#22

90 14 20
                                    

Po dwóch dniach leżenia w szpitalu, Jongup w końcu mógł wrócić do domu. Jechał właśnie ze swoim mężem samochodem, trochę rozmawiali o wszystkim co przyszło im na myśl, jednak kiedy już weszli do budynku zastali tam kogoś, kogo spodziewali się akurat najmniej.

-Przyjechaliście w końcu - rzekła pani Moon, mierząc chłopców wzrokiem. Szczerze nie lubiła ani jednego, ani drugiego, a w ich posiadłości nie musiała tego nawet ukrywać.

W salonie młodego małżeństwa siedzieli teraz państwo Moon wraz z pozostałymi dwoma synami, jak i państwo Kim wraz z Yonggukiem. Żadne z nich nie wyglądało na zadowolone wzajemnym towarzystwem, tylko Daehyun wymieniał czasem pojedyńcze zdania z Gukiem.

-Kto was tu w ogóle wpuścił? - zdziwił się Himchan, łapiąc blondyna za rękę, chcąc mu tym dodać odwagi. W końcu młodszy zawsze, kiedy widział swoich rodziców, mimowolnie się spinał, a ciemnowłosy doskonale do wyczół.

-Wszystkich swoich gości witasz tak miło? - tym razem odezwał się Jae, z tym swoim szyderczym uśmieszkiem.

-Ja ich wpuściłam - przerwała mu mama Chana, nie chcąc dopuścić do kolejnej kłótni - Przyjechali odwiedzić Jongupa.

-M-mnie? - lekko wystraszył się chłopiec, na co jego ojciec tylko krótko się zaśmiał.

-Nie dzwonisz, nie piszesz, nie odwiedzasz nas - stwierdził Daehyun, z nutką zmartwienia w głosie. Jasnowłosy jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że była ona całkowicie udawana - Nie wiemy co się z tobą dzieje. Martwimy się i tęsknimy.

-Nie udawajcie, że nagle was interesuję - prychnął Up, spuszczając wzrok.

-Zawsze nas interesowałeś - odparł łatwo Youngjae, jednak sztuczność z jaką to wypowiadał można było wyczuć na kilometr, przez co został zgromiony wzrokiem przez swojego starszego brata - Interesowało nas czy idziesz do szkoły, czy nie przynosisz wstydu naszej rodzinie, czy nie zostajesz zbyt mocno pobity. To zawsze było dla nas ważne.

-Mógłbyś sobie już to odpuścić - zaśmiał się gorzko najmłodszy - Sądziłem, że skoro już z wami nie mieszkam będę miał w końcu spokój...

-Ależ maluszku - ponownie odezwał się Jae specjalnie używając tego przezwiska, na co blondyn mocniej zacisnął dłonie.

-Mówiłem ci już zbyt wiele razy, że masz mnie tak nie nazywać - wręcz warknął Up.

-Po co przyjechaliście? - tym razem przerwał im Himchan, chcąc zakończyć to obrażanie jego ukochanego - Tak na serio.

-Chcemy, a w zasadzie wy chcecie, nawiązać współpracę z pewną grupą produkującą materace. Będą idealnymi partnerami dla waszego hotelu  - oświadczył pan Moon, patrząc surowym wzrokiem na małżeństwo - Musicie tylko, jako prawni zarządcy, podpisać dokukenty.

-Skąd pewność, że my chcemy nawiązać z nimi współprace? - rzucił, lekko zirytowany Himchan - Przecież jak powiedzieliście, to my jesteśmy właścicielami.

-Firmę dziedziczycie po nas, więc powinniście nadal nas słuchać - wzruszyła ramionami macocha Upa - Poza tym to dobra firma. Nic na tym nie stracicie.

-Wyjdźcie z naszego domu - warknął brunet, patrząc wrogo na swoich teściów i ich synów. Miał już serdecznie dosyć tego, jak zachowują się ci ludzie w jego domu.

-Co? - mruknęła kobieta, mrużąc oczy.

-To co słyszeliście. Wyjdźcie z naszego domu - mówił przez zaciśnięte zęby, na co rodzina Moon obrażona odeszła. Jednak zanim to zrobili, Daehyun niespodziewanie podszedł jeszcze do swojego młodego braciszka i mocno go przytulił.

Marriage | Himup Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz