20.07.2019r.
Kilka lat później.
-Macie wszystko? - Loki spojrzał z uwagą na dwóch stojących przed nim młodzieńców. Harry, ubrany w ciemnozieloną bluzę i dopasowane spodnie miał przydługie włosy uplecione w misterny warkocz, opadający na plecy, zwieńczony urokliwym pędzelkiem na końcu. Promieniał podekscytowaniem i niecierpliwością z natężeniem niemal dorównującym zielonej emanacji jego magii podczas wykonywania potężniejszych zaklęć. Christian w jeansowej kurtce narzuconej na czerwony t-shirt ze słoneczkiem szczerzył zęby. Plecak na plecach Harry'ego zapowiadał podróż, plecak stojący przy nodze Chrisa próbował zasłonić niezbyt atrakcyjnye przetarcie materiału. Moda śmiertelnych, skrajnie nie do zrozumienia niezależnie od czasu i epoki, ale jeśli tak mu zależało.
- Ubrania, jedzenie, broń, aparaty i dzienniki podróży - potwierdził Harry, salutując zabawnie. - A w razie jakiś komplikacji kilka niezłych klątw do zbadania~ - uśmiechnął się psotnie.
- Babcia mówi, że nie można rzucać klątw tak dla zabawy - zaprotestował jeden z braci, opierając ręce na biodrach.
- Wiem, wiem - Harry kucnął, aby obu mocno uściskać i wycałować w czoła. - Będę robił zdjęcia wszystkim czadowym ludzkim rzeczom i dokładnie wam opiszę każdą rzecz, którą zobaczymy - obiecał.
- Ty też? - Vali oderwał się od ukochanych zielonych oczu, aby łypnąć na Chrisa.
- Pomogę mu w miarę możliwości.
- Stoi!
- Jormungand i Fenris czekają piętnaście mil na zachód ruin Atlantydy.
- Kierunek ocean?
Harry nadepnął na stopę przyjaciela z całej siły.
- Pustynia - skarcił go. - Niczego się nie nauczyłeś ostatnio? - dodał, przechylając lekko głowę w bok. - Tak absolutnie?
- Mam słabą pamięć - zadeklarował skruszony. - Zatem pustynia.
- Jak dobrze, że mostem wysyła was Heimdall - rozbawiona Sigyn wyciągnęła dłonie, aby zmierzwić ich włosy z matczyną czułością. - Uważajcie na sobie i pozdrówcie moich pasierbów.
- Do zobaczenia! - Vali, trzymając rękę Narviego, stał na palcach, machając obu, gdy na skinienie Heimdalla wkraczali w tęczową poświatę.
I tyle ich było.
***
- Jestem!!! - dwa dni po pożegnaniu w Asgardzie, Harry z okrzykiem radości rzucił się na szyje obu mężczyzn, stojących w cieniu kilku drzew rosnących w oazie, ku rozbawieniu Christiana przewracając ich na ziemię.
- To wygląda tak, jakby ci nas brakowało - zauważył rozbawiony Fenris, targając wolną ręką czarne jak heban włosy tak niemiłosiernie, że wreszcie warkocz przypominał już tylko nastroszoną plecionkę.
-Mój chłopiec, my tesssz tęssskniliśssmy~ - Jormungand niecierpliwie zagarnął młodszego, ściskając i łaskocząc bezlitośnie. - Wressszcie, wressszcie~
- W którą stronę będziemy ruszać po postoju? - zapytał Chris, stawiając na ziemi oba plecaki.
- Gdzieś tam - wskazał lekko Fenris. - Autko będzie czekać w najbliższym bardziej nowoczesnym mieście.
- Wynajęliście coś? - zamrugał zdumiony. - Tak poważnie?
- Zupełnie poważnie i na koszt jakiegoś przystojniaczka w garniturze, który wpadł na mnie na lotnisku tydzień temu - potwierdził beztrosko mężczyzna. - Jormi miał pewne obiekcje... Ale ostatecznie uznaliśmy wycieczkę samochodową za ciekawszą niż lot helikopterem. Taki helikopter mógłby już się nieźle rzucać w oczy, nie?
- Helikoptery w ogóle radzą sobie z lataniem nad pustyniami? - zapytał z powątpiewaniem Harry z poziomu ziemi, gdzie leżał z głową opartą o pierś oplatającego go czule rękoma Jormiego.
- Coś by się wymyśliło.
- Mamy przynajmniej pół roku zanim rodzinka zacznie się martwić o swojego Harry'ego - Chris uśmiechnął się z braterską pobłażliwością oglądając jak przyjaciel usiłuje się podnieść i pomóc wstać jasnowłosemu. - Obiecał dzieciakom sporo zdjęć i opowieści.
- Pozdrowienia dla was od pani Sigyn - przypomniało się zielonookiemu.
Fenris, zaskoczony, ale szczęśliwy kiwnął głową, a później wycofał się w głąb oazy, zapraszając ich, aby rozsiedli się w cieniu i zebrali siły, zanim wyruszą w podróż zgodnie z mglistym planem.
Zanosiła się wspaniał wyprawa.
CZYTASZ
Śnieżynka
FanfictionLoki był Bogiem Chaosu i Kłamstwa, po nieudanej próbie przejęcia władzy uniknął kary opuszczając Amerykę i przenosząc się w zgoła inne miejsce, do Anglii, gdzie w tamtym czasie, w domu niejakich państwa Potter, tkwiło centrum nadchodzącego magiczneg...