Itachi zaskakująco zbliżył się z Noemi. Ich początkowe treningi przerodziły się w idealną symbiozę. On uspokajał jej rozchwiany charakter i dawał namiastkę normalności, a ona wspierała go w pracy nad sobą i pomagała rozwijać techniki.
Nie rozmawiał więcej z kruczymi mentorami o dziewczynie z Rinneganem. Postanowił zachować relację z nią w tajemnicy przed światem. Zbyt dobrze wiedział, że nie spotkałoby się to z aprobatą przełożonych. Spędzał jednak tak wiele czasu w krainie snów, o wiele więcej niż to było wskazane, że z całą pewnością znali oni prawdę, lecz zgodnie z zapowiedzią w to nie ingerowali.
W każdej wolnej chwili Itachi powracał do szatynki. Uzależnił się od jej obecności i nieprzewidywalności. Ponadto, nikt wcześniej tak desperacko go nie potrzebował, nie składał losu w jego ręce, a ona robiła to w nader uroczy sposób.
W zasadzie sytuacja z nią była naprawdę specyficzna. Noemi była bowiem jedną wielką sprzecznością, zagubionym dzieckiem we mgle, z zabawną, a może nawet naiwną pogardą dla świata. Miała też mnóstwo dziwnych zapędów oraz czarny humor. I pomimo tego całego niedbalstwa o własne życie, nie wystawiała się na przypadkowe obrażenia. Jeśli ktoś miał zadawać jej ból, to tylko ona sama.
— Nie boję się śmierci, boję się cierpienia — wymamrotała kiedyś ze łzami w oczach, omdlewając w ramionach Itachiego. Zranił ją wtedy podczas treningu, pierwszy raz pokonując Rinnegan. Obrażenie nie było duże, ale Noemi wpadła w histerię, drżała, bladła i panicznie wczepiała się piąstkami w koszulkę Uchihy, który złapał ją, chroniąc przed upadkiem. Od tego czasu nie trenowali już z niczym ostrym, przerzucili się na pojedynki genjutsu. Skoro tak było bezpieczniej, Uchiha nie zamierzał narzekać. Nie chciał jej zranić ani wprowadzać we frustrację.
Do tej pory nie wnikał, jakim sposobem kruki są tak dobrze poinformowane. Pomimo tego, że Kraina była zupełnie odcięta od reszty świata, one wiedziały wszystko. Jednak nie ingerowały i nie prawiły morałów. Było w tym coś majestatycznego, chwalebnego, coś, co Itachi bardzo cenił - dyskrecję. Dlatego takim zaskoczeniem było dla Uchihy, kiedy jego główny mentor wziął go na rozmowę.
— Itachi — powiedział kruk bardzo poważnie — nauczyliśmy cię już wszystkiego, czego samodzielnie nie potrafiłbyś wypracować. Twój trening tutaj dobiegł końca.
Brunet zmarszczył brwi. Wiedział, że kiedyś przyjdzie czas, aby opuścił Górę. Mimo to nie potrafił wyobrazić sobie życia poza nią. Nie był mile widziany w Konosze, szczególnie przez ojca, który się go wyrzekł, a innego miejsca, w którym mógłby mieszkać, na chwilę obecną sobie nie wyobrażał. Tułanie się bez celu po świecie też nie należało do jego pragnień.
— Nie zmusimy cię do opuszczenia góry — dodało stworzenie, widząc zafrasowanie Ity. — Myślę jednak, że powinieneś o czymś wiedzieć.
Uchiha trochę się zaniepokoił. Takie słowa zazwyczaj nie wróżyły niczego dobrego. Tak było i tym razem.
— Fugaku Uchiha nie żyje, a Mikoto pogrążyła się w silnej żałobie — padło bez zbędnego przedłużania. Możliwe, że to najlepszy sposób obwieszczania informacji, bez ubarwiania, wprost, suche fakty, nieoceniające rzeczywistości, a jedynie przedstawiające jej faktyczny stan.
CZYTASZ
Piętno Rodu [ItaSasu]
FanficBracia Uchiha zawsze byli wyjątkowi, łączyło ich przeznaczenie. A co, gdyby sytuacja była inna? Gdyby Itachi nie został zmuszony do zaszlachtowania własnego klanu? Czy Sasuke i tak znalazłby powód, by go nienawidzić, czy może ich relacja przeistoczy...