22.04.2018r.
Czeka mnie sierpień z matmy.
Kochani, wróciłam na wattpad 😂Rozdział 13
Syriusz Black dotarł do domu, w którym mieszkali Loki i Harry, jako drugi. Thorson był tam jednak o kilka minut wcześniej. I tyle wystarczyło, aby zrobił z budynkiem (efekt zapowiadał się niestety krótkotrwale) to samo, co ze swoim pokoikiem w ośrodku, w którym mieszkał. Zabezpieczył.
Harry nie wyglądał na osobę odpowiednią żeby pozwolić jej używać magii w najbliższych godzinach, a Loki był ranny i wciąż spał, regenerując się nieznośnie powoli. Po Remusie pozostał zapach wilkołaka unoszący się w pokojach i wilk, zwinięty w legowisku.
- Boję się - przyznał cicho brunet, gdy siedzieli w dwójkę w sypialni, patrząc na nieprzytomnego Lokiego. - Czytałeś ten list, który znalazłeś na stoliku, prawda? Remus Lupin zostawił go zanim musiał wyjechać... Szukają mnie.
- Czytałem - westchnął, ściskając delikatnie jego drżące dłonie. - Ale... To nic - zapewnił. - Loki otoczył dom magią, ja otoczyłem go magią. Nikt się nie prześlizgnie! - rzucił pewnie.
- A ktoś z psim instynktem? Z psimi zmysłami? Ja... Ja nie chcę żeby zabrali mnie od taty...
- Harry - przyjaciel chwycił go za podbródek, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. - Jestem tu. Nikt cię nigdzie nie zabierze. A Loki wygląda już naprawdę dobrze. Pewnie przed jutrem otworzy oczy, a potem powie nam co robić i wszystkie problemy znikną.
Brunet westchnął ciężko, przytulając się do niego mocno. Mocniej niż kiedykolwiek do kogokolwiek poza Lokim. Christian przeczesał palcami jego włosy delikatnie. Naprawdę czule.
- Będzie dobrze. Uwierz mi.
Harry nie odpowiedział.
Najwyraźniej naprawdę nigdy wcześniej nie był w tak podbramkowej sytuacji. Christian się o niego bał.***
Syriusz sapnął, trącając pyskiem coś, co wyrosło mu na drodze kompletnie niespodziewanie. Człowieka pędzącego do pracy albo z pracy, taszczącego w rękach elegancką, ale wyraźnie ciężką jak diabli, aktówkę.
Węsząc podążał za zapachem Harry'ego, wył, ujadał, szukał... A później przywalił nosem prosto w faceta, który nagle wyrósł mu jak spod ziemi i jeszcze równie szybko odszedł, klnąc głośno.
Wszystko za czym tak gnał nagle zniknęło...
Skamląc, zaczął kręcić się w koło, cały czas trzymając pysk przy ziemi, aby lepiej odbierać zapachy.
Ale to na nic.
Zaskamlał znowu.
McGonagall westchnęła, podchodząc i kładąc mu dłoń na łbie.
Otaczały ich łudząco do siebie podobne domostwa i wille, wysokie żywopłoty oraz spieszący się ludzie.
Czarowanie było wykluczone.
Skoro trop przepadł to byli w kropce i tyle.
- Chodź. Może Tonks poszło lepiej - dodała trochę ponaglająco. Chciała jak najszybciej opuścić dzielnicę, która ewidentnie należała do bogaczy, a nie normalnej części amerykańskiego społeczeństwa.
Syriusz szczekał na nią gniewnie przez chwilę.
Miał przecież trop!
Harry na pewno nie zniknął tak po prostu...!
Nie dała się jednak przekonać w ten sposób. Za dużo ludzi dziwnie się na nich patrzyło.
Pewnie myśleli, że są przestępcami albo... Albo nie wiadomo co, ale na pewno nie mogło być pochlebne.***
Severus westchnął umęczony, deportując się z lotniska w Anglii do Hogsmeade.
Samolot.
Szybciej byłoby od razu przenieść się z kraju do kraju, ale to mogłoby naruszyć porozumienia między magicznymi społeczeństwami dotyczące ustalonych między nimi granic i metod ich przekraczania. I pewnie niewiele miałby potem sił.
- Severus - Dumbledore uśmiechnął się w swój dziadkowaty sposób, gdy w końcu wwlekł się w całej swojej mrocznej (i wyczerpanej!) osobie do jego gabinetu. - Jednak nie mogłeś wytrzymać tak długo poza szkołą? Wiedziałem, że szkoda ci będzie czasu na długi urlop...
- Nie rozpędzaj się, Albusie - zmrużył gniewnie powieki. - Jestem tu tylko dlatego, że musimy poważnie porozmawiać na temat tego chłopca.
- Harry'ego?
- Tak. Nie możemy go tutaj sprowadzać. Rozumiesz? - opadł z pewną ulgą, której nie dał po sobie poznać, na wygodny fotel na przeciwko biurka.
- Co to ma znaczyć? - zdziwiony staruszek przekrzywił głowę w bok, przypatrując mu się uważnie. Jego niebieskie oczy nabrały wyrazu, pochylił się też do przodu, opierając łokcie na biurku, a na złożonych dłoniach podbródek. - Nie rozumiem twoich motywów, Severusie. Od lat przecież go szukamy. Co ci się teraz odwidziało?
- Od początku byłem przeciwny - poprawił go. - Chodzi o to, że to nie jest normalne dziecko. Rozumiesz? Jest niebezpieczne i nie powinniśmy zrzucać go sobie na głowę.
- Dlaczego, Severusie? - zapytał rzeczowo. - Co takiego chcesz mi powiedzieć?
Skrzywił się.
Właściwie to nie chciał, ale musiał. Musiał żeby ci szaleńcy się powstrzymali, bo Harry był niebezpieczny. Był takim samym mitologicznym i niebezpiecznym stworem jak ten jego opiekun.
- Ten chłopiec nie jest normalny. Rozumiesz? - spytał poważnie. - Jest taki sam jak ten Laufeyson! Taki sam!
- To bardzo możliwe, że wzorując się na nim także stał się bardzo wyjątkowym, poważnym młodzieńcem, ale...
- Nie. Nie mówimy o zachowaniach - stwierdził natychmiast, przerywając mu tym samym. - Mówimy o tym, że jest olbrzymem. Cholernym lodowym olbrzymem, dociera to do ciebie?!
Przez dłuższą chwilę Albus patrzył na niego, a potem westchnął.
- Liczyliśmy się z czymś takim - oznajmił. - W banku wyraźnie nam powiedziano, że pokrewieństwo zostało potwierdzone. Kochałeś Lily, a skoro to jej ojcem jest Laufeyson...
- Być może! Ale to nie ważne! To dziecko zamroziło ogromny teren w Ameryce. Rozumiesz? Zamroziło! I prawie zabiło kilka osób przy okazji!
Dumbledore zamrugał.
- Chyba będziesz musiał mi to pokazać, Severusie - oznajmił, przywołując myślodsiewnie.
- Nie znoszę twojego niedowiarstwa gdy ci coś mówię - warknął, przytykając koniec różdżki do skroni. - Gdybym był Minerwą albo tym kundlem, Blackiem, uwierzyłbyś od razu!
- Spokojnie, mój chłopcze - staruszek spojrzał na niego zawiedzionym wzrokiem jak na wnuka, który dostał nieoczekiwanie złą ocenę z egzaminu. - Po prostu chce zrozumieć okoliczności wydarzeń, których byłeś świadkiem - dodał. - Poczęstuj się cukierkiem albo ptysiem, a ja zajrzę do myślodsiewni.
Severus zazgrzytał zębami, piorunującym wzrokiem obrzucając owe cukierki, ptysie i imbryk z herbatą stojące na zagraconym biurku.
Co było trudne do zrozumienia w wyjaśnieniu, że Harry Potter jest niebezpieczną magiczną istotą, a nie normalnym dzieckiem?
Syn Lily. Albus zawsze używał tego argumentu, ale to absolutnie nie mogło zadziałać po tym, co Severus widział!***
Thor walnął pięścią w ścianę robiąc w niej kolejną dziurę.
Ósmą.
- Na pewno masz jego adres skoro to dziecko bierze udział w konkursie, przyjacielu Stark! - powtórzył.
- Szukam tego adresu! - odkrzyknął nerwowo Tony. - Po prostu nie mogę go namierzyć!
- Ten mały niebieski chłopiec i ranny Loki są gdzieś w tym mieście. Mogą coś knuć, mogą już być po knuciu i sycić się jakimś szalonym sukcesem... A wy nie wiecie gdzie? - zapytała gniewnie Natasza, opierając ręce na biodra. - Po co w ogóle grzebiecie w tych bazach danych skoro nic wam to nie daje?!
- Wiemy, czego szukamy - zaprotestował Banner, potrącając przypadkiem jeden z holoekranów, przez co obraz się zaburzył. - Chodzi o to, że ten dom tak jakby zniknął - dodał. - I dlatego usiłujemy się dowiedzieć co się z nim stało. Na razie nie mamy pewności czy tam w ogóle na pewno stał dom, czy tylko istniała iluzja, która zajmowała ludziom uwagę. Loki jest czarownikiem. Pamiętasz?
Kobieta prychnęła, wywracając oczami.
- Powinniśmy się tam po prostu wybrać. Rozumiecie?
- Nie! - Hawkeye spojrzał na nią oburzony. - Najpierw należy się zorientować czy nie wpakujemy się na pułapkę!
- I dlatego musimy jechać.
- Skupmy się na danych - uciszyła wszystkich Pepper. - Jakiekolwiek to dziecko by nie było. Nie zapominajcie, że nadal jest dzieckiem i musicie działać ostrożnie.
- Czyżby instynkt macierzyńs... Auuu! - Stark chwycił się za policzek po tym jak zagniewana Pepper rzuciła w niego chwycony ze stolika pilot od jakiegoś mechanizmu.
Potem wyszła, bardzo głośno stukając bucikami na obcasach.
CZYTASZ
Śnieżynka
FanfictionLoki był Bogiem Chaosu i Kłamstwa, po nieudanej próbie przejęcia władzy uniknął kary opuszczając Amerykę i przenosząc się w zgoła inne miejsce, do Anglii, gdzie w tamtym czasie, w domu niejakich państwa Potter, tkwiło centrum nadchodzącego magiczneg...