— Co dziś robimy? — Zapytał Itachi, wylegując się na kanapie i śledząc ruchy Sasuke, przygotowującego sobie płatki z mlekiem.
— Trenujemy? — rzucił młodszy, nie odrywając się od wykonywanej czynności.
Pozostało mu już niewiele czasu wolnego od misji i pragnął go produktywnie spędzić. Ponadto chciał wykorzystać czas, kiedy był z Itachim. Dawno nie zrobił takich postępów w sztuce shinobi jak przez kilka dni treningu z bratem. Sama obecność długowłosego w jakiś nie do końca wyjaśniony sposób napędzała go i motywowała do dawania z siebie wszystkiego. Przy nim czuł, że chce być lepszy, a co ważniejsze, wierzył, że może się taki stać. Nie chodziło tu tylko o nowe techniki i dopracowywanie starych. Zdawało się, że przy Icie zyskiwał jako człowiek i pogodniej podchodził do życia.
— Co za dużo to niezdrowo — zaśmiał się długowłosy. — Trenujemy codziennie, zróbmy coś innego.
— Powiedz mi co, to zastanowię się, czy chcę w tym uczestniczyć — burknął Sasuke.
Itachi zakradł się do niego bardzo blisko.
— Czyżbyś bał się moich pomysłów? — zapytał wprost w jego ucho. Młodszy podskoczył spanikowany, zupełnie się tego nie spodziewając.
— Baka! Tak, bo jesteś chorym zboczeńcem! — krzyknął i uderzył go pięścią w ramię.
— Przecież nie zaprowadzę cię do burdelu ani baru, jesteś za młody — rozmasowywał sobie piekącą skórę, bo cios, jaki zadał mu krótkowłosy, nie był wcale lekki.
— Sam jeszcze nie masz pełnoletności.
— Łatwo o tym zapomnieć...
Sasuke popatrzył na niego krytycznie, zmrużył oczy i prychnął.
— Kiedy ma się starszych znajomych to na pewno... - Ita wiedział, do czego nawiązuje młodszy. Przechodził on bowiem całkiem niedawno obok baru, w którym Itachi pił sake z Kakashim i Asumą. Nie rozmawiali o tym wcześniej, wymienili się wtedy tylko spojrzeniami przez szybę.
Starszy Uchiha z racji tego, że na razie i tak jest uwięziony w tej wiosce, postanowił odbudować swoją siatkę znajomości. Wprawdzie był młodszy, niż większość jego kolegów, ale ze względu na swój geniusz niemal razem z nimi kończył akademię. Nie pozostawał w tyle z intelektem i doświadczeniem życiowym, więc jego towarzysze nie zwracali nawet uwagi na jego niedojrzały wiek.
— Jeśli spróbujesz zrobić coś nieprzyzwoitego, powiem rodzicom — zadeklarował Sasuke z tak wymuszoną powagą, że starszy niemal zachichotał. — Nie śmiej się. Nie rzucam słów na wiatr. Taka jest moja droga ninja. - W niezwykle przekonujący sposób sparodiował Naruto.
— Skoro tak stawiasz sprawę... - Itachi uśmiechnął się chytrze — To może pamiętasz, o lodzie, którego obiecałeś mi zrobić.
Sasuke poczerwieniał na twarzy, odwrócił głowę i zaczął mieszać płatki.
— Nie pamiętam — burknął. — Idę zjeść. Do siebie. Nie idź za mną tylko.
— Za pół godziny wychodzimy — rzucił Itachi za uciekającym, śmiejąc się pod nosem. Prowokowanie i irytowanie brata dawało mu dziwną satysfakcję.
— Gdzie idziemy? — Sasuke patrzył podejrzliwie spode łba.
— Do sklepu. Muszę kupić sobie kilka cywilnych ubrań. Skoro i tak nie wykonuję misji, nie ma sensu, żebym ubierał się jak shinobi.
— Ty po prostu tak to odpuszczasz? — Młodszemu trudno było pojąć zachowanie brata. Niby to tylko zawód, ale jakoś nie wyobrażał sobie życia bez misji i treningów. A Itachi nawet o to nie walczył. Jakby w ogóle mu nie zależało. Nie mógł wiedzieć, że cała ta beztroska, którą go raczył, była na pokaz. Łasica bowiem nie chciał niepokoić nikogo swoją nieciekawą sytuacją ani psuć humoru obawami.
- O, jesteśmy — zauważył. Otworzył szklane drzwi i przepuścił w nich brata. — Misja jest taka, że bierzesz wszystko, w czym wydaje ci się, że będę wyglądał seksownie i spotykamy się przy przebieralni. — Nie czekając na protesty młodszego, jakoby w niczym nie wyglądał dobrze, udał się w przeciwną część sklepu. Nigdy wcześniej tu nie był. Dotychczas zaopatrywał się jedynie w ubrania charakterystyczne dla shinobi, szyte na miarę w tematycznym sklepie.
Gdy zgarnął kilka bluzek, koszul i par spodni, udał się w stronę przymierzalni, gdzie czekał już na niego Sasuke. Itachi na jego widok roześmiał się.
— Widzę, że zgodnie obstawiliśmy, że moim kolorem jest czarny. — Obaj młodzieńcy mieli naręcza ubrań tylko i wyłącznie w najciemniejszym kolorze. — Stój tu, nie oddalaj się. Będziesz mi doradzał. — Wyszczerzył się do brata i zniknął za bordowym suknem, odgradzającym przymierzających od niepowołanych spojrzeń.
Pierwszym kompletem, w jakim się pokazał, były wąskie spodnie i czarna koszula z długimi rękawami, opięta na ramionach.
— I jak? — zagadnął do Sasu.
— Wyglądasz normalnie — skwitował ten, z założonymi rękami przyglądając się smukłej, nie za bardzo, lecz idealnie wyrzeźbionej sylwetce.
— Będę przymierzać, aż zdecydujesz, że w czymś wyglądam seksownie.
- Nie możemy spędzić tu wieczności — odpyskował Sasu, ale Ita już zniknął, by wypróbować kolejny strój. Tym razem była to obcisła bluzka z klasycznymi spodniami i skórzaną kurtką.
— Weź to. Tamto w sumie też i chodźmy już — zarządził młodszy. Zdawało mu się, że gdzieś dostrzegł czuprynę Naruto. Z racji tego, że blondwłosy był nieuważną paplą, lepiej, żeby go nie zauważył, tym bardziej że Sasu był rzekomo na tyle osłabiony, że nie ruszał się z domu.
— Pamiętasz warunek? Nie zadowolę się byle czym — nalegał długowłosy.
— Wyglądasz se-kso-wnie! — przesylabował zirytowany Sasuke, chcąc jak najszybciej stąd wyjść i uniknąć zagrożenia. Na nieszczęście jakaś staruszka usłyszała jego wyznanie. Spojrzała na nich wielkimi oczyma. W momencie, w którym uświadomiła sobie, że słowa te padły z ust mężczyzny w stronę innego reprezentanta tej samej płci, jej wzrok diametralnie się zmienił, nie był już zaskoczony, lecz nienawistny. Postukała się w głowę i zaczęła mamrotać pod nosem narzekania na dzisiejszą młodzież. Sasuke skulił się w sobie, a Itachi zniknął za parawanem, chichocząc.
Młodszy Uchiha był zły i zestresowany. Wiedział, że gdzieś w tym sklepie jest Naruto i nienawistna staruszka.
— Pośpiesz się — warknął przez materiał przymierzalni.
Stał, tupiąc nogą, gdy zorientował się, że Uzumaki zmierza w ich stronę z naręczem ubrań, zapewne chcąc je przymierzyć. Z paniką rozejrzał się dookoła, ale nie było czasu nic wymyślić, blondyn wciąż się zbliżał. W ostatecznym akcie desperacji Sasuke wszedł do kabiny Itachiego.
Długowłosy zdawał się tym niesamowicie zszokowany. Stał w samych bokserkach, trzymając w ręku spodnie.
— Sasu, co jest? - zapytał zatroskany. Jego brat bowiem wyglądał, jakby stało się coś niedobrego.
Ten spojrzał na niego i zdając sobie sprawę z dziwnej sytuacji, oblał się rumieńcem. Jego twarz paliła.
— Ja... Ja... - próbował się wysłowić, ale pomieszczenie było malutkie i on nie miał pojęcia, gdzie mógłby patrzeć. Góra — twarz Itachiego, przed siebie — klatka piersiowa Itachiego, dół — bokserki Itachiego. Samo to nie było takie straszne, ale odległość, jaka ich dzieliła to zaledwie centymetry, to go paraliżowało.
— Cholera no! — szepnął z desperacją i zacisnął powieki, by nie patrzeć na brata i jeszcze bardziej się nie pogrążać.
— Chyba nie wstydzisz się na mnie patrzeć? — zapytał Ita. Kiedyś mieli wspólny pokój i przebierali się przy sobie, to nie powinno być nowością. Zresztą, miał przecież na sobie bokserki. Ciężko było mu zrozumieć zachowanie młodszego, tym bardziej że ten nie był zdolny do powiedzenia, o co mu chodzi.
Sasuke starając się już nie panikować, otworzył oczy i podążał wzrokiem po klacie Ity. Przypomniał sobie komunikat wiszący przed boksami: „ W kabinie może przebywać tylko jedna osoba". Z deszczu pod rynnę. Pogratulował sobie w myślach głupoty. Wziął dwa głębokie wdechy, podniósł oczy na twarz Itachiego i już chciał mówić, że wychodzi, ale usłyszał, że ktoś staje przed ich przymierzalnią. W ramach stresu przygryzł wargę i zbyt agresywnie złapał Ite za ramię. I przysięgam, znów wybrał jedną z najgorszych opcji. Trzymający w jednym ręku spodnie długowłosy, straciwszy równowagę przez niespodziewane szarpnięcie, wolną dłoń oparł o dający najwięcej równowagi fragment ściany. Nieszczęśliwie się złożyło, że było to miejsce obok twarzy Sasuke. Czas jakby zwolnił, patrzyli sobie przez chwilę w oczy, Sasu ciągle coraz mocniej się rumienił. A później ktoś odsunął zasłonę.
Nie ruszyli się od razu. Obaj wiedzieli, jak to wyglądało i że żadne słowa nie zdołają przekonać ani pracownika sklepu, ani starszej pani piorunującej ich spojrzeniem, że to tylko zwykły wypadek.
— Łamiecie regulamin sklepu — oznajmił pracownik, patrząc wszędzie, byle nie na nich. Widział i słyszał już niejedno. Gdyby nie upór babki, nawet przez myśl by mu nie przeszło, żeby tu zaglądać. Jeszcze uprawialiby seks, a on naprawdę nie chciałby tego widzieć.
— Przepraszamy — Itachi skłonił się pierwszy, za nim Sasuke.
— Powinniśmy zgłosić to na policję! Tożto molestowanie młodszych — staruszka wymierzyła oskarżycielski palec w stronę długowłosego, stojącego przed nimi nadal tylko w bokserkach.
— Zajmę się resztą, może pani już iść, dziękuję za zgłoszenie — powiedział pracownik, bo takie musiał spełnić procedury. Kobieta popatrzyła na niego nieufnie, ale ostatecznie odeszła.
— Sasuke! Itachi! Ohayoo — wykrzyknął Naruto, wystawiając głowę z sąsiedniej przymierzalni, najpewniej zwabiony zamieszaniem. — Co się tu stało?
— Ohayo — przywitał się Itachi automatycznie, ale nie odpowiedział na drugie pytanie. Zamiast tego zwrócił się w stronę mężczyzny. — Czy mógłbym już się ubrać?
— Tak, oczywiście! Nie zgłoszę was, ale proszę, nie róbcie tego więcej — Nie czekając na odpowiedź, poszedł w najbardziej oddaloną część sklepu, jaką tylko się dało.— O co chodziło, tam w sklepie? — zapytał Naruto.
— O nic! — burknął Sasuke. Blondyn spojrzał na niego podejrzliwie.
— Sasuke rozkojarzył się, potknął i wpadł do mojej przymierzalni, a że wcześniej podpadliśmy tej staruszce, więc szybko na nas doniosła, dopowiadając do tego jakiś dziwny scenariusz. — Itachi zaśmiał się i potargał włosy Sasu ręką. Kłamstwo było mocno naciągane, ale Uzumakiemu taka wersja wystarczyła.
— Zawsze wiedziałem, że jesteś niezdarą Sasuke — zaśmiał się szczerze, co znaczyło, że zaakceptował tę wersję. — Idziemy do gorących źródeł?
— Ni... — nim młodszy zdążył zaprotestować, Itachi szturchnął go w bok i przejął inicjatywę mówienia.
— Niestety, jestem już z kimś umówiony — wyglądał na naprawdę zawiedzionego — ale myślę, że Sasuke dobrze to zrobi, wygrzeje się. Niemal siłą dziś wyciągnąłem go z łóżka, taki był jeszcze słaby.
Sasuke patrzył na brata i nie mógł uwierzyć, jak on zręcznie kłamie. Uwzględnił i wyprowadził wszystkie wątki, które mogłyby, w jakiś sposób stanowić problem. Dodawał do tego taką pogodę ducha i mimikę, że gdyby Sasu sam nie był zamieszany w te wydarzenia, to pewnie uwierzyłby w jego wersję.
— Poczekasz chwilkę Naruto? Muszę zamienić dwa słówka z bratem — blondyn skinął głową, a Itachi odciągnął Sasu na bok.
— Widzisz? Bez paniki, wszystko pod kontrolą — powiedział do niego spokojnie.
— Przepraszam, że wciągnąłem cię w tę dziwną sytuację z przymierzalnią.
— Nie to stanowi problem Sasuke. Po prostu... Nie patrz na mnie tak nigdy więcej.
— Jak? — zdziwił się młodszy.
— Jak w tej przymierzalni. Naprawdę każesz mi to mówić? — Itachi patrzył prosto w oczy brata, niemal z pogardą, jakby rzucał mu wyzwanie.
— Tak, bo nie wiem, o co ci chodzi! — zdenerwował się Sasuke.
— Przez krótką chwilę twoja mina wyglądała, jakbyś prosił, żebym cię zerżnął. Ostro, tam, w tej przymierzalni — Sasuke poczerwieniał. Już otwierał usta, ale Itachi mu przerwał. - Nie protestuj, obaj znamy prawdę. Po prostu nie patrz tak więcej.
Długowłosy odszedł z siatkami zakupów w stronę domu, ale uprzednio pomachał chłopcom na pożegnanie i życzył im miłej zabawy.Sasuke niby słuchał trajkotania rozentuzjazmowanego czymś Naruto, ale jedno pytanie kotłowało mu się nieustannie z tyłu głowy — Ja faktycznie tak patrzyłem?
CZYTASZ
Piętno Rodu [ItaSasu]
FanfictionBracia Uchiha zawsze byli wyjątkowi, łączyło ich przeznaczenie. A co, gdyby sytuacja była inna? Gdyby Itachi nie został zmuszony do zaszlachtowania własnego klanu? Czy Sasuke i tak znalazłby powód, by go nienawidzić, czy może ich relacja przeistoczy...