#6

100 17 1
                                    

Himchan nie wiedział nawet co bardziej go zdziwiło: to, że Jongup jest w szpitalu, czy to, że i jego o tym poinformowano. Jednak skoro już mu otym powiedziano, to stwierdził, że głupio byłoby nie przyjechać do niego.

Dlatego też właśnie stał przed drzwiami jego sali, przed którą nie było nikogo. W środku, oprócz pacjenta, również było pusto. To dla Kima było trochę smutne, że nikogo nie interesuje stan zdrowia chłopca.

-Cześć młody -przywitał się siadając obok łóżka, jednak nie oczekiwali odpowiedzi. W końcu młodszy głęboko spał...

-Coś ty musiał zrobić, że aż tak cię załatwili, hm?- mówił głęboko wieżąc, że ten jednak go słyszy, a on wcale nie gada sam do siebie.

-Mam nadzieję tylko, że wypuszczą cię stąd przed naszym ślubem -zaśmiał się - Chociaż w sumie to nie. Może wtedy by go odwołali i nie musialbyś się tak męczyć...

Po tej wypowiedzi dopiero dokładnie przyjrzał się młodszemu. Całe jego ciało pokrywały siniaki i rozcięcia, a do rąk jak i klatki piersiowej poprzyczepiane były jakieś kabelki i rurki.

-Mogę? - nagle drzwi sali otworzyły się, a w nich stanął ciemnowłosy chłopak.

-A ty to...- dopytywał Chan.

-Moon Daehyun. Jego brat. - stwierdził wskazując na śpiącego.

-Ah, no tak. Mówił o was i to bynajmniej nie pochlebnie. - zaśmiał się cicho - Po co tu przyszedłeś? Sprawdzasz czy jeszcze żyje, czy już możecie mu kopać grób, czy co?

-Sądzisz, że aż tak go nienawidzę?

-Tak. Tak właśnie sądzę. -odparł prosto Kim.

-I dobrze sądzisz...- do ich uszu dotarł stłumiony głos Upa.

-Obudzileś się - stwierdził starszy Moon.

-A co? Już macie dla mnie trumnę?- warknął blondyn -Jeśli tak, to po prostu mnie dobijcie. Zrobicie mi przysługę...

-Jongup, wiesz że to nie do końca tak -próbował się tłumaczyć- Ojca po prostu trochę poniosło...

-Chwila, chwila -przerwał mu Himchan - Wasz ojciec mu to zrobił? Dlaczego?

-Bo miałem własne zdanie -wtrącił leżący.

-Sprzeciwił się jego woli - poprawił go brat.

-Jego wolą jest chujowa.

-Dba o naszą przyszłość- rzekł starszy Moon.

-No właśnie. Dba o waszą przyszłość, moim kosztem - stwierdził blondyn. - Po co tu przylazłeś?

-Sprawdzić jak się czujesz - odparł już o wiele łagodniej starszy.

-Czuję się źle! Wiesz więc możesz iść! -fuknął najmłodszy.

Tak więc Daehyun zrobił. Powolnym krokiem udał się do wyjścia ciężko wzdychając, a przy najbliższym śmietniku wyrzucił list, które ze sobą przyniósł. Kolejna próba przeprosin poszła się jebać...

Tymczasem, Jongup zamknął oczy, kiedy tylko usłyszał, że drzwi się zamykają.

-Po cholerę on tu przylazł? - zapytał cicho. 

-Może się o ciebie martwił... - odparł wyższy.

-Gdyby tak było, pomógłby mi... - stwierdził ten - A ty, skąd się tu wziąłeś?

-Dzwonili po mnie - rzekł Chan - Mówili, że jesteś w szpitalu. 

-I co, że jestem w szpitalu? - młodszy nie rozumiał - Nie umieram. Po co ty tu?

Marriage | Himup Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz