#4

119 18 6
                                    

-Mamo, błagam cię zrób z tym coś - prosił Himchan. 

Zaraz po powrocie do domu poszedł do jej gabinetu, aby chociaż spróbować jeszcze coś zrobić. Na szczęście jego ojca nie było wtedy w domu. Zapewne wtedy nie mógłby nawet o tym wspomnieć...

-Kochanie, wiesz że nie mogę - mruknęła kobieta łapiąc swojego syna delikatnie za dłoń - Ale powiedz mi, dlaczego tak bardzo tego nie chcesz? Nie twój typ chłopca, czy co?

-Zrozum, że tu nie chodzi tylko o mnie... - westchnął patrząc jej głęboko w oczy - To prawda, ja również bardzo nie chcę tego ślubu, ale oprócz tego, że tak martwisz się o mnie jest jeszcze druga strona, która tego ślubu nie chce jeszcze bardziej niż ja. 

-O czym mówisz? - dopytywała pani Kim.

-Ten chłopiec... Jongup - zaczął - On naprawdę ma powody, żeby nie żenić się ze mną...

-Jakie powody? - kobieta dalej nie rozumiała.

-Jego matka ani siostra nie żyją, ciężko mu tak samemu... - rzekł smutno się uśmiechając - A do tego nawet nie jest gejem mamo. On nie lubi chłopców.

-Naprawdę? -zdziwiła się - Pani Moon mówiła, że Jongup nie ma zbyt dużych argumentów aby sprzeciwić się temu ślubowi... Ale nawet jeśli, to ten ślub musi się odbyć. To połączy nasze firmy, będziemy silniejsi, wy będziecie silni razem, a on może przestanie być samotny, hm?

-Ten biznes jest ważniejszy od naszego szczęścia? - szepnął Himchan, spuszczając głowę.

-Wiesz, że to nie tak skarbie... - kobieta mocniej ścisnęła jego dłoń - Po prostu chcemy wam zapewnić dobrą przyszłość. Wasi ojcowie bardzo się o was martwią, to dlatego są tacy dla was. Chcą dla was dobrze... To będzie dla was dobre...

-Nie mogę nic zrobić? - zapytał jeszcze - Chłopiec naprawdę mocno tego nie chce, a i ja nie jestem do końca szczęśliwy...

-Przykro mi kochanie, ale ten ślub się odbędzie - powiedziała jeszcze kobieta.

Chwilę później Himchan wstał i wrócił prosto do swojego pokoju. Nie mógł uwierzyć, że nawet on, ten który się nie poddawał i zawsze walczył o swoje, nagle nie ma kompletnie nic do powiedzenia i to jeszcze na temat jego własnego ślubu i przyszłości.

~w tym samym czasie~

-Ojcze proszę, nie pozwól na ten ślub - rzekł błagalnie Jongup. Nawet po tym co powiedział Himchan, on nie zniechęcał się. Nie mógł zawrzeć tego małżeństwa, po prostu nie mógł...

-Ten ślub się odbędzie - odparł twardo pan Moon, nawet nie spoglądając na swojego syna znad papierów - Jesteście już narzeczeństwem, więc to tym bardziej potwierdza niepodważalność tej decyzji.

-Tato - szepnął, nie wierząc w to co robi...Uklęknął przed nim składając ręce.

 W całym swoim życiu tylko raz błagał go o coś w ten sposób. Tylko raz, kiedy dowiedział się, że jego rodzina zginęła błagał go, aby zrobił cokolwiek, żeby ich uratować. Nigdy więcej. "Tato" również więcej po tym nie powiedział.

-I co, teraz będziesz mnie błagał? - zakpił mężczyzna, w końcu spoglądając na swojego nieugiętego syna, który nie odpowiedział na jego zaczepki.

-Błagam, nie pozwól na ten ślub - szepnął chłopak, ciągle nie patrząc na starszego.

-Przestań się płaszczyć i po prostu już idź - odparł tylko pan Moon - I tak już nic nie zmienisz.

Chłopak już miał zamiar się pozbierać i po prostu odejść do swojego pokoju, jak zawsze robił gdy było mu smutno, kiedy drzwi gabinetu otwarły się, a w nich stanął Youngjae, jego starszy brat.

Marriage | Himup Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz