#2

134 19 6
                                    

-Nie wychodzisz? - zapytał starszy. Byli na miejscu już dłuższą chwilę, jednak blondyn nadal siedział nieruchomo, bez zamiaru wyjścia. -Wszystko w porządku?

-Hyung... Nie chcę tam iść... - szepnął spuszczając głowę Moon.

-Jongup - mruknął Himchan, wzdychając cicho - Wiesz, że już nic nie jesteśmy w stanie zmienić...

-Wiem hyung... - rzekł Up - Ale nadal... To boli...

-Boli? - zdziwił się drugi - Jongup, czy ty... Miałeś kogoś, ale musieliście się przez to...?

-Nie hyung, to nie to... - zaśmiał się smutno.

-Więc..?

-Nie jestem pewien, czy powinienem ci o tym mówić hyung... - młodszy nadal miał spuszczony wzrok.

-Jongup - rzekł starszy, jednak bez reakcji - Hej, Jongup spójrz na mnie.

-Nie chcę...

-Nie lubisz mnie, co? - westchnął większy - Wiesz co jest dla mnie najśmieszniejsze w tym wszystkim?

-Hm...?

-Znamy się od wczoraj, nic o sobie nie wiemy, a oni każą nam być razem - stwierdził, z małym uśmiechem - A gdyby któryś z nas, dajmy na to, miał dziewczynę?

I wtedy stało się coś dziwnego. Himchan spojrzał na Jongupa, który zaczął płakać. Łzy spływały po jego policzkach, niczym woda spływająca z gór, aby po chwili spaść na jego ciemną koszulę. 

-Hej, mały - szepnął Chan, lekko zaniepokojony zachowaniem chłopaka - Powiedz mi co jest?

-J-ja... - wyjąkał - Po prostu t-tego nie chcę...

-Wiem, ja też nie... - ciemnowłosy delikatnie dotknął jego ramienia. - Ale teraz musimy to wytrzymać... Nie możemy dać im tej satysfakcji i się poddać, hm?

-Jasne... - szepnął ocierając policzki - Więc chodźmy, czy coś...

-Tak, chodźmy - starszy otworzył drzwi, po czym obszedł samochód, aby otworzyć te z drugiej strony dla Upa.

Kiedy ten tylko wyszedł, obaj od razu złapali się za ręce splatając ze sobą palce, tak jak kazali im rodzice, po czym ruszyli do wejścia. 


Pomieszczenie, w którym wszystko się odbywało było zdecydowanie zbyt. Ściany w kolorze jasnego błękitu i ciemna podłoga doskonale do siebie pasowały. Na całej sali rozmieszczone było zapewne o wiele za dużo stołów, zastawionych jedzeniem do tego stopnia, że aż dziwne, że nie pękły. Do tego wszędzie jakieś pozłacane bibeloty czy szklane żyrandole. Niepotrzebny przepych - pomyślał Himchan. 

-Chanie, kochanie - nagle z połowy sali dało się usłyszeć głos jego matki - Już jesteście?

-Tak - odparł oschle, delikatnie ją przytulając na powitanie - Jesteśmy.

-Dzień dobry, pani Kim - powiedział po chwili Up, lekko się kłaniając.

-Witaj kochanie - odrzekła radośnie - Płakałeś? Coś się stało?

-N-nie - rzucił niemal od razu, łapiąc się za policzki. No tak, zanim wyszedł nawet nie spojrzał w lusterko, czy cokolwiek. - Wszystko w porządku...

-Tak płakał i nie, nie jest w porządku - stwierdził jednak Himchan, puszczając dłoń młodszego. 

-Co masz na myśli synku? - zdziwiła się kobieta.

-Jak możesz nie wiedzieć? - chłopak zmarszczył brwi - Zmuszacie nas do miłości, której nie chcemy! Jak możesz się jeszcze pyt-

-Chłopcy - nagle do rozmowy dołączył się głęboki, męski głos. - Co się dzieje?

Marriage | Himup Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz