Rozdział 15

2.5K 219 82
                                    

12.05.2018r.

Kiedy wyszli i Christian zamknął za nimi drzwi na cztery zamki oraz odrobinę magii gratis, cofnął się  szybko do salonu. Wcześniej wyglądał na lekko zbyt pewnego siebie, upartego młodzika, ale gdy szedł korytarzem krokiem długim i mocnym wcale się tak nie prezentował. Był przejęty, zmartwiony, pełen złych myśli. Bo jak długo jego przyjaciel mógł wyglądać jak przekonany o własnych racjach chłopiec, gotów ugościć wrogów herbatą i prowadzić z nimi względnie kulturalną, całkiem nawet grzeczną pogawędkę?
W salonie Harry siedział na kanapie i wpatrywał się w swoje jasne dłonie, złożone na kolanach. Na wierzchu jednej z nich siedział ptak z porcelany. Najwyraźniej tylko tyle zostało z jego kolorowej filiżanki. Wyglądał na nieobecnego duchem.
Ta cała herbatka musiała być dla niego jeszcze cięższa niż Thorson podejrzewał. Jeszcze gorsza niż mu się wydawało.
Jeszcze bardziej rozstrajająca niż ktokolwiek mógłby uwierzyć skoro w grę wchodziło dziecko.
- Hej - szepnął, siadając obok i obejmując go niepewnie ramieniem. Brunet pomógł mu już kilka razy od kiedy się poznali i nie chciał zostawić go samego, gdy wyglądał na wyczerpanego. - Już poszli. Możesz odetchnąć.
- Myślałem, że... Że nie wytrzymam - powiedział cicho zielonooki, opierając mu głowę na ramieniu i przymykając powieki. Ciemne rzęsy rzuciły długie, miękkie cienie na jego policzki. - Tak trudno było... Maska, za którą się schowałem...
Christian westchnął, głaszcząc go po głowie jeszcze chwilę.
Milczenie wydawało się najbardziej potrzebne w tej chwili im obu... Po pewnym czasie brunet podniósł się i ruszył do sypialni swojego opiekuna. Porcelanowy ptak siedział mu na ramieniu i zachowywał się prawie tak jakby był żywy. Thorson nie przeszkodził mu. Uważał, że posiedzenie przy Lokim uspokoi trochę jego przyjaciela.
Powinien wracać do sierocińca, ale martwił się za bardzo, aby zostawić rannego mężczyznę i Harry'ego  samych.
Pogłaskał młodego wilka po głowie i ułożył się na kanapie. Był pewien, że pięć minut jego snu nie sprawi nikomu problemów.
Gdyby poczekał z odpoczynkiem jeszcze chwilę, być może zwróciłby uwagę na dziwaczne stworzonko, do złudzenia przypominające pająka złożonego z jakiś blaszek i śrubek, zaczyna wspinać się po ścianie w stronę schodów.
Być może, ale niekoniecznie.
Decyzje i plany losu były tajemnicą nawet dla Lokiego, a co dopiero dla młodego pół Asa...? Nie biorąc pod uwagę już nawet tego, że los był swoistym kłębem kaprysów i zmieniał swoje zdanie oraz cele co chwilę, potrafiąc kochać kogoś całe jego życie, a potem nieodwołalnie znienawidzić w ciągu kilku sekund lub za jedno słowo.
Prawdopodobnie nawet najlepszy z najlepszych czarowników wszystkich światów, choćby i całe życie zgłębiał sekrety czasu lub wglądania w przyszłość, nie mógłby orzec kim był dla losu Harry.
Prawdopodobnie.
Jednakże najważniejsze było to, że Harry poszedł na górę nieświadom dziwnego stworzonka zmierzającego tuż za nim, a Christian usnął.

***

- Stark, ty idioto! - Natasza wrzeszczała na Anthonyego całą drogę do wieżowca, obrzucając go takimi słowami, że momentami Steve Rogers nie wiedział już czy lepiej dalej próbować ją uspokoić, czy może zatkać uszy.
Samo słowo dupek w ciągu pół godziny poznał w odmianie na przynajmniej sześć języków. A podobnych słów padły dziesiątki.
Tony jednak cały czas wyglądał na kompletnie nie przejętego. Dowiózł ich do wieżowca, a potem jak gdyby nigdy nic ruszył na górę.
Poprosił Jarvis o uaktywnienie wszystkich holoekranów, których nie zajmowały jeszcze takie rzeczy jak wizualizacje projektów, dokumentów albo filmy porno, ubłagał Pepper o kawę i jak król zasiadł lekko na miękkiej kanapie, czekając aż wszyscy zawiedzeni jego głupotą przyjaciele łaskawie do niego przyjdą.
Oczywiście przyszli, bo Romanoff nie była jedyną osobą, która chciała zrobić mu awanturę.
Nawet Thor był całkiem rozdrażniony  po dziwnym przyjęciu herbacianym, w którym przyszło mu wziąć udział.
- Patrzcie i chwalcie mnie - rzucił władczo Stark, a potem zwrócił się do Jarvis. - Rzuć nam tutaj podgląd na dom Lokiego Laufeysona. A potem uruchom wszystkie kamery.
Kamery.
Jakie?
Skąd?
Zanim ktokolwiek zdążył zadać te pytania, Jarvis upewnił się, czy chodzi o urządzenia, które określił jako S1, S2, Cholerstwo i S4. Stark potwierdził.
Na holoekranach pojawił się dom, który niedawno opuścili. A potem nagle na trzech z dwunastu, które odrobinę się rozciągnęły, nabierając wymiaru niezłych telewizorów plazmowych... Pokoje.
Widzieli wnętrze budynku, w którym brali udział w chorej herbatce!
W salonie rudzielec spał na kanapie, przygnieciony przez młodego wilka, który od pierwszego spotkania nie znosił Thora; jeden obraz stale się ruszał, co oznaczało, że tajemnicze urządzenie się przemieszczało; w dużym pokoju wyglądającym na sypialnię były dwie osoby.
Dokładnie dwie.
Leżący w łóżku, pogrążony we śnie Loki Laufeyson z długimi włosami zaplecionymi w gruby warkocz i Harry, siedzący przy nim na drewnianym krześle. Na kolanach chłopca była dziwaczna zabawka przypominająca jakiś rodzaj ptaszka, ale na to zwrócono uwagę tylko pobieżnie.
- A dźwięk to coś przechwytuje? - zapytała Romanoff podejrzliwie.
- Gdyby ktoś jakiś wydawał to byśmy to usłyszeli - zapewnił ją Stark. - Pomyślałem o wszystkim - dodał triumfalnie.
- To znaczy, że możemy obserwować mojego brata, przyjacielu Stark?
Mężczyzna westchnął z umęczeniem, spoglądając na Thora.
- Tak. Póki nie wyczerpią się baterie możemy pilnować żeby twoj brat... Nie wpakował sie w kłopoty.
- A ile one powinny wytrzymać? - Barton spoglądał ja ranną postać z nieprzyjemnie żywą, płonącą niechęcią.
- To moje urządzenia - stwierdził twardo Anthony. - Przynajmniej tydzień. Uaktywniają się gdy wyczują ruch i nagrywają oraz przesyłają obraz z dźwiękiem do wieżowca przez mniej więcej pięć minut, potem znów gasną. To oszczędzi nam patrzenia przez godziny na puste pomieszczenia i dodatkowo ułatwia maksymalne wykorzystanie potencjału baterii.
- Jak łatwo je wykryć?
- Mam jedno w gabinecie Furryego już całkiem długo i nic nie zauważył... To naprawdę mało możliwe. Sygnał jest nie do przechwycenia, nie wydają dźwięków i doskonale się maskują.
- Nie wykryje ich nawet czarownik? - zapytał Thor dla pewności.
- Cóż... Nie miałem jeszcze do czynienia z czarownikami, ale myślę, że musiałby mieć przynajmniej szósty zmysł albo wzrok...
- Kruka? - podsunął Thor z niewiadomych przyczyn. Stark chwilę patrzył na niego skonsternowany.
- Myślałem raczej o sokole wędrownym.

ŚnieżynkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz