9.

19.8K 1.1K 35
                                    

- Dlaczego mieszkasz w takiej norze? Powinnaś mieć dom w lesie, blisko natury. W końcu jesteś wilkiem. - Oparł się o blat w kuchni i obserwował jak Heather nerwowo pakuje walizki. Co chwila coś wlatywało jej z rąk. Pudełko cieni do powiek upadło na podłogę przed łóżkiem. Przeklęła i szybko zaczęła je zbierać. Nawet stąd widział jak trzęsą jej się ręce. Podszedł do niej świadomie nie robiąc tego bezszelestnie. Uklęknął na przeciw niej i chwycił jej ubrudzone beżowymi i brązowymi smugami dłonie. Trzymał je w mocnym uścisku dopóki nie przestała się trząść. 

- Zabiorę rzeczy na dół. Zejdź jak będziesz gotowa. - Wstał i  sięgnął po dwie stojące na podłodze walizki. Oprócz nich na zniesienie czekało ponad dziesięć pudeł z książkami. Udało mu się wziąć jedno z nich. Kiedy wyszedł, Heather usiadła na podłodze i ujęła twarz w dłonie. Sama obecność Ethana ją stresowała. Po mimo tego, że obronił ją przed napaścią i obiecał, że nie zrobi jej krzywdy. Jednak nie mogła się wycofać. Zgarnęła resztkę cieni z paneli i wstała. Wyrzuciła je do kosza i umyła ręce. Zostały jej do zapakowania tylko rzeczy w łazience. Meble nie miały żadnej wartości. Wróciła do łazienki i pakowała przybory do makijażu do kosmetyczki co jakiś czas pociągając nosem. Nie zostało jej zbyt wiele do spakowania. Książki od czasów studiów leżały w pudłach, nie miała miejsca na ich rozpakowanie. Mechanicznymi ruchami zabierała rzeczy w półki, kiedy zaczęła dzwonić jej komórka. Zacisnęła dłonie na umywalce i spojrzała w lustro. Wiedziała, że to Caleb. Jej ludzka część zdziwiła się, że dzwoni tak późno, ale wilczyca była przerażona. Pomimo tego, że Ethan zadeklarował, że przyjmie ją do watahy to wilk w jej wnętrzu nie był tym do końca przekonany. Heather najchętniej zignorowałaby telefon, ale praktycznie bez udziału ludzkiej świadomości odebrała połączenie. 

 - Mam nadzieję, że jesteś w drodze do domu i tylko ogromne korki przeszkadzają ci w szybszym przejeździe. - Wolałaby żeby krzyczał. Niestety słowa zostały praktycznie wysyczane rzez Caleba. To tylko sprawiało, że byłby bardziej przerażające. Przez moment zapomniała jak się mówi. Stała na środku pokoju z telefonem przy uchu nie wiedząc co ma zrobić. - Heather! - Warknięcie po drugiej stronie od razu przywołało ją do porządku. 

- Tak? - Gdyby nie jej żałosna wilczyca rzuciłaby telefonem o ścianę.

- Masz dwadzieścia minut. 

- Ale ja nic nie zrobiłam. - Żałosny jęk opuścił jej usta. 

- Zobaczymy. I nie myśl, że ten nowy wilkołak cię obroni. Jeżeli do nas nie przyjdziesz będą konsekwencje. Najpierw dla Leviego, a potem dla każdej kolejnej osoby w naszym stadzie Heather. Nie chcesz żeby cierpieli, prawda?

- Prawda. -Wyszeptała wbrew swojej ludzkiej postaci. Dla wilczycy wataha była wszystkim. Nawet jeśli nie spełniała podstawowej funkcji i w ogóle nie zapełniała jej bezpieczeństwa. 

-Dwadzieścia minut. - Rozłączył się, a kiedy zapadła cisza telefon wypadł jej z dłoni. Wsparła się drżącymi rękoma o podłogę i wstała. W żołądku miała wielką bryłę lodu. Usłyszała kroki na schodach i  zamknęła oczy, kiedy otworzyły się drzwi do jej mieszkania. 

-Co się stało? - Wymamrotał, gdy zobaczył że płacze. Sama nie wiedziała, że to robi. Dopiero jego ciepłe palce wycierające jej policzki jej to uświadomiły. - Powiedz mi, Heather. 

- Nie mogę jechać. - Wbrew temu co sądziła wcale nie zareagował krzykiem. Jednak nadal nie odważyła się otworzyć oczu. Ethan schylił się po leżący na ziemi telefon i go odblokował. Sprawdził ostatnie przychodzące połączenie. 

- Caleb, twój alfa? 

- Mhm.  - Wilkołak schował komórkę do kieszeni swoich spodni. Wrócił do Heather i ujął jej twarz w dłonie. Podniósł jej głowę. 

- Otwórz oczy. - Coś w jego tonie nie pozwalało jej się mu sprzeciwić. Posłusznie spojrzała prosto w bursztynowe tęczówki. Jednak pomimo tej widocznej manifestacji jego wilka nie czuła żeby był bardzo zdenerwowany. Ale to i tak wystarczyło żeby zaczęła się trząść. - Nie bój się. Co powiedział, że zmieniłaś zdanie?- Zawahała się przez moment. Jednak zmarszczone czoło wilkołaka szybko przywróciło jej zdolność mówienia. 

- Że skrzywdzi pozostałych... - Miała powiedzieć coś jeszcze, ale jej przerwał. 

- Dobrze, a teraz mnie posłuchaj. Ochronie cię. Obiecuję. Nie zrobią ci już żadnej krzywdy, ale tamci ludzie już nie są twoją watahą, a Caleb nie jest twoim alfą. Ja nim jestem. Rozumiesz? 

- Dlaczego tak ci zależy? Jestem tylko omegą. - Zapytała po chwili milczenia. Ethan przekrzywił głowę. Na jego usta wpłynął pełen niedowierzania uśmiech. 

- Mówiłaś, że wiesz kim jestem. 

- Myślałam, że chodziło o pozycje w stadzie. - Szepnęła zmieszana. 

- Na prawdę nie czujesz Heather? Jesteś moją bratnią duszą. - Nie mogła się opanować. Na początek z jej ust wyrwał się nerwowy chichot, który przemienił się w spazmatyczny śmiech. Zdezorientowany wypuścił ją z uścisku. Heather zatoczyła się i usiadła na łóżku. 

- Teraz? - Popatrzyła na niego zza załzawionych oczu. Na krótki moment kazała swojej wilczycy siedzieć cicho. - Teraz? Wiesz ile na ciebie czekałam? Ile razy modliłam się żebyś przyszedł i mnie uratował? Tyle, że przestałam cię potrzebować.- Wilkołak przez moment milczał. Stał bez ruchu z rękami zaplecionymi na piersi. Kiedy w końcu się uspokoiła podszedł do niej i chwycił jej dłonie. 

- Teraz jestem tutaj. I teraz należysz do mojej watahy, naszej watahy. Nie ważne co ci powiedział, jedziesz ze mną. 


OmegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz