#9 cz.2

110 16 4
                                    

Ostatnie dwie lekcje minęły blondynowi we względnym spokoju, bo w końcu Wonsik siedział u dyrektora. Już wychodził że szkoły, stojąc na placu, kiedy poczuł, że ktoś łapie go za ramię i odwraca w swoją stronę.

-Jongup, ja chce ci tylko pomóc - powiedział Taehyung, nadal trzymając go. - Tylko powiedz mi, co się dzieje. Kto cię bije?

-Prosiłem, żebyś się tym nie interesował - odparł Moon strącając go z siebie.

-Ale Jongup, ja naprawdę nie chcę patrzeć jak cierpisz - rzekł wyższy - Więc proszę, powiedz kto to...

-Zostaw mnie po prostu - rzucił blondyn - Co, chcesz informacje o tym sprzedać jakiejś gazecie? A może założysz na ten temat bloga?

-Nie mam takiego zamiaru - bronił się ten. - Ja naprawdę chcę tylko...

-Jongupie~ - zawołał nagle ktoś - Idziesz już?

-Już idę Hyung - odkrzyknął młodszy, po czym zwrócił się do swojego wcześniejszego rozmówcy - Pójdę już, zobaczymy się jutro.

-A może to on cię pobił? - zapytałam podejrzliwie Tae, jednak kiedy tylko jasnowłosy zaczął zaprzeczać, ten szybkim krokiem kierował się w stronę samochodu Kima.

-Kim jesteś? - zapytał starszy, wysiadając z pojazdu, aby móc porozmawiać z chłopcem.

-Nazywam się Kim Taehyung - odparł szybko ten - I mam do ciebie jedno pytanie. Dlaczego pobiłeś Jongupa?

-Dlaczego zrobiłem co? - zdziwił się wyższy.

-Widziałem jego ciało,w jakim stanie się znajduje, więc nie zaprzeczaj tylko od razu lepiej się przyznaj - oskarżał młodszy.

-To nie ja mu to zrobiłem - westchnął ten.

-Taehyung, mówiłem ci przecież, że to nie on i w ogóle masz się w to nie mieszać! - warknął blondyn, podchodząc do nich. - Hyung, jedyny już proszę.

-Jasne - odparł Himchan, wsiadając z powrotem do auta, jednak zdążył jeszcze rzucić do Tae - Do widzenia.

-O co z tym chodziło? - pytał ciemnowłosy, prowadząc pojazd.

-Mieliśmy dzisiaj w-f, zobaczył mnie bez koszulki, zaczął podejrzewać wszystkich dookoła - odparł młodszy.

-To twój przyjaciel?

-Kumpel, nie mam przyjaciół - rzekł młodszy - I naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego tak chce się dowiedzieć prawdy, bo szczerze to nie gadaliśmy aż tak często.

-Yhm... - mruknął ten - A oprócz tego stało się jeszcze coś ciekawego?

-Nie - skłamał chłopak. Przecież nie powie mu, że próbowali to zabić podczas gry w piłkę nożną...

-Więc w porządku - rzekł brunet.

-Ale Hyung - odezwał się po chwili Jongup - Gdzie jedziemy? Z tego co wiem to ro nie jest droga do domu...

-Bo to nie tam jedziemy - rzekł Himchan.

-Więc gdzie?

-Nasz ślub za dwa dni. Trzeba kupić garnitury - powiedział starszy.

-Tylko dwa dni? - zdziwił się jasnowłosy.

-Szybko minęło, co? - zaśmiał się smutno brunet. - Ale tak. Już bardzo mało czasu...

-A czy nie moglibyśmy iść w tych strojach, co byliśmy na zaręczynach?

-Wytłumacz to mojej matce - westchnął brunet.

-Myślę, że da się zrobić - stwierdził blondyn - Jest bardzo miła i uprzejma.

-Faktycznie, moja mama jest niczego sobie - potwierdził chłopak - Jednak co do ubrań jest bardziej wymagająca.

W mniej więcej takich rozmowach, które skończyły się na temacie jedzenia, jechali aż do momentu w którym znaleźli się przed budynkiem.

To było dokładnie to samo miejsce, w którym kupili ubrania na zaręczyny. Kobiety stały przed wejściem czekając już na nich.

-Channie, Jongupie! - zaświergotała pani Kim. - Jesteście w reszcie!

-Dzień dobry - przywitali się obaj.

Jongup starał się unikać wzroku swojej macochy. Nie miał zamiaru się z nią kontaktować, nienawidził jej tak jak całej swojej rodziny.

-Moon Jongup - rzuciła w końcu twardo pani Moon. - Dlaczego wyniosłeś się z domu, nie kontaktując się z nami?!

-Rozmawiałem z Daehyunem, miał wam przekazać, że zmieniam dom - odparł blondyn, nadal nie podnosząc na nią wzroku.

-Przekazał, co nie zmienia tego, że dowiedzieliśmy się po fakcie - mruknęła kobieta. - To nie jest zachowanie grzecznego chłopca.

-Może nie jestem już grzecznym chłopcem? - Up uniósł głowę.

-Może dokończycie tę rozmowę... Kiedyś? - rzekł Himchan, patrząc porozumiewawczo na swoją mamę - Myślę, że powinniśmy już wejść.

-Oh tak, tak - potwierdziła brunetka, rozumiejąc o czym mówi jej synek - Musimy już iść, mamy umówioną godzinę.

-Oczywiście, już wchodzimy - pani Moon sztucznie się uśmiechnęła, po czym jako pierwsza pospiesznie weszła do środka.

-Sztuczna żmija - warknęła druga kobieta, czym wywołała lekki uśmiech ma twarzy najmłodszego, po czym również przekroczyła próg sklepu.

Zakupy, jak to z kobietami bywa, trwały dosłownie w nieskończoność. Chłopcy co chwila musieli zakładać nowe, inne od poprzednich stroje, aby następnie je zdjąć i ubrać kolejny.
Kiedy już mieli w końcu te garnitury, nadeszła pora na dobranie butów, a potem butonierek, na szczęście jednak to poszło szybciej.

Po około pięciu godzinach spędzonych w sklepie w końcu udało im się wyjść i wrócić do domu.

-Nigdy więcej nie idę z nimi na zakupy - stwierdził Himchan, kiedy weszli do ich mieszkania.

-Popieram - mruknął drugi, po czym razem udali się do salonu, aby odpocząć. - Ale Hyung...

-Hm? - ciemnowłosy spojrzał pytająco na blondyna.

-Nasz ślub jest o której godzinie? - zapytał niepewnie.

-Z tego co wiem, to o 12? - odparł Kim.

-Aha - rzekł Moon. - Czyli pojutrze od rana będziemy oficjalnie razem...

-Teoretycznie to oficjalnie jesteśmy razem od bankietu - stwierdził starszy.

-Oj wiesz o co mi chodzi.... - mruknął blondyn.

Marriage | Himup Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz