Himchan nie wiedział nawet co bardziej go zdziwiło: to, że Jongup jest w szpitalu, czy to, że i jego o tym poinformowano. Jednak skoro już mu otym powiedziano, to stwierdził, że głupio byłoby nie przyjechać do niego.
Dlatego też właśnie stał przed drzwiami jego sali, przed którą nie było nikogo. W środku, oprócz pacjenta, również było pusto. To dla Kima było trochę smutne, że nikogo nie interesuje stan zdrowia chłopca.
-Cześć młody -przywitał się siadając obok łóżka, jednak nie oczekiwali odpowiedzi. W końcu młodszy głęboko spał...
-Coś ty musiał zrobić, że aż tak cię załatwili, hm?- mówił głęboko wieżąc, że ten jednak go słyszy, a on wcale nie gada sam do siebie.
-Mam nadzieję tylko, że wypuszczą cię stąd przed naszym ślubem -zaśmiał się - Chociaż w sumie to nie. Może wtedy by go odwołali i nie musialbyś się tak męczyć...
Po tej wypowiedzi dopiero dokładnie przyjrzał się młodszemu. Całe jego ciało pokrywały siniaki i rozcięcia, a do rąk jak i klatki piersiowej poprzyczepiane były jakieś kabelki i rurki.
-Mogę? - nagle drzwi sali otworzyły się, a w nich stanął ciemnowłosy chłopak.
-A ty to...- dopytywał Chan.
-Moon Daehyun. Jego brat. - stwierdził wskazując na śpiącego.
-Ah, no tak. Mówił o was i to bynajmniej nie pochlebnie. - zaśmiał się cicho - Po co tu przyszedłeś? Sprawdzasz czy jeszcze żyje, czy już możecie mu kopać grób, czy co?
-Sądzisz, że aż tak go nienawidzę?
-Tak. Tak właśnie sądzę. -odparł prosto Kim.
-I dobrze sądzisz...- do ich uszu dotarł stłumiony głos Upa.
-Obudzileś się - stwierdził starszy Moon.
-A co? Już macie dla mnie trumnę?- warknął blondyn -Jeśli tak, to po prostu mnie dobijcie. Zrobicie mi przysługę...
-Jongup, wiesz że to nie do końca tak -próbował się tłumaczyć- Ojca po prostu trochę poniosło...
-Chwila, chwila -przerwał mu Himchan - Wasz ojciec mu to zrobił? Dlaczego?
-Bo miałem własne zdanie -wtrącił leżący.
-Sprzeciwił się jego woli - poprawił go brat.
-Jego wolą jest chujowa.
-Dba o naszą przyszłość- rzekł starszy Moon.
-No właśnie. Dba o waszą przyszłość, moim kosztem - stwierdził blondyn. - Po co tu przylazłeś?
-Sprawdzić jak się czujesz - odparł już o wiele łagodniej starszy.
-Czuję się źle! Wiesz więc możesz iść! -fuknął najmłodszy.
Tak więc Daehyun zrobił. Powolnym krokiem udał się do wyjścia ciężko wzdychając, a przy najbliższym śmietniku wyrzucił list, które ze sobą przyniósł. Kolejna próba przeprosin poszła się jebać...
Tymczasem, Jongup zamknął oczy, kiedy tylko usłyszał, że drzwi się zamykają.
-Po cholerę on tu przylazł? - zapytał cicho.
-Może się o ciebie martwił... - odparł wyższy.
-Gdyby tak było, pomógłby mi... - stwierdził ten - A ty, skąd się tu wziąłeś?
-Dzwonili po mnie - rzekł Chan - Mówili, że jesteś w szpitalu.
-I co, że jestem w szpitalu? - młodszy nie rozumiał - Nie umieram. Po co ty tu?
CZYTASZ
Marriage | Himup
FanfictionParing: Himup Kim Himchan to syn właściciela jednej z lepiej prosperujących firm w Seulu. Moon Jongup jest w podobnej do niego sytuacji, jednak on jest przegrany już na starcie. Jak może się skończyć ta historia, kiedy ich rodzice całkowicie oszal...