#1

142 21 6
                                    

To miało być pojutrze. Dwa dni.

Właśnie. Miały być, bo oczywiście ich kochane przyszłe (chociaż już nie aż tak bardzo) teściowe  musiały coś wymyślić. A mianowicie stwierdziły sobie, że przyszli mężowie, aby się lepiej poznać wybiorą się na wspólne zakupy.

Dlatego też, właśnie siedzieli we czwórkę w limuzynie. Kobiety zajęły miejsce na przodzie, aby móc ze sobą porozmawiać, podczas gdy pozostała dwójka została bardziej z tyłu. Z tym, że oni nie rozmawiali. 

Himchan od samego rana był obrażony na cały świat, za to co go spotkało, a Jongup po prostu nie był pewny, czy powinien się odezwać.

-A co wy tak cicho? - nagle wypaliła pani Kim - Rozmawiać, rozmawiać dzieciaczki. Już niedługo staniecie się nierozłączni, więc przestańcie wyglądać, jakbyście się chcieli nawzajem podusić i zacznijcie zachowywać się jak prawdziwa para. 

-Nie jesteśmy parą - mruknął Himchan, przewracając oczami.

-Poprawka - rzuciła kobieta - Jeszcze nie jesteście parą. 

Po tym ponownie odwróciła się do drugiej mamy, aby znów móc rozmawiać o najbardziej nieistotnych rzeczach jakie istnieją. 

-Jestem Kim Himchan - powiedział w końcu starszy patrząc na blondyna wyczekująco.

-Jongup - mruknął w odpowiedzi młodszy, aby po chwili dodać - Ile masz lat?

-A ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

-Mam 21 lat - odparł.

-Tylko? - przekrzywił zdziwiony głowę. 

-Wyglądam na starszego?

-Nie, po prostu ja mam 25, a myślałem, że jesteśmy w tym samym wieku - wytłumaczył wzruszając ramionami. 

Reszta drogi minęła im we względnej ciszy, do czasu, aż dojechali do centrum handlowego, które było ich celem od początku.

-To teraz tak - kobiety odwróciły się do nich. - Jesteście dość popularnym tematem, bo plotka o waszej miłości wyszła na świat jakoś wczoraj, więc-

-Jak to "plotka o naszej miłości wyszła na świat wczoraj"?! - zdenerwował się Himchan.

-Nie przerywaj mi - rzuciła kobieta - Himchan, złap za rękę Jongupa i macie tak chodzić. Do tego wyglądajcie chociaż trochę bardziej szczęśliwie, jeśli nie chcecie poznać bliżej znaczenia słowa wydziedziczenie. 

-Wszędzie są poukrywani paparazzi i tak dalej, więc uważajcie - dodała jeszcze druga, po czym wyszły z samochodu. 

-Co powinniśmy zrobić, hyung? - zapytał młodszy przyglądając się tamtemu.

-A jak myślisz? - odparł sarkastycznie, po czym otworzył drzwi i wyszedł, co po chwili powtórzył  młodszy.

-Więc chodźmy, kochanie - dodał, specjalnie akcentując ostatnie słowo, po czym brutalnie chwycił dłoń Upa i ruszyli razem za ich rodzicielkami. 

Tak jak przewidziały kobiety, wszędzie stali ludzie z aparatami i robili im zdjęcia.

-Jesteśmy aż tak popularnym tematem? - zapytał mniejszy.

-Gdybyśmy nie byli, to raczej nie stalkowali by nas odkąd tylko wyjechaliśmy z domu. - odpowiedział mu starszy.

-Ale aż tak? - młodszy nie dawał za wygraną. 

-A ty co - rzekł Kim - Pierwszy raz wyszedłeś z domu, czy co?

-Po prostu mi nie robili normalnie zdjęć... - wzruszył ramionami.

-Robili - odparł tamten - Po prostu nie zwróciłeś na to uwagi. Jesteś w dziesiątce najbardziej popularnych dzieciaków z Seulu, z resztą tak jak ja. To niemożliwe, żeby nie robili ci zdjęć...

-Średnio interesuję się takimi rzeczami... - stwierdził jasnowłosy. 

Szli tak przez chwilę i, o dziwo, nawet rozmawiali nie wyglądając jak śmierć na wakacjach, kiedy dotarli do sklepu, do którego kierowały się ich mamy. Ale jaki to był sklep...

-Po co tu przyszliśmy? - zapytał Himchan swojej matki. 

-Musimy wam coś wybrać na jutro - uśmiechnęła się brunetka. 

-Ty sobie chyba jaja robisz... - mruknął jeszcze, jednak odpowiedzi już nie dostał. 

-W czym mogę pomóc? - zaraz po wejściu do sklepu podeszła do nich sprzedawczyni - Pewnie szukamy garniturów dla tych dżentelmenów?

- Tak - uśmiechnęła się żywo matka Jongupa. 

-Czy już na ślub? - dopytała jeszcze kobieta, jednak od razu dostała odpowiedź od jednej z matek.

Już chwilę później obydwoje byli w przymierzalniach i zakładali coraz to nowsze i droższe stroje. 

-W tym wyglądasz jak anioł - zaświergotała kobieta, kiedy Jongup wyszedł w ciemnogranatowym garniturze. - Co prawda czarny, ale anioł!

-Też sądzę, że dobrze w nim wygląda - rzekła sprzedawczyni, a już chwilę później spoglądały na drugiego, który również wyszedł w ciemnym garniturze. 

-Weźmiemy te dwa! - krzyknęła uradowana matka biegnąc do kasy. 

-Twoja mama zawsze taka jest? - uśmiechnął się Up. 

-Ta... Zawsze - odparł tamten wracając za materiałową zasłonę, aby zdjąć to, co mieli kupić.


                                              p(¤§¤)b


Kolejny dzień znów przyszedł jakoś za szybko. Jongup miał wrażenie, że tylko zamknął oczy, a już do jego pokoju weszła jego matka, aby ogłosić, iż czas wstawać. Najpierw fryzjer, potem salon urody. Następnie szybkie przebranie się i przejazd do domu państwa Kim. To wszystko działo się dla niego w zdecydowanie zbyt krótkim czasie...

Dopiero co poznał Himchana, nawet nie są kolegami, a już ma być jego narzeczonym...

A co na to Kim?

Ciągle kłócił się ze swoim ojcem, że nie weźmie tego ślubu, jednak kompletnie nic tym nie zdziałał... Nie był w stanie nic zmienić.


-Co tu robisz? - zapytał zdziwiony Himchan, przyglądając się mniejszemu.

-Kazali mi tu przyjechać, więc jestem - odparł drugi wzruszając ramionami. 

Jongup właśnie stał pod domem starszego. Był już ubrany i całkowicie przygotowany, podczas gdy tamten stał przed nim w ręczniku.

-Że w sensie mamy przyjechać razem? - dopytywał Chan.

-Chyba tak - odrzekł młodszy - Mogę wejść?

-Ta, jasne - przesunął się w drzwiach. - Ale dlaczego już tu jesteś? Jeszcze dużo czasu...

-Jak mam być szczery, to mamy pół godziny na dojazd.

-Serio? - starszy wręcz zatrzymał się we wszystkim co robił. Jak to pół godziny?! Przecież dopiero co patrzał na zegar i było jeszcze grubo ponad dwie...

-Może... Ubierz się..? - zasugerował nieśmiało Up.

-A co? - spytał niskim głosem, z tajemniczym uśmiechem na twarzy Kim - Zawstydzam cię?

-Po prostu mamy mało czasu - wytłumaczył szybko wywracając oczami drugi.

-Oj już dobra, dobra - mruknął ciemnowłosy. - Idź do salonu, zaraz będę gotowy. 

Jongup zrobił to co mu kazano. Usiadł na wygodnej, białej, skórzanej kanapie i czekał. Minęło około dwudziestu minut, kiedy do pomieszczenia wszedł już w pełni ubrany i wyszykowany starszy. 

-Jedziemy? - zapytał, na co dostał lekkie skinienie głowy.

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Tadam, jest i pierwszy rozdział ^^

Marriage | Himup Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz