#25

143 13 7
                                    

Pierwsze dwa tygodnie minęły bardzo monotonnie, odkąd wróciłam z Kylie do Nowego Jorku. Głównie ten czas przesiedziałam w domu. Kiedy zaczął się kolejny tydzień wróciłam na uczelnię i na praktyki. Ah, NYU, kochanie moje jedyne! 

Akurat siedziałam na swoim "dyżurze", kiedy do pokoju wleciała zdyszana Kylie.

- Dziewczyno, co ci? - zaśmiałam się.

- Zabij mnie. - powiedziała z śmiertelnie poważną miną. - Weź mnie zabij tu i teraz.

- A może najpierw jakaś kolacja? - zażartowałam. - Usiądź, weź głęboki wdech i powiedz co się stało, może być?

- Trafił do nas taki cholernie zabójczo przystojny Logan, złamał rękę, kiedy robił jakieś akrobacje czy coś, no i... - rozkręciła się, ale przyłożyłam jej dłoń do ust, żeby się ucieszyła.

- Zakochałaś się. - powiedziałam. - To moja diagnoza. Nie da się wyleczyć tego ścierwa. Po prostu się z tym pogódź. 

- Wiem! - jęknęła. - Dlatego rozkazuję ci mnie zabić. 

- Aa, bby gurl! - pstryknęłam palcami jak diwa. - Będziesz z tym żyć, tak ja! Życie bez cierpienia to nie życie.

- Ale ja nie chcę wyglądać jak gówno jal ty, odkąd zerwałaś z Zaynem. - skrzywiła się. - Cóż. - uderzyła dłońmi o uda. - Zostaje mi harakiri.

- Dzięki bardzo, wiesz? - rzuciłam w nią poduszką. - Nie zerwaliśmy z Zaynem, bo nie było czego zrywać. Nie byliśmy parą, my po prostu pieprzyliśmy się jak króliki po kokainie. 

- Zmieniłaś się, Ven. Tyle ci powiem. A teraz, pardon, ale idę się zabić. - powiedziała i wyszła.

Nienawidziłam momentów, w których Kylie miała rację. Czyli za każdym razem kiedy rozmawiałyśmy. No dobra, nawet jak nie rozmawiałyśmy to też miała rację. Ugh.

I czajcie ten moment, kiedy wyszłam sobie po kawę, nie? No, ja se wracam i co?

- O mój boże! - wrzasnęłam.

Cóż, Kylie i zapewne ten cały Logan nie zwrócili na mnie nawet uwagi. Byli zbyt zajęci połykaniem się, z równoczesnym pieprzeniem się.

Zayn i ja byliśmy przy nich niczym. Króliki po kokainie też.

Wycofałam się szybko z pokoju lekarskiego i wpadłam na kogoś.

No nie.

- Chryste... - fuknęłam pod nosem.

- Wystarczy Zayn. - zaśmiał się.

- Wylałeś na mnie moją kawę, durniu! - warknęłam.

- Też się cieszę, że cię widzę, Bambi. - westchnął. - Możemy gdzieś porozmawiać?

- Cóż, pokój lekarski jest teraz zajęty, więc masz do wyboru, albo ten korytarz, albo toaletę dla inwalidów. - wzruszyłam ramionami.

- Wybieram toaletę, bo dziwnie się czuję słysząc jęczącą Kylie za drzwiami. A to z nami miała problem. - wywrócił oczami.

Zgodziłam się z nim i zamknęliśmy się w pomieszczeniu. Mimo, że to była toalets dla inwalidów, była wyjątkowo ciasna, dlatego Zayn i ja stykaliśmy się ciałami.

- Chciałem cię przeprosić. - zaczął. - Masz rację, trochę za szybko wyskoczyłem z propozycją mieszkania razem, ale naprawdę dobrze mi. się z tobą mieszkało. Ogólnie dobrze mi z tobą. Kiedy jesteś blisko mnie, jestem innym człowiekiem...

- To miłe. - uśmiechnęłam się lekko. - Chciałabym powiedzieć to samo, ale wtedy porzygałabym się tęczą.

- A jak spytam cię, czy ty też chcesz spróbować związku na poważnie... Co odpowiesz? - spytał.

- Że to nie wypali, bo ja do Londynu nie wracam. - powiedziałam szczerze.

- To nic, bo ja przeprowadzam się do Nowego Jorku. - wyszczerzył się.

__________________________________________________

hop hop jest tu kto ?

dziś bez piosenki xd ciężko bylo. mk wybrać jedną ;p

buzi wszystkim !

_mxxq_

two ghosts #dualipaxzaynmalik ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz