- Te tabletki nie działają.- Ethan popatrzył na nią znad kubka z kawą i zamknął laptopa. Dochodziła ósma, a Heather dopiero zeszła na dół. Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzało, zawsze wstawała z samego rana. Często budził się słysząc jak robi sobie kawę. Minął prawie tydzień odkąd zaczęła zażywać tabletki nasenne i w niczym jej to nie pomagało.
- Dlaczego tak sądzisz? - Posłała mu zbolałe spojrzenie i wlała do szklanki resztę kawy z ekspresu.
- Co z tego, że śpię pół nocy jak później się budzę i przewracam z boku na bok. - Sięgnęła po cukierniczkę i dosypała więcej cukru niż zazwyczaj. Ostatnio Stephanie coś jej zaproponowała i od tego czasu Heather biła się z myślami. Musiała się o to spytać Ethana, ale nie była pewna jak zareaguje. Od poniedziałku wrócił do pracy, jednak nie obowiązywały go stałe godziny. Czasami wychodził bardzo wcześnie albo wyjeżdżał dopiero po południu.
- Co zażywasz?
- Diazepam, pół tabletki. - Stephanie powiedziała, że to tylko tymczasowe. Na kolejnym spotkaniu miała wpisać jej receptę na inne leki. Heather powoli zaczynała mieć tego wszystkiego dość, a według wszystkich znaków na niebie i ziemi jej terapia dopiero się zaczynała. Ethan wstał zza stołu i położył dłonie na jej ramionach.
- Nie jestem lekarzem, ale spróbuj brać całą tabletkę. - Odłożyła kubek i odwróciła się w jego kierunku.
- Dlaczego?
- Nasz metabolizm działa szybciej. Jesteśmy bardziej odporni na leki. - Heather nie pamiętała kiedy ostatnio brała jakiekolwiek tabletki, ale pokiwała głową. Odkąd przeszła przemianę nie miała nawet grypy. - Chciałaś mnie o coś zapytać. - Zaskoczona uniosła wzrok. Ethan uśmiechał się do niej szeroko.
- Skąd wiedziałeś? - Alfa dotknął lekko jej policzka.
- Masz taki specyficzny wyraz twarzy i co chwila na mnie zerkasz.- Kobieta przełknęła ślinę i wzięła głęboki oddech. Chciała się przygotować do tej rozmowy, ale skoro Ethan sam zaczął nie miała zamiaru zmarnować okazji.
- Mogę wrócić do pracy? - Jego uśmiech zbladł, lecz Heather nie pozwoliła mu dojść do głosu. Uniosła głowę i zaczęła szybko wyrzucać z siebie koleje słowa. - Stephanie uważa, że to świetny pomysł. Mówiła, że powinnam wyjść z domu i wrócić do normalnego funkcjonowania. To pomoże mi wyzdrowieć. - Miała już serdecznie dość siedzenia w zamknięciu. Praktycznie nigdzie nie wychodziła i była znudzona jak mops. Nawet gra na skrzypcach nie przynosiła jej już ulgi. Wilkołak popatrzył na nią z obawą.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? Nie jest za wcześnie? - Energicznie pokręciła głową.
- Jestem pewna. Proszę. - Zawiesiła głos i zerknęła na niego spod rzęs. Widziała, że się nad tym zastanawia. Zmarszczył czoło, a jego oczy uważnie studiowały jej twarz. Po chwili westchnął.
- Jak chciałabyś to zrobić. - Uśmiechnęła się lekko i usiadła na krześle. Jakiekolwiek ślady niewyspania zniknęły w mgnieniu oka.
- Na początku chciałabym zacząć jako obrońca z urzędu. - Myślała nad tym od dłuższego czasu. Nie miała zamiaru tracić czasu w żadnych podrzędnych kancelariach. - Potem pomyślę.
- Sprawdzałaś to wcześniej. - W jego głosie nie było wyrzutu, raczej rozbawienie.
- Tak. - Przemyślała wszystko bardzo dokładnie i to właśnie ta opcja wydała się jej najbardziej rozsądna. Pozwalało jej to na zapoznanie się ze środowiskiem i nawiązanie znajomości. Do tego miała stuprocentową pewność, że ją przyjmą. Zawsze mieli zbyt dużo spraw i za mało personelu.
-Nie mam zamiaru się nie zgodzić, ale jesteś pewna że sobie poradzisz?
- Nie mam problemów z ludźmi tylko z wilkołakami. - Ethan nachylił się i pocałował ją w czoło.
- Niech tak będzie, ale musimy ci kupić samochód. Twój stary...przepadł. - Pamiętał, że miał po niego kogoś wysłać. Jednak w między czasie miał sto ważniejszych spraw na głowie. Heather spuściła wzrok. Nie miała własnych pieniędzy, a auto to nie podkoszulek czy para spodni. - I nawet nie myśl o tym jak o sponsorowaniu. - Przez moment zastanawiała się czy nie czyta jej w myślach. - Skoro chcesz pracować będziesz potrzebowała samochodu.
- Wiem, ale to będzie pożyczka.
***
Siedząc przed Erin Flanagan, Heather nie mogła pozbyć się wrażenia, że szefowa Stanowego Biura Obrońców Publicznych w Wisconsin jest ciągle zdziwiona. Od momentu, w którym Heather weszła przez drzwi ubrana w granatowy komplet od Prady z torebką Vuittona na ramieniu. Gdy zmienna podała jej swoje referencje, kobieta uniosła brwi jeszcze wyżej.
- Muszę przyznać, że jestem zaskoczona. - Heather wyprostowała się na krześle i lekko uśmiechnęła. - Bycie obrońcą z urzędu nie jest spełnieniem marzeń dla wielu prawników. Nie ukrywam, że mamy zbyt wiele spraw i za mało ludzi. Dlatego byłam bardzo szczęśliwa że pani zadzwoniła. - Poprawiła rozwichrzone włosy i spojrzała Heather prosto w oczy. - Ale kiedy zobaczyłam pani referencje... nie mogłam uwierzyć. Nadal nie wierzę. Prawnicy z pani doświadczeniem i z takim wykształceniem nie chcą pracować jako obrońcy z urzędu. Dlatego chcę zapytać co panią do tego skłoniło.
- Niedawno się przeprowadziłam i potrzebuje pracy. Chciałam wykorzystać swoje umiejętności w innych zadaniach niż dotychczas. - Spodziewała się takiego pytania, więc wcześniej przygotowała najbardziej neutralną odpowiedź jaką była w stanie wymyślić.
- W Milwaukee są dziesiątki kancelarii. Mogę zapewnić, że wszystkie zaproponują pani lepsze warunki pracy i o wiele wyższe wynagrodzenie niż ja będę w stanie. Nadal jest pani chętna? - Zmienna pokiwała głową.
- Tak, jeżeli pani jest chętna żeby mnie zatrudnić. - Erin sapnęła głośno i wstała.
- Oczywiście, że jestem chętna. Musiałabym upaść na głowę żeby nie być! Zwłaszcza, że jeden z moich kolegów dwa miesiące temu przeszedł na emeryturę. - Kobieta popatrzyła na zmienną z góry. - Umowę może pani podpisać nawet jutro, ale jeszcze raz powtarzam. Za tą samą, a nawet cięższą pracę dostanie pani o wiele mniejszą pensje.
- Pieniądze nie są moim priorytetem. - Przez chwile mierzyły się wzrokiem, a po chwili starsza z kobiet spuściła wzrok.
- Skoro jest pani zdecydowana to jeszcze dzisiaj chciałabym pokazać jak tutaj pracujemy. Nie możemy sobie pozwolić na to żeby każdy miał osobny gabinet, więc w każdym pomieszczeniu są dwa biurka. - Ruszyła w stronę drzwi, a Heather wstała z krzesła. Erin po drodze opowiadała jej o liczbie aktualnie prowadzonych spraw i podziale obowiązków. Zmienna zaciągnęła się zapachem kurzu i starego papieru uważnie obserwując pracujących ludzi. Wisconsin miało najlepszy system obrońców z urzędu spośród wszystkich pięćdziesięciu jeden stanów. Nie zmieniało to faktu, że średnio jeden prawnik prowadził co najmniej pięć spraw jednocześnie. W czasie oprowadzania Erin zadawała jej z pozoru niewinne pytanie, ale Heather bez trudu dostrzegła, że kobieta ją sprawdza. Wypytywała o statystkę przestępstw z użyciem narkotyków, postępowanie w przypadku gdy oskarżony jest nieletni. Zmienna czuła się na jak na jednym z egzaminów na studiach. Na każde pytanie odpowiadała długo, powołując się na konkretne przepisy. - Mogłaby pani przyjechać jutro na ósmą?
CZYTASZ
Omega
WerewolfHeather Shaw jest najbardziej zaciekłą i bezwzględną prawniczką w całym stanie Illinois. Oskarżenie drży przed mierzącą zaledwie metr pięćdziesiąt trzy delikatną blondynką. Na sali rozpraw nie ma sobie równych, ale poza nią wszystko wygląda inaczej...