#16

98 15 24
                                    

-Stało się coś? - zapytała pani Kim.

-Nowożeńcy się pokłócili - rzekł Guk, wzruszając ramionami.

-Jak to pokłucili? - ożywiła się kobieta. - Krzyczałeś na naszego maluszka?

-Ja pierdolę - westchnął niesłyszalnie Chan. Od kiedy to jego rodzina tak polubiła JEGO męża? Kto im w ogóle pozwolił o nim tak mówić?

-Himchan na niego nawrzeszczał - naskarżyła Taeyon naciskając na ostatnie słowo i patrząc wrogo na brata.

-Nie tak cię wychowałam, Kim Himchanie! - krzyknęła, po czym wyganiając go z kanapy szybko nakazała iść do chłopca i błagać o wybaczenie, a przy okazji zawołać na posiłek. W końcu jedzenie jest bardzo ważne.

Brunet powoli zaczął zbliżać się do ich wspólnego pokoju. Chociaż pewnie teraz już młodszy nie będzie chciał z nim mieszkać. Niespiesznie nacisnął klamkę i wszedł do środka, gdzie ujrzał kupkę nieszczęścia zawiniętą na łóżku.

-Jongup? - zapytał cicho, jednak nie otrzymał żadnej reakcji, więc podszedł bliżej i usiadł na brzegu. Dopiero wtedy blondyn łaskawie obdarzył go spojrzeniem.

-Odejdź - mruknął, próbując zepchnąć go stopami z mebla.

-Przestań - zaśmiał się Chan, mimo iż zdawał sobie sprawę, że młodszy mógł się na niego obrazić.

-Odejdź - powtórzył Up bardziej stanowczo - Miałeś rację. Za dużo się boję i jestem dzieciakiem, więc teraz będę jak poważny mężczyzna i nie będę z tobą spał ani cię przytulał i będę całkowicie samodzielny. Więc możesz sobie iść.

-Ale ja nie chcę odchodzić - rzekł Himchan, próbując złapać go za rękę, jednak ten szybko ją zabrał - To co powiedziałem... Nie powinienem. To nie jest prawda. Faktycznie zachowujesz się czasem jak dzieciak, ale przecież masz do tego prawo, bo jesteś jeszcze młody. Więc proszę nie obrażaj się już i chodź teraz ze mną na obiadek, hm?

-Nie obraziłem się hyung, bo masz  rację. Jestem słaby i wszystkiego się boję - rzucił Up, wstając i kierując się do wyjścia - Ale pójdę na obiad. Jestem głodny.

-Jasne - mruknął smętnie brunet, wlokąc się za nim..

~~~~~~~

Następne dwa dni to było tylko bieganie po sklepach, sprzątanie i gotowanie. W końcu święta. Jednocześnie były to dwa najdłuższe w życiu Himchana dni, kiedy to pewien niski blondynek strzelał fochy i uciekał przed konfrontacją z nim. Chyba nie trzeba mówić, że Kim musiał przenieść się do pokoju gościnnego.

Jednak kiedy tylko nastał ten magiczny wieczór, kiedy przyjechała też Seorin, druga siostra Himchana, wszystko się zmieniło.

-Jako głowa rodziny, chciałbym wszystkim z nas życzyć wesołych świąt - stwierdził pan Kim. Siedzieli już wtedy po wieczerzy przygotowanej przez kobiety w salonie, a w tle leciały piękne kolędy - Co roku był to dla nas wyjątkowy i magiczny czas, kiedy to spotykaliśmy się całą rodziną. Na te święta nasza rodzina się powiększyła, o Jongupa, i mam nadzieję, że już wszystkie święta będzie on spędzał z nami.

-Dziękuję - odparł nieśmiało blondyn. W końcu zyskał rodzinę, która się o niego troszczyła.

-No, a teraz czas na prezenty - zawołała radośnie najstarsza kobieta, niszcząc tym samym tę cudowną chwilę. No ale còż. Przecież to tylko o tym wszyscy myślą po jedzeniu - To może właśnie zacznijmy od naszego maluszka, bo to jego pierwsze święta z nami.

-Przepraszam, ale mogłaby mnie pani tak nie nazywać? - powiedział cicho Up, krzywiąc się na przezwisko. Oj źle mu się ono kojarzyło...

-Oh, oczywiście - kobieta lekko się speszyła, jednak szybko jej przeszło i podała mu duże, niebieskie pudełko.

Marriage | Himup Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz