Itachi od czasu opuszczenia Konohy plątał się bez wyraźnego celu od wioski do wioski. Jadł lokalne jedzenie, udawał zwykłego turystę i odchodził dalej, w inne miejsce, nim ktokolwiek nabrał podejrzeń co do jego pochodzenia.
Najbardziej absorbującym go zajęciem było niezwracanie na siebie uwagi. Drugorzędną kwestię grało dowiedzenie się jak najwięcej o Akatsuki. Takie życie męczyło bruneta. Ostatecznie zrezygnowany podjął decyzję o wstąpienie do tejże, tak źle osławionej, organizacji przestępczej, gdy tylko spotka któregoś z jej członków.
Tak jednak nigdy się nie stało. Gdy miał wreszcie odwiedzić wioskę deszczu, w której rzekomo przebywał lider całej grupy, zatrzymało go smoliście czarne stworzenie. Jeden z jego kruków przemówił do niego i poprowadził go do swojej ojczystej krainy.
Tak jak istniały legendarne: żabia Góra Myōboku i wężowa Jaskinia Ryūchi, tak istniała też Góra Kruków i właśnie do niej Itachi został zaproszony na zgłębianie wiedzy i ciężki trening, który przynieść miał niesamowite rezultaty. Chłopak zgodził się od razu, z ulgą, że może dane mu będzie jeszcze znaleźć swoje miejsce na ziemi.
Stała przed nim dziewczyna, na oko minimalnie młodsza. Brązowe włosy sięgały jej połowy pleców, a twarz nie wyrażała żadnych szczególnych emocji. Usta miała wąskie, a kąciki prowadziły je w dół, jakby w geście zniesmaczenia. Spojrzenie wbijała w stopy, do tego stopnia, że ujrzenie jej oczu było niemożliwe. Pociągnęła kartoflowatym noskiem, by po chwili przyłożyć do niego zewnętrzną stronę dłoni i powstrzymać niechciane kichnięcie.
— Kim jesteś? — zapytał Itachi, zafascynowany niespodziewaną obecnością.
Dopiero wtedy szatynka zwróciła uwagę na jego postać i podniosła oczy ku górze. Widoczne było zaledwie jedno z nich, drugie zaś zakrywała gęsta pokrywa włosów. Dziewczyna wbiła stal spojrzenia w czerń Ity.
Tyle negatywnych uczuć kotłowało się w tym wzroku, od przerażenia, przez niechęć, aż po beznadzieję, że brunet momentalnie zapragnął się odsunąć. Jednocześnie coś sprawiało, że odczuwał przemożną potrzebę odgarnięcia grzywki i zmierzenia się z obojgiem tych szarych, przeraźliwie smutnych oczu.
W ułamku sekundy podjął decyzję. Podszedł do dziewczyny, a ona nawet nie drgnęła. Uniósł więc powoli dłoń ku górze, a szatynka zamknęła powieki, jakby wiedziała, co zamierza zrobić i wyrażała na to zgodę. Odgarnął jej grzywkę i założył za ucho. Nie przestał jednak dotykać jej twarzy. Zjechał opuszkami palców przez kości policzkowe aż do podbródka i delikatnie go uniósł, by dziewczyna patrzyła na jego twarz. Ona jednak wciąż miała zamknięte powieki.
Itachi odchrząknął delikatnie i dopiero wtedy rozwarła oczy.
To, co zobaczył, sprawiło, że natychmiast zabrał dłoń z jej podbródka, a nawet cofnął się o kilka kroków. Nie to spodziewał się ujrzeć. Liczył na smutek, może nawet łzy, ale do cholery, nie to.
CZYTASZ
Piętno Rodu [ItaSasu]
FanfictionBracia Uchiha zawsze byli wyjątkowi, łączyło ich przeznaczenie. A co, gdyby sytuacja była inna? Gdyby Itachi nie został zmuszony do zaszlachtowania własnego klanu? Czy Sasuke i tak znalazłby powód, by go nienawidzić, czy może ich relacja przeistoczy...