę goryczy. Postanowiła, że doprowadzi sprawę Britty do końca i odejdzie z biura obrońców z urzędu. Zastanawiała się jak jej dziadek mógł wytrzymać tyle lat, pracując w takim miejscu. Ona miała dość po dwóch miesiącach. Jednak sprawa Britty była dla niej tak ważna, że przysięgła sobie że nie zrezygnuje. Nawet jeśli nie wszystko szło po jej myśli. Jej pierwszą bolączką było wybranie ławy przysięgłych. W bogatych kancelariach proces o był traktowany bardzo poważnie. Podczas wyboru przysięgłych bardzo często korzystała z pomocy psychologa. Jednak teraz musiała skorzystać ze sztuczek, których zdołała się nauczyć. Po pierwsze za wszelką cenę musiała sprawić, żeby w ławie siedziało więcej kobiet niż mężczyzn. Wiedziała, że prokuratura będzie dążyła do czegoś zupełnie przeciwnego. 

Nigdy nie lubiła wybierania przysięgłych, chociaż wiedziała że to bardzo ważny element. Dobrze dobrani ludzie, stanowili połowę sukcesu. Dlatego, gdy tylko weszła do sali, w której czekało sześćdziesiąt osób. W drodze do swojego stolika, szybko przebiegła po nich wzrokiem. Wczorajszego wieczora przygotowała arkusz z dziesięcioma pytaniami, na które kandydaci na przysięgłych będą odpowiadać. Jednak pierwsze klika z nich miał zadać sędzia. Jospeh Hagen, wszedł do sali dosłownie minutę po Heather i wyglądał jakby żałował tego, że musiał tu być. Po zwyczajowym przywitaniu wszystkich obecnych i zaprezentowaniu sprawy przeszedł do zadawania pytań. 

- Ten proces będzie trwał co najmniej trzy miesiące. Czy jest na sali ktoś kto w trakcie tego czasu nie będzie mógł pełnić obowiązków przysięgłego? Oczywiście nie muszę przypominać, że żadne błahe powody nie zwalniają z tej służby. - Hagen powiódł wzrokiem po zgromadzonych w sali osobach. Jeden mężczyzna wstał i powiedział, że ma zaplanowaną operację kręgosłupa, która ma odbyć się w przyszłym miesiącu. Sędzia pokiwał głową i zwolnił go z obowiązku. Później jedna kobieta opuściła salę, bo John Goodman kilka lat temu oskarżał ją o jazdę po pijanemu. 

W końcu na sali zostało pięćdziesiąt pięć osób. Po kolei wchodziły na wokandę i były wypytywane przez Goodmana i przez Heather. Ku jej złości sędzia przychylił się do tego żeby odrzucić kobietę z numerem siedem, dlatego że kiedyś była ofiarą przemocy domowej. W końcu po prawie trzech godzinach doszli do porozumienia. Heather nie była do końca zadowolona z wyboru, ale nie miała zamiaru zbyt walczyć w tej kwestii. I tak udało jej się sprawić, że w ławie przysięgłych zasiadło sześć kobiet. Nie chciała tracić więcej czasu. Dawno nie była tak pewna tego, że wygra. Była pewna, że Britta jest niewinna i miała zamiar przekonać tych ludzi aby myśleli tak jak ona. 

                                                                                       ***

Proces Britty rozpoczynał się szóstego sierpnia, więc teoretycznie miała jeszcze prawie dwa miesiące żeby się do niego przygotować. Niestety w międzyczasie jednej z jej klientów postanowił nie iść na ugodę z prokuraturą. Dlatego w perspektywie kilku miesięcy czekał ją kolejny proces. Jedynym pocieszeniem był fakt, że dni były ciepłe i długie. Wieczory spędzała na tarasie, razem z Ethanem. Przestał ją przekonywać, że nie powinna pracować w domu. Po prostu pogodził się z faktem, że zawsze ma na kolanach laptopa. Wytrzymywał to tylko dlatego, że obiecała mu że po procesie Britty rzuci prace w biurze obrońców z urzędu. Niestety oznaczało to, że musi jak najwięcej spraw zakończyć w jak najkrótszym czasie. Do tych, które miały ciągnąć się dłużej musiała pozostawić wskazówki i porządek w dokumentach, dla swojego następcy. 

- Okej, koniec na dzisiaj - Ethan położył na stole dwa pucharki z lodami. - Teraz przyszedł czas na świętowanie. 

- Świętowanie tych dobrych wiadomości, przez które byłeś taki szczęśliwy przez cały dzień? - Zapytała, odkładając laptopa. Odkąd wróciła do domu, zauważyła że Ethan był w świetnym humorze. Jednak kiedy zapytała dlaczego, oznajmił że to niespodzianka i powie jej wieczorem. Dlatego cierpliwie czekała, aż dowie się co tak uszczęśliwiło jej alfę.  

- Tak, dokładnie - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Dzisiaj moja firma sprzedała apartament w Nowym Jorku. I zarobiłem trzynaście milionów dolarów. 

- Trzynaście milionów dolarów? - Powiedziała, cedząc słowa. Wiedziała, że Ethan miał mnóstwo pieniędzy, ale i tak ta kwota robiła na niej wrażenie. - Czy to oznacza, że możemy kupić ci nowy garnitur? 

Ethanowi uśmiech zamarł na ustach. Odkąd Heather przejrzała rzeczy w jego szafie co jakiś czas wspominała, że powinni pojechać do miasta na duże zakupy.

- Raczej myślałem nad rozpoczęciem remontu w domu watahy. Jeżeli zaczniemy teraz to powinniśmy się przeprowadzić pod koniec września. - Bardzo lubił swój dom i niezbyt chciał go opuszczać. Jednak bardzo brakowało im miejsca. 

- Och, w porządku - skupiła się na swoim pucharku z lodami i nabrała na łyżeczkę trochę lodów cytrynowych i czekoladowych. Dwa ich ulubione smaki. 

- I tak właściwie co jest nie tak z moim garniturem? 

- Jest niemodny - wyszeptała, biorąc do ust kolejną łyżeczkę lodów. 

Ethan przez chwilę wpatrywał się w Heather uważnie. Kobieta uniosła wzrok i lekko przechyliła głowę. To był gest wspólny zarówno dla ich ludzkiej jak i zwierzęcej części. Zaciekawienie. 

- Tak, masz rację. Będę potrzebował nowego garnituru. 

Heather była zadowolona, że przyznał jej rację. Ethan nie był zbyt zachwycony sklepami, w którymi ona kupowała ubrania. Nawet nie chodziło o ceny, tylko o koszmarny wygląd tych ciuchów. Dopiero niedawno Heather powiedziała mu żeby nie sugerował się pierwszą stroną sklepu internetowego, tylko żeby szukać tego co akurat potrzebował. Doszedł do wniosku, że nie jest tak źle jak wydawało mu się na początku, ale nadal nie rozumiał fascynacji Heather. 

- Heather - wstał z krzesła i podszedł do niej. - Chciałbym cię o coś zapytać. 

- Tak? - Zapytała, lekko drżącym głosem. Od razu wyczuła zmianę w powietrzu. Zapach jałowca, który zawsze towarzyszył stał się bardziej cierpki. 

- Wyjdziesz za mnie? - Myślał o tym odkąd ją poznał. Jednak nigdy nie było odpowiedniego momentu. Przez pierwsze tygodnie taka propozycja w ogóle nie wchodziła w grę. Z każdym dniem stawali się sobie co raz bardziej bliscy, ale Ethan i tak się wahał. Od pewnego czasu spali w jednym łóżku, a Heather przestała się wzdrygać gdy jej dotykał albo próbował całować. Wiedział, że go kocha tak samo jak on kochał ją. W końcu byli bratnimi duszami. Ostatnio był w mieście i przechodził obok jubilera. Pod wpływem impulsu kupił pierścionek. Przez tydzień nosił go przy sobie i nareszcie zdecydował się poprosić ją o rękę. 

- Ethan - gdyby mogła, wstałaby. Jednak alfa uklęknął przed nią i teraz nie miała takiej możliwości. Kobieta wzięła głęboki oddech i popatrzyła mu w oczy. - Będę zaszczycona, mogąc zostać twoją żoną. - Nie zastanawiała się nad odpowiedzią, dłużej niż kilka sekund. Ethan był jej bratnią duszą i najwspanialszym, najbardziej czułym mężczyzną jakiego spotkała w życiu. Myśl o odmowie, nawet na moment nie zagościła w jej głowie. 

Ethan nie spodziewał się tak szybkiej odpowiedzi. Myślał, że Heather spłoni się rumieńcem i mruknie coś pod nosem. Co prawda jej policzki były w kolorze dojrzałych truskawek, ale słowa były głośne i wyraźne. Przez chwilę wilkołak klęczał przed nią jak zaczarowany. Dopiero po chwili wyszedł z szoku na tyle żeby wsunąć pierścionek na jej palec. Heather uśmiechnęła się, a on nie mógł się powstrzymać. Nachylił się żeby ją pocałować, ale zrobił to zbyt gwałtownie.

- Ethan! - Heather pisnęła, gdy plastikowe krzesło pękło. Zamknęła oczy, czekając aż jej ciało uderzy o taras. Zamiast tego poczuła jak obejmują ją silne ramiona. 

Pozycja w jakiej znajdował się Ethan nie dawała mu wielkiego pola manewru. Gdy tylko usłyszał dźwięk pękającego plastyku, chwycił Heather i odchylił się do tyłu. Dzięki temu to on wylądował plecami na deskach, podczas gdy ona miała miękkie lądowanie na jego piersi. 

- Nie bój się - wilkołak zaśmiał się, słysząc jak serce Heather przyspieszyło. - Przecież wiesz, że zawsze cię złapię. 

OmegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz