#26

122 14 5
                                    

- Jeszcze raz, na chuja się tu przeprowadzasz? - spytałam.

- Bo chcę z tobą być, Venus. Ciężko ci to pojąć? - sapnął.

- Tak, bo nadal twierdzę, że to może nie wypalić. - spuściłam głowę w dół. - Przeżyłam piekło w liceum. A ty, byłeś gorszy od samego diabła.

- Ale zmieniłem się! - oburzył się. - Nie jestem tą samą osobą co przedtem! A wszystko zaczęło się od pierdolonego projektu na biologię! Ven, daj mi szansę... - wyszeptał ostatnie zdanie. - Błagam cię...

- Muszę już wracać do pracy, Zayn. - jęknęłam. - Ty też lepiej wracaj. Ale do Londynu. 

Otworzyłam drzwi od toalety i wyszłam.

I niech się poleje hejt! Come on! Bring it on!

Akurat z pokoju lekarskiego wyszedł jakiś wysoki blondyn, z ręką w gipsie. Czyli chyba Logan. No nie ważne. Bynajmniej mogłam tam wejść. Usiadłam się na fotelu, troszkę zniesmaczona. Kylie jak gdyby nigdy nic grzebała sobie w telefonie.

- I jak? - odezwałam się w końcu.

- To ja powinnam się o to zapytać. - mruknęła. - Chyba cały szpital, jak nie Manhattan słyszał ciebie i Zayna.

- Nie sądzę. Ty i Logan wszystko zagłuszyliście. - wywróciłam oczami. - Kazałam mu wracać do Londynu. Ja z pewnością wrócę do domu. Jestem strasznie zmęczona.

- Chwila, co?! - poderwała się. - Wracasz z nim do Londynu?! - pisnęła.

- Nie? - zmarszczyłam brwi. - On wraca. Sam. Beze mnie. To definitywny koniec, K. Ja wracam do naszego mieszkania, na drugim końcu Manhattanu.

- Ah, ok. - pomachała mi ręką na pożegnanie. - Do zobaczenia wieczorem.

- Nie zgwałć Logana. - zaśmiałam się i wyszłam, biorąc uprzednio swoje rzeczy z wieszaka.

No i wieczór nadszedł szybciej niż myślałam. Kylie wróciła, cała szczęśliwa. Cały czas rozmawiałyśmy na różne tematy. K ciągle opowiadała o Loganie. Cóż, zdążyli zagłębić swoją znajomość w ciągu tego dnia. Dobrze dla niej, bo w końcu znalazł się ktoś, kto jej odpowiadał i podobał się pod różnymi względami.

Naszą dyskusję przerwał dzwonek do drzwi. Brunetka poszła zobaczyć jaki beszczel nachodzi nas o 21, w dodatku po pracy. Tymczasem ja przeszłam do kuchni, żeby zaparzyć świeżą herbatę.

- Zostaw ją w spokoju! - sapnęła Kylie. - Rzuciła cię, po prostu naucz się z tym żyć! To jak życie z rakiem, po jakimś czasie ludzie akceptują to i umierają.

- Kylie, odsuń się. - usłyszałam głos Zayna.

Znowu on.

 Westchnęłam głośno i poszłam w kierunku całego zamieszania.

- Ona znalazła już sobie chłopaka. - rzuciła Kylie.

Zayn był zbity z tropu. Ja patrzałam na niego beznamiętnie. Dla wyjaśnienia, to nie było tak do końca prawdą, że ten czas odkąd wróciłam do Nowego Jorku był monotonny... Kylie umówiła mnie na jakąś randkę w ciemno z jej znajomym z naszej uczelni. Miał na imię Troye i był nieziemsko przystojny. W miarę się dogadywaliśmy, ale czasami był taki strasznie sztywny i staromodny. Ja nie wiem, czemu Kylie się z nim "znajomi". No ale nie ważne.

- Więc za chwilę go rzuci. -warknął Zayn.

- Nie rzucę. - odezwałam się. - Czemu miałabym to robić?

- Bo cię do kurwy kocham. - fuknął.

______________________________________

czy ten zen w końcu się ogarnie i zrozumie, że ven go nie chce? xd

buzi wszystkim !

_mxxq_

two ghosts #dualipaxzaynmalik ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz