12.

20.3K 1.2K 33
                                    

Przez resztę drogi jechali w milczeniu. Ethan był zły na siebie za utratę kontroli, a Heather zbyt przerażona żeby mówić. Niecałe półgodziny później minęli Milwaukee i wjechali na mniej zamieszkały obszar. Niewielkie osiedla oddzielone były od siebie sporymi kępami drzew. Heather mogła wyczuć zmianę w powietrzu. Spaliny ustępowały miejsca zapachowi lasu i czegoś świeższego co jej wilczyca z radością rozpoznała jako jezioro. Kiedy zza drzew mogła już zobaczyć odbicie słońca na powierzchni wody Ethan skręcił w prawo. Wjechali w wąską ulicę. Po obu jej stronach stały niewielkie, piętrowe domy. Wszystkie wyglądały podobnie, jednak przed każdym znajdowało się wysokie ogrodzenie. Jednak, kiedy przez uchylone okno do środka zaczął wpadać intensywny zapach innych wilków Heather zaczęła się nerwowo kręcić się na siedzeniu. 

- Heather. - Ciepła dłoń na jej kolanie wytrąciła ją z natłoku nieprzyjemnych myśli, ale nagły dotyk spowodował,że podskoczyła. - Heather, skarbie to jest twoja wataha. Nie musisz się ich bać. - Mruknęła ciche przeprosiny i zamknęła okno. Według prawa musiał ją oznaczyć, żeby przypieczętować jej rangę i przynależność do stada. Ale tym miał zamiar zająć się później. Teraz chciał pokazać jej dom. Dojechał prawie do końca ulicy i wjechał przez otwartą bramę na wybetonowany podjazd. Zaparkował przed niezbyt okazałym budynkiem. Jedno piętrowym, drewnianym, który przypominał Heather trochę większy domek letniskowy. Po alfie tak potężnej watahy spodziewałaby się czegoś więcej. - Chodź, pokaże ci nasz dom. - Posłusznie wyszła z samochodu i podążyła za nim do drzwi. Od zawsze marzyła o mieszkaniu w centrum miasta. W wielkim, nowoczesnym apartamencie z widokiem na drapacze chmur. Kiedy przemieniła się po raz pierwszy w mieście zaczęła czuć się nieswojo. Drażnił ją ruch, a mocne zapachy przyprawiały o mdłości. Z biegiem czasu nauczyła się ignorować te niedogodności, ale to poza miastem jej wilczyca była spokojniejsza. Przynajmniej teoretycznie, dopóki nie zbliżył się do niej inny wilkołak. 

- Jest bardzo ładny. - Wyszeptała wchodząc do środka. Stanęła w niewielkim przedpokoju i trwożnie spojrzała na swoje dłonie. 

- Jeszcze nie widziałaś całości. - Ethan uśmiechnął się lekko i podszedł do kobiety. Chwycił jej dłonie w swoje i patrzył jak Heather się wzdryga. - Chodźmy. - Podążyła za nim posłusznie ani na moment nie podnosząc wzroku. - To jest pokój dzienny. - Nadal trzymał jej ręce. Omega wciąż była spięta. Zastanawiał się jak to możliwe. Sama jej obecność była dla niego kojąca, a dotyk wysyłał niewielkie iskierki. Nie wiedział czy tego nie czuła, czy nadal się go bała. Po scenie jaką urządził na autostradzie raczej nie powinien być zaskoczony. 

- Mhm. -Rzuciła okiem po salonie przez sekundę zatrzymując wzrok na stojącym obok okna pianinem. Cały dom pachniał jak Ethan. Od dawna nie czuła się tak przytłoczona. Co gorsza nadal trzymał jej rękę, co powodowało uczucie w klatce piersiowej. - Grasz?

- Tak.- Chciał powiedzieć coś więcej, ale nie miał zamiaru tego robić, kiedy Heather nadal patrzyła się w podłogę. Przewrócił oczami i zaprowadził ją do kuchni, która znajdowała się na przeciwko. Było to duże pomieszczenie, połączone z jadalnią. Sam nie gotował nigdy. Jego umiejętności ograniczały się do przygotowania śniadania. - Jesteś głodna? W lodówce powinien być obiad. Przynosi go jedna z naszych delt, Betty. 

- Nie jestem głodna. - Wilkołak niechętnie puścił jej dłoń. 

- Dobrze, jak będziesz miała ochotę na coś to daj mi znać. Możemy zamówić pizzę, albo coś innego.- Uważnie obserwował jej reakcje, ale nie uzyskał niczego poza przytaknięciem. -Heather pamiętasz jak mówiłem ci, że musisz na mnie patrzeć i ze mną rozmawiać? - Otrzymał tylko kolejne skinienie głową. -Popatrz na mnie. -Powoli uniosła głowę. Dopiero teraz mógł zobaczyć jak piękne miała oczy, jasno niebieskie. Jednak uparcie odmawiała spojrzenia prosto na niego. Jej wzrok zawiesił się na lampie. Westchnął cicho i objął jej twarz dłońmi. Delikatnie, ale stanowczo. - Popatrz mi w oczy Heather. - Wydobyła z siebie nerwowy oddech i zrobiła co kazał. Zaskoczyło ją to, że miał brązowe tęczówki, w odcieniu czekolady. Oczekiwała, że zaraz zmienią się w dwa iskrzące się bursztyny, a jego wilk ukarze ją za śmiałość i nie okazanie szacunku. Ale nic takiego się nie stało. Ethan delikatnie przejechał kciukiem po jej policzku. -Bardzo dobrze.- Chciał ją teraz pocałować, lecz był świadomy że jeszcze przez jakiś czas będzie musiał działać powoli. - Przepraszam, że straciłem kontrolę w samochodzie. - Musiał zobaczyć jak bardzo była zaskoczona. Opuścił dłonie i odsunął się od niej na krok. Oprócz Leviego żaden wilkołak nigdy jej nie przepraszał. Najczęściej po prostu udawali, że nie istnieje. Albo karali ją za nawinięcie się pod nogi. 

- W porządku. Nic się nie stało. - Powiedziała bardziej do kafelków na ścianie niż do niego. Ale musiał pogodzić się z tym, że po prostu się go boi. 

- Na pewno?- Znów tylko kiwnęła głową. - Dobrze. Teraz pokaże ci piętro. -Kiedy wchodzili po schodach potknęła się i prawie zleciała na dół. Ethan szedł przed nią, ale zanim zdążyła spaść złapał jej rękę. - Nie masz dzisiaj szczęścia do schodów, co? 

- Chyba nie. - Mruknęła, gdy stanęli na korytarzu. Piętro również nie należało do największych. W holu było tylko troje drzwi. 

- Po prawej jest łazienka, a te drzwi na końcu to coś w stylu mojego gabinetu. Ale możesz z niego korzystać, kiedy tylko chcesz. Zresztą jak ze wszystkiego w domu. - Weszli do pokoju z lewej strony. Heather stanęła na środku sypialni oglądając ją zaciekawiona. Wcale nie należała do największych ani najbardziej luksusowo wyposażonych. Utrzymana była w odcieniach beżu i bieli. W kącie znajdowała się spora szafa, a łóżko stało na środku pokoju. Tutaj zapach Ethana był jeszcze bardziej intensywny.

- Gdzie śpię? - Zapytała po chwili ciszy. 

- W naszej sypialni. - Wiedziała, że tak to się skończy. Podejrzewała, że będzie chciał z nią spać. Jako alfa i jej bratnia dusza miał do tego prawo. Mógł robić co tylko chciał. - Ja przenocuję na kanapie w salonie, aż będziesz chciała inaczej. - Zaskoczona uniosła głowę i bez strachu spojrzała mu w oczy. 

- Dziękuję. - Wykrztusiła, czując rozlewające się wewnątrz ciepło. Ethan popatrzył na nią i uśmiechnął się po raz kolejny. 

- Nie ma za co Heather. Możesz się odświeżyć, a ja pójdę po twoje rzeczy. - Moment chwilowego podekscytowania szybko minął. Alfa nie mógł usługiwać omedze. Uległość i służenie należało do obowiązków najsłabszych wilkołaków. Chciała zaprotestować, ale Ethan zauważył zmianę na jej twarzy i nie pozwolił jej dojść do słowa. - Heather, to nic takiego. - Spojrzała na niego niepewnie, ale nadal się uśmiechał .- Pójdę po bagaże, a ty się przebierz. Dobrze? 

- Mhm. 

- I nie musisz się bać. Jesteś moją bratnią duszą, Musisz przestać zwracać uwagę na moją pozycję. - Łatwo było mu mówić. Chyba nigdy nie znalazł się w pomieszczeniu z osobą, która by go tak onieśmielała. - Heather, przecież wiesz czym jest  bratnia dusza. 

- Mniej więcej. - Mruknęła, starając zignorować jego palący wzrok. 

- Mniej więcej? - Policzki kobiety pokryły się lekkim różem. Ethan zamknął oczy i wziął głęboki oddech. - Nic nie szkodzi. I tak musimy porozmawiać. 

OmegaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz