#13

111 13 16
                                    

-Ładnie tu - stwierdził Moon, kiedy tylko weszli na sporych rozmiarów posiadłość.

Lot samolotem zajął im około trzech godziń, potem jeszcze dosyć długa jazda samochodem i wyszło tak, że kiedy przyjechali zaczęło się już ścimniać.

-Dobrze, że ci się podoba - odparła mu pani Kim, a jej mąż w tym czasie zdążył już gdzieś pójść - Zaraz zamówimy coś na kolację, a w tym czasie wy możecie iść się rozpakować. Tylko... Nie wiedziałam do końca, jak wyglądają relację między wami i...

-O co chodzi mamo? - pospieszał zniecierpliwiony Himchan.

-W pokoju dla was jest łóżko małżeńskie, ale jakby co to jest też uszykowany pokój gościnny - wytłumaczyła kobieta, lekko się uśmiechając i jednocześnie zaplatając swoje dłonie. - Ale to już sobie sami ustalcie...

Po czym szybko uciekła w ślady starszego mężczyzny. Zrobiła tak, bo nie chciała na nikogo naciskać ani nic sugerować, a jednocześnie wiedziała, że blondyn mógł polubić jej syna a przy niej może się zawstydzić.

-To jak - zapytał chwilę później starszy, kiedy już obaj byli w pokoju z większym łóżkiem, smutno się uśmiechając - Ja pójdę już do tego drugiego pokoju, a ty bądź sobie tutaj.

-Poczekaj! - zawołał chłopiec, łapiąc bruneta za nadgarstek, kiedy ten chciał wyjść. - To...

-Chcesz spać ze mną? - zdziwił się ciemnowłosy, spoglądając na dłonie chłopca, które cały czas ściskały tę jego.

-Ja tylko... - zaczął lekko zawstydzony już Up - Boję się sam spać w miejscach, których nie znam...

-A mój dom? - kontynuował Chan, lekko unosząc jeden kącik ust. Doprawdy urocze -pomyślał.

-Oglądaliśmy horror, ale bez niego też sam bym nie zasnął - mruknął. - Mogę spać z tobą? Proszę, chociaż pierwszą noc...

-Dobrze - odparł brunet, na co niższy uśmiechnął się z ulgą - Ale...

-Zawsze jakieś ale...- stwierdził smutno Moon.

-Odpowiedz mi na kedno pytanie, które nurtuje mnie od lotu samolotem - rzekł - Ufasz mi?

-Co to za pytanie, hyung?

-Ufasz mi, czy nie? - kontynuował starszy. - Po prostu odpowiedz.

-Chyba tak - Jongup spuścił głowę - W końcu jesteś dla mnie miły i pomagasz mi... Razem mieszkamy...

-Tylko dla tego?

-Jest coś jeszcze?

-A powinno? - nie zrozumiał blondyn.

-Nie wiem. Może.

- Przez ten krótki czas, jaki cię znam, byłeś dla mnie lepszy niż cała moja rodzina przez ostatnie... - stwierdził w końcu chłopiec - w sumie zawsze... I nie zrobiłeś mi nigdy krzywdy...

Nim jasnowłosy zdążył zareagować, drugi szybko oplótł go rękami przyciągając do szczelnego uścisku. Jednak nie bronił się przed nim, a wręcz odwzajemnił go.

-Normalnie sądziłbym, że nie powinienem cię tak przytulać - rzekł po chwili Chan - Ale zważywszy na to, że twoi rodzice tego nie robili... Ja to nadrobię. Poza tym, skoro mi ufasz, to chyba nie będzie to złe.

-Ale wiesz, że to nie oznacza, że musisz to robić na każde wspomienie o mojej rodzince? - zaśmiał się niższy.

-Wiem. A teraz... może chodźmy na tę kolację, hm?

Niższy zgodził się, bo jakby nie patrzeć lekko już zgłodnaiał. Ruszyli więc do kuchni, gdzie siedziała już pozostała trójka, którzy kiedy tylko chłopcy weszli dziwnie na nich spojrzeli, a po chwili szeroko (oczywiście najszerzej pani Kim) się uśmiechnęli.
Blondyn dopiero povchwili zauważył o co chodzi, przez co od razu chciał zabrać rękę, którą jak się okazało cały czas trzymał jego mąż, jednak ten tylko mocniej ją ścisnął, jakby chciał mu powiedzieć, że to w porządku.

Marriage | Himup Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz