Rozdział 3

3.3K 268 61
                                    

04.12.2017r.

Bum!
Porcelanowa waza eksplodowała od środka w akompaniamencie dziecięcego płaczu. Harry zmarszczył nosek i rozdziawił szerzej buzię, wyjąc jeszcze głośniej.
Loki jęknął cierpiętniczo, odkładając wreszcie na bok łyżeczkę ze szpinakiem.
- Dobrze, koniec - uniósł obie ręce w górę pokazując dziecku, że naprawdę jedzenie zostało odwołane.
Bum.
Wazon pękł w pół i obie części spadły na ziemię z trzaskiem.
- Dosyć - powtórzył, gniewnie mrużąc powieki. - Jeszcze jeden numer magiczny i będę zmuszony zamknąć cię w bańce blokującej.
Brunecik przestał  ryczeć i z zainteresowaniem przechylił głowę w bok, rozdziawiając usteczka.
- A jak zrobię ci kaszki to zjesz?

*

Loki poczuł stuknięcie w czoło. Westchnął, przekręcając się na bok i krzywiąc z niezadowoleniem gdy poczuł, że drugą połowę łóżka zajmuje wielkie, ciepłe i włochate cielsko.
- Thooor, miałeś nie włazić na łóżko - wymamrotał.
- Ta-ta - rozległo się tuż nad jego głową, a potem poczuł następne puknięcie w czoło. - Am!
- Pół godziny temu nie chciałeś kolacji - okręcił się jeszcze raz w tył i w końcu otworzył oczy.
Krzyknął cicho, zdając sobie sprawę z tego, że dziecko LATA mu nad głową. I że unoszą się też wszystkie inne przedmioty w pokoju. Wazony, poduszki, kwiatki, książki, pluszaki, butelka z kaszką...
- Harry, skarbie - zaczął powoli, siadając i zaczynając machać rękoma, aby wszystko wokół doprowadzić do porządku. Zmieniony w bransoletkę artefakt błyszczał i migotał. Odetchnął dopiero gdy Harry opadł mu na kolana, cały roześmiany. Gdyby nie zapalone światło, w pokoju panowałyby istne ciemności. Za oknem tak właśnie było. Zegarek wskazywał okolice pierwszej w nocy.
No dobrze. Harry odmówił kolacji trochę wcześniej niż przed połową godziny.

***

Cichuuutko.
Loki westchnął z rozkoszy wsłuchując się w błogą, trwającą już całe dwadzieścia sekund ciszę.
Właśnie miał określić to jako nowy rekord i zapisać w podręcznym kalendarzyku rekordów, gdzie notował także ważne daty i osiągnięcia synka, gdy owy synek wparadował chwiejnie do salonu, oparty mocno na idącym obok z dumą wilku. Jego mała dłoń dzierżyła pałeczkę, którą co i rusz uderzał w każdy wydający odgłos mebel, przedmiot i w ogóle wszystko co się nawinęło.
- Znudziła ci się książka, kochanie?
Zapytał, rezygnując z podtrzymywania zaklęcia lektora na książce z bajkami, skoro słuchacz darował sobie słuchanie.
Harry podszedł powoli bliżej, dumnie unosząc główkę, a potem, gdy znalazł się już tuż przy nim, uniósł obie rączki w górę. Rozczulony Loki podniósł go, sadzając przy sobie, chociaż dotychczas sam usiłował czytać tomiszcze o magii, które kupili kilka tygodni wcześniej na ulicy Pokątnej.
Harry chwilę się wiercił, a potem, uznając, że mu wygodnie, wyciągnął małe dłonie w stronę ciężkiego dzieła rozłożonego na stoliku.
- To ci poczytać?
Ciemne włosy zafalowały, gdy ich właściciel zaczął kiwać główką mocno na potwierdzenie.
- Skoro tak - chrząknął cicho, obejmując drobne ciałko jedną ręką, po czym nachylił się z powrotem nad cennym zabytkiem wiedzy magicznej. - Starożytni wierzyli, że ofiary z krwi są doskonałą zapłatą dla Bogów albo Potężnej Magii w zamian za różne przysługi...

***

Cichy brzdęk łańcucha przebrzmiał w ciszy, przywodząc Lokiemu na myśl zimne lochy w podziemiach Asgardu, z więźniem przymocowanym do ściany albo dogorywającym gdzieś w akompaniamencie żałosnego łkania. A potem huśtawka z małym Harrym znów zjawiła się w zasięgu jego wzroku i musiał odłożyć wzruszające wspomnienia na rzecz swojego podopiecznego, którego należało delikatnie popchnąć do przodu.
- Latać!
- Latasz, latasz - zaśmiał się cicho. - Mocniej nie mogę bujać, bo zrobisz sobie krzywdę!
Harry i tak zaśmiał się tylko,  zaciskając małe dłonie na łańcuchach po obu stronach swojego małego ciałka. Tak w sumie pewnie było bezpieczniej. Gdyby złapał za to małe zabezpieczenie z przodu mógłby podczas bujania fiknąć niezłego koziołka.
- A po huśtawce co chcesz zrobić, Harry?
- Tam, tam! - małe paluszki lewej rączki odczepiły się od łańcucha i wskazały Lokiemu zjeżdżalnie stojącą kawałek za jego plecami. A potem jednak drugą, trochę wyższą, żeby z niej przejść do karuzeli, chociaż mogło chodzić o piaskownicę.
Zapowiadał się długi wieczór, ale dobrze było wiedzieć, że chłopiec tak bardzo jest zainteresowany wszystkimi rozrywkami z mugolskiego placu zabaw. Ostatecznie Loki nie mógł wiedzieć, kiedy nadejdzie taki moment, że będzie musiał przekupić synka, aby ten był skłonny coś dla niego zrobić. 

ŚnieżynkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz