- Wszyscy czekają, długo jeszcze? - Ethan przewrócił oczami i spojrzał na zegarek. Heather była spóźniona już pół godziny.
- Nie, zaraz będziemy. - Usłyszał odgłos silnika i podszedł do okna. Zobaczył jak zmienna wysiada z samochodu. - Hayden, powiedz że już jadę.
- Przepraszam! Były straszne korki. - Odłożyła torebkę na stolik i zdjęła wysokie obcasy. Choć wyszła z pracy kwadrans wcześniej niż powinna, utknęła przed zjazdem na autostradę.
- Nic nie szkodzi, ale musimy już iść. Po prostu weź lepsze buty. - Spojrzała na leżące obok jej stóp szpilki od Alexandra McQueena.
- To są świetne buty. - Ethan chrząknął cicho chcąc zamaskować uśmiech jaki cisnął mu się na usta.
- Po prostu ubierz trampki i chodź. - Przywódcy podległych mu watah znajdowali się w rezydencji, w której kiedyś mieszkało jego stado. Widać ją było gdy stanęło się na pomoście, który mieścił się za ich domem. Gdy robiło się ciepło płynął wpław z jednego brzegu na drugi. Domy dzielił nieco ponad kilometr w linii prostej. Jednak samochodem mieli do pokonania osiem kilometrów. Wszyscy jego podwładni przyjechali przed południem i już się z nimi widział. Zjadł lunch razem z nimi i ich partnerkami, wyjechał dopiero dwie godziny wcześniej aby zabrać Heather z domu. Jednak jej powrót z pracy się przedłużył i teraz wszyscy czekali na nich. Wszyscy wiedzieli po co przyjechali do Wisconsn, ale dokładny plan miał zostać przedstawiony dopiero po kolacji.
- Do tej sukienki? Trampki? Muszę się przebrać. - Nie protestował, kiedy wbiegła po schodach na górę. Jej obsesja na punkcie ubrań była dla niego nie do końca zrozumiała. Pięć minut później zeszła w czarnej sukience i w szpilkach w kolorze który mógł się nazywać pudrowym różem.
- Za zawartość twojej szafy moglibyśmy kupić nowy samochód. - Mruknął wychodząc. Heather zarumieniła się i spojrzała na czubki swoich butów. Kupiła je bardzo niedawno. Jej pierwsza para w takim kolorze.
- Moglibyśmy za to kupić nowy dom. - Ethan zaśmiał się głośno.
- No dobra mądralo, wsiadaj. Jesteśmy strasznie spóźnieni. - Heather wzięła głęboki oddech i wyszła z domu. Przez całą drogę do rezydencji Ethan opowiadał jej o wilkołakach, które na nich czekały. - Jaka jest jedyna rzecz jaką masz zapamiętać? - Zapytał, kiedy zaparkowali na wysypanym żwirem podjeździe.
- Że jesteś tam razem ze mną.
- Dlatego nie musisz się bać. - Spojrzała na niego zaskoczona. Robiła wszystko co w jej mocy żeby zredukować stres. Z samego rana przemieniła się i przez dobrą godzinę biegała po lasach wokół domów watahy. Później przez cały dzień próbowała nie myśleć co ją czeka wieczorem, a przed przyjazdem do domu wypiła kilka tabletek uspokajających. Sądziła, że wcale nie widać tego, że była przerażona. Po za tym była z Ethanem. Jej wilczyca z każdym dniem czuła się o wiele pewniej w jego obecności. - A teraz chodźmy. Wszyscy na nas czekają. - Niechętnie wyszła z samochodu. Ethan chwycił jej dłoń i razem ruszyli w stronę wejścia. Gdyby nie jej podenerwowanie z zaciekawieniem patrzyłaby na ogromny dom. Był jeszcze ładniejszy niż rezydencja watahy z Chicago, niestety był też bardziej zaniedbany. Kiedy weszli do środka od razu uderzył ją zapach innych wilków. Chciała się cofnąć, ale Ethan wyczuł jej wahanie. Mocniej ścisnął jej dłoń. - Będzie w porządku. Obiecuję.
- Dzięki Bogu, już jesteście. Wiecie co to znaczy siedzieć w pokoju pełnym głodnych wilkołaków? - Heather dobrze znała Haydena. Był najbliższym przyjacielem Ethana i czasem wpadał do nich do domu i zostawał na obiad. Początkowo bała się go tak samo jak innych, jednak po kilku razach doszła do wniosku, że jest całkiem w porządku. Niestety jego żona była najbardziej wścibską osobą jaką Heather kiedykolwiek poznała.
CZYTASZ
Omega
WerewolfHeather Shaw jest najbardziej zaciekłą i bezwzględną prawniczką w całym stanie Illinois. Oskarżenie drży przed mierzącą zaledwie metr pięćdziesiąt trzy delikatną blondynką. Na sali rozpraw nie ma sobie równych, ale poza nią wszystko wygląda inaczej...