Itachi zawinął bandaż na prawej dłoni, tak by zakryć, bardziej widoczne niż się spodziewał, ślady zębów.
Stanął w progu pokoju Mikoto i oparł się barkiem o framugę drzwi.
— Dobrze, że jesteś synu, musimy porozmawiać — powiedziała miękko, niemal z uwielbieniem kobieta, od razu go zauważając. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jej ukochany pierworodny jest wśród żywych. W podzięce byłaby w stanie oddać za to duszę diabłu, jednak on się o nią nie upominał. A może właśnie zrobił to, choć w niedosłowny sposób. W końcu nie mogła wiedzieć, czym zajmowali się jej synowie kilka chwil temu.
Itachi natomiast wiedział aż nazbyt dobrze i to sprawiało, że czuł się jak najgorsze dziecko świata. Powinien być potępiony w trybie natychmiastowym. A jednak stał tutaj ze słodkimi ranami na ręce, zgrywając przykładnego dziedzica.
— Wydarzyło się coś godnego uwagi po tym, jak wyszedłem? — zapytał o naradę, wchodząc do pomieszczenia i siadając na miękkim fotelu. Nie mógł dłużej stać i patrzeć na kobietę, zbyt mocno bał się, że spojrzy mu prosto w oczy z tą matczyną troską. Nie chciał jej w tym momencie widzieć za żadne skarby, nie po tym, co działo się chwilę temu.
— To było najlepsze, co mogłeś zrobić. Odmowa walki z bratem postawiła cię w pozytywnym świetle.
Itachi skrzywił się nieznacznie. Mianowanie Sasuke bratem, a nawet słuchanie jak robi to ktoś inny, przychodziło mu z coraz większym trudem, wręcz go odstręczało.
— Wszystko dobrze? — Mikoto wyglądała na mocno zaniepokojoną. — Zbladłeś.
— Nic mi nie jest — skłamał. — Nie zrobiłem tego specjalnie, naprawdę nie podjąłbym walki z... Sasuke.
— Cieszę się. W końcu obaj jesteście moimi synami, nie zniosłabym tego. — Uśmiechnęła się pięknie, a jej słowa przyprawiły Itachiego o kolejną falę wyrzutów sumienia. — Razem z Minato nalegaliśmy, żeby nie robić zamieszania i mianować cię kolejnym przywódcą rodu, ale zgraja Danzo nie chciała się zgodzić. Na każdy nasz argument wymawiali się lukami w twoim życiorysie. Wyciągnęli nawet te plotki o tobie i Sasuke, uwierzysz? — Wyglądała na przejętą, zdruzgotaną i zniesmaczoną jednocześnie. Zmarszczyła czoło, pochyliła głowę i pokręciła nią, jakby wyrzucając z pamięci obrazy, o których jednoznaczności była nie tak dawno temu przekonana.
Łasica ledwo powstrzymał się od wzdrygnięcia. Czemu nie mogli puścić tego cholernego podejrzenia w niepamięć? Obwiniali go za wydarzenia sprzed czterech lat, jakby emocje i stan rzeczy z tamtego okresu wciąż obowiązywały. Faktycznie miał romans z Sasuke, lecz nie wtedy, a teraz. Zresztą, co z tego? Niech pilnują własnego życia seksualnego, a jego zostawią w spokoju.
Wyciągnięcie tego tematu przez matkę jednocześnie go rozzłościło i przeraziło. Grunt osuwał mu się spod stóp. Poczucie bezpieczeństwa słodkiej tajemnicy gdzieś uleciało, a zastąpiła je kolejna warstwa wstydu przed rodzicielką. W końcu tak wiele wycierpiała przez tę sprawę, utraciła spokój ducha i większość dumy, jaką napawało ją wcześniej macierzyństwo.
— Wyjaśnij mi Itachi. Muszę to wiedzieć — powiedziała nagle, a długowłosy wiedząc, że temat zostanie pociągnięty dalej i rozbity na czynniki pierwsze, jęknął cierpiętniczo w duchu.
Wbiła idealnie czarne, choć mocno zmęczone spojrzenie w oczy swego potomka. Uśmiechnęła się jednocześnie z rozczuleniem i smutkiem, przesuwając kąciki ust o kilka milimetrów na boki i tworząc tym samym parodię pozytywnego wyrazu twarzy. Nie potrafiła być radosna w takiej chwili, jednak uderzyła w nią i napełniła rozrzewnieniem świadomość, że oczy Itachiego mają dokładnie ten sam kształt i barwę, co jej własne.
CZYTASZ
Piętno Rodu [ItaSasu]
Hayran KurguBracia Uchiha zawsze byli wyjątkowi, łączyło ich przeznaczenie. A co, gdyby sytuacja była inna? Gdyby Itachi nie został zmuszony do zaszlachtowania własnego klanu? Czy Sasuke i tak znalazłby powód, by go nienawidzić, czy może ich relacja przeistoczy...