1. Groźba kary

1.2K 92 49
                                    

Sasuke był już gotowy, mimo że do wyjścia została jeszcze godzina, albo i dłużej. Kakashi przecież jak zwykle się spóźni, a kolejne cenne minuty zmarnują na kretyna Naruto, który uwielbia robić wokół siebie niepotrzebne zamieszanie. Zresztą nic dziwnego, w końcu jest synalkiem Hokage.

To wcale nie wina Czwartego, lecz tych wszystkich ludzi, którzy, ze względu na pozycję Minato, dają młodemu blond kretynowi fory.

To wcale nie wina Czwartego, lecz tych wszystkich ludzi, którzy, ze względu na pozycję Minato, dają młodemu blond kretynowi fory

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rodzice Sasuke najprawdopodobniej wciąż spali. Starając się ich nie obudzić, po cichu wszedł do pawilonu, w którym znajdował się jego własny pokój oraz ten należący do Itachiego. Przez niewielkie okna wpadały pierwsze promienie słońca, rozlewając się leniwie po wąskim korytarzu. Jak zwykle było tam cicho i ponuro. Mimo że wiedział, jaki widok czeka go po wkroczeniu do azylu brata, nie mógł powstrzymać się przed zajrzeniem tam, chociaż na chwilę.

Panele zaskrzypiały nieprzyjemnie, kiedy minął próg pomieszczenia. Najciszej jak umiał, zamknął za sobą masywne, dębowe drzwi. Nie chciał, by przyłapano go na przesiadywaniu w pokoju długowłosego. Podszedł do okna i przesunął ciężkie od kurzu zasłony, by wpuścić do środka promienie wschodzącego słońca.

Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wyglądało dokładnie tak, jakby nikt od wielu miesięcy do niego nie zaglądał. Ciemne meble pokrywała szarawa otoczka, a z sufitu zwisały welony pajęczyn. Nic nie stało na wierzchu, nie było tu nawet brudnej szklanki na biurku czy choćby jednego obrazu na ścianie.

Sasuke wytężył pamięć. Zawsze tak było. Itachi nie urządził swojego pokoju, on tylko tu mieszkał, nie przynależąc do tego miejsca całym sobą, nie tworząc przytulnego kąta, do którego mógłby wrócić i odprężyć się po ciężkim dniu.

Pomieszczenie przywołane we wspomnieniach młodego Uchihy różniło się od teraźniejszego tylko niewypranymi zasłonami i kurzem, czego perfekcyjny shinobi pewnie nie zniósłby, gdyby przebywał w domu.

Brunet przegrał z ciekawością. Podszedł do szafki i otworzył ją. Z niezadowoleniem odnotował, że była zupełnie pusta. Otworzył kolejną, wypełnioną równo ułożonymi kunaiami. W następnej zastał jedynie shurikeny. Powtórzył tę czynność wielokrotnie, przetrząsając wszelkie zakamarki pomieszczenia, lecz nie znalazł ani jednej osobistej rzeczy brata. Zupełnie nic, co mogłoby przywoływać jakieś wspomnienia.

— Kiedy wrócisz, Itachi? — westchnął z tęsknotą.

Usiadł jeszcze na moment na posłaniu i nerwowo zamachał nogami. To miejsce zaczęło go przerażać swoją ponurą aurą.

— Sasuke! Przyjdź na śniadanie. — Usłyszał wołanie matki.

Natychmiast poderwał się z miejsca, na powrót zaciągnął zasłony i najszybciej jak mógł, wyniósł się z pomieszczenia. Nie chciał, by rodzicielka przyłapała go na takiej chwili nostalgii.

Mimo że Itachi wciąż należał do rodziny, niemal nie przebywał w domu.

Mikoto tęskniła za nim tak bardzo, że niezdolna była do chociażby odświeżania jego pokoju. Za każdym razem, kiedy próbowała się za to zabrać, szlochała cicho z bezsilności. Jej syn był szanowanym członkiem Anbu od jedenastego roku życia. Już wtedy rzadko go widywała, ale odkąd został kapitanem jednego z oddziałów siedem lat temu, spotykali się może tylko raz do roku w wyjątkowych okolicznościach.

Piętno Rodu [ItaSasu]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz