Rozdział 20

2.1K 180 60
                                    

11.10.2018r.

- Jormi, a możemy wejść do tego wielkiego sklepu że słodyczami, który mijaliśmy wcześniej?
- Raczej...
- Konkurs trwa jeszcze blisko trzy dni - przypomniał niewinnie. - Będziemy mijać ten sklep jeszcze z sześć razy.
Jormungand, domyślając się do czego to dąży, westchnął cicho, starając się zachować poważną minę.
- Przecież wiesz, że Fenrisss czeka - przypomniał.
- Będę prooosił i prooosił, i jeszcze więcej prooosił...
- Dokąd idziemy? - zupełnie nie proszony do tej rozmowy, ale wyraźnie zaciekawiony Ikar oparł się na ramionach Harry'ego, spoglądając z ciekawością w twarz jasnowłosego. - Będzie tam jedzenie?
- Mamy ten sssam hotel? - zapytał z powątpiewaniem.
- Nie~ Ale jeśli pójdę z Harrym to rodzice w ogóle nie będą się martwić! - wyjaśnił lekko.
- Doprawdy?
- Uwielbiają go - potaknął. - Kto jest ich wymarzonym dzieciakiem, co? - rozbawiony dźgnął rówieśnika lekko palcami pod bokami, przez co zielonooki wzdrygnął się lekko, próbując go od siebie odczepić. Miał łaskotki. - Ułożony, miły, na mitologii się zna - zaczął wyliczać, cały czas pogodny i promienny. - To jak? Gdzie idziemy? ~
- Próbuje namówić Jormiego na sklep ze słodyczami - wyjaśnił brunet.
- Nie sssądzę, aby to był dobry...
- Też chce po łakocie! - koleżanka z drużyny Ikara, zupełnie bez oporów przytargała bliźniaka, wobec czego Jormungand pozostał głosem rozsądku osaczonym przez cztery proszące, zupełnie niewinne spojrzenia, z których tylko jedno było znajome, ale za to wszystkie równie słodkie.
- Dobra - mruknął kapitulacyjnie. - Ale ktoś z wassszych opiekunów musssi iść z nami. Miessszkacie w zupełnie innym hotelu - przypomniał.
- Ciociu, ciociu Atenido! Chodźmy kupić pyszności! Czekoladki, cukierki! Cioci Atenido! - Aspazja pomachała energicznie do młodej kobiety, stojącej przy tablicy z ogłoszeniami, po brzegi zawieszonej różnego rodzaju informacjami. Najwyraźniej próbowała ustalić, w jaki sposób podzielono cały ten konkurs, skoro trwał blisko cztery dni. Jormungand ze swojej strony wiedział tylko, że każdego dnia drużyny mierzą się z pytaniami z innych czterech, stopniowo coraz trudniejszych kategorii. Pierwsza sesja oczywiście nie wykluczyła żadnej drużyny, wszyscy mieli bardzo zbliżone wyniki, bo pytania należały do tak łatwych, że nawet on znał odpowiedzi na niektóre. Ale spodziewał się, że skoro poziom będzie rósł, ostatecznie już od jutra teamy zaczną odpadać. Aż zostaną dwa-trzy na ostatni, najgorszy poziom trudności.
Atenida była wysoką kobietą o skórze w kolorze drewna orzechowego, ciemniejszą ton lub dwa od Ikara i bliźniaków. Długie włosy miała spięte misternie ufryzowane, podtrzymane klamrą z masy perłowej. Nie miała figury wychudzonej modelki. W miarę swych doświadczeń z kobietami, polegających głównie na ich obserwacji, bo relacje osobiste były niemożliwe przy jego kłach, Jormungand potrafił szczerze przyznać, że odrobina ciałka zdecydowanie prezentowała się zachęcająco. Nie był zboczeńcem, ale ładne, pełne piersi i duże, zaokrąglone biodra mu się podobały. Tak jak Fenrisowi niższe, trochę bardziej przysadziste kobiety z wielkimi, niebieskimi oczami. A Hel... No cóż, Hel leciała raczej na zabawnych chudzielców z odrobiną intelektu, dzięki której byli w stanie zabawiać ją rozmową w ponurym, pogrążonym w ciszy Helheimie.
Atenida podeszła do nich, lustrując uważnym wzrokiem całą grupę.
- Jestem Harry Lokison, a to mój starszy brat, Jormi - przedstawił ich zielonooki. - Przyjaźnimy się z Ikarem - dodał.
- Miło mi was poznać - powiedziała, uśmiechając się. Najwyraźniej takie kobiety lubiły takie okazy dobrze wychowanych dzieciaków. - Wybieramy się po słodycze razem, tak?
- Zossstałem okrutnie przekupiony - westchnął dramatycznie.

Fenris uniósł brew, gdy Jormungand wkroczył do pokoju hotelowego tuż za Harrym, niosąc ogromną kolorową torbę przepełnioną słodyczami tak, że wystawały ponad brzegiem, wystrzeliwując w górę zawijasami lizaków, papierkami cukierków i zawijasami wężowych żelek.
- Kupiliście dla mnie pianki? - zapytał zaciekawiony, odkładając małą konsolę na bok. Na ekraniku migotał napis pauza.
- Teraz ja!~
Harry podbiegł do mężczyzny i wdrapał się na kolana, zagarniając po drodze zabawkę.
- Hej! Nie skończyłem etapu!
- Za późno~ Moja kolej~ Jestem lepszy w Mario!
- Bo częściej grywasz - mruknął, wywracając oczami.
- Bo nie jestem zajęty rozbijaniem się starym, pół żywym autem na wyścigach ulicznych - młodszy pokazał mu język.
Jormungand pokręcił lekko głową rozbawiony, a później odstawił torbę na stolik.
- Na najbliżsssze dni mamy tylko to do jedzenia - poinformował bardzo poważnie. - Nie miałem czasssu wejść do sssklepu ssspożywczego.
- Hotel ma restauracje - przypomniał Fenris.
Jormi mruknął coś o niedobrym jedzeniu robionym przez obcych ludzi, po czym zawinął się pokracznie przy kominku, aby odespać trochę czasu. Musiał mieć siły na następny dzień konkursu.

***

- I ? - Remus spojrzał na Syriusza, wywracając oczami. - Wziął udział w tej całej "imprezie naukowej", poszedł z opiekunem i kolegami kupić mnóstwo słodyczy, a później wrócił do hotelu. Nic podejrzanego, nic groźnego...
- To pierwszy dzień - oznajmił nerwowo Syriusz, zaczynając chodzić w kółko w zaułku. - To jeszcze o niczym nie świadczy, nie, nie... To przedstawienie, nie rozumiesz, Remi? On chce nas przechytrzyć!
Wilkołak wziął zamach i uderzył przyjaciela mocno w tył głowy, chociaż dało to niekoniecznie wiele. Jedynie jakby go lekko zamroczyło.
- Zachowujesz się jak obłąkany!
- Jestem obłąkany, Remusie! - wyrzucił z siebie, opierając rękę o jedną z ciemnych, ceglanych ścian, które mieli najbliżej, aby nie stracić równowagi. - Harry... Tak długo czekałem, a on odszedł, a gdy znów się pojawił... To nie on!
- Ostatnio pijesz za dużo - powiedział chłodno.
- Wcale...
- Od kilku lat pachniesz bardziej wódką niż psem. Mam wilczy węch, Syriuszu!
Black łypnął na niego chmurnym, psim spojrzeniem, zanim aportowali się na Grinmauld Place, gdy Tonks przybyła, aby obserwować przez pewien czas Harry'ego.

***

Chris uspokoił wzburzone nerwy dopiero w ośrodku. Opadł na łóżko z ciężkim westchnieniem, a później naciągnął poduszkę na głowę.
Harry wciąż jeszcze miał konkurs w Anglii, dlatego nie chciał jego i  Lokiego martwić, a jego rówieśnicy zdążyli pojechać na tę całą wycieczkę, więc nawet ewentualne przyłączenie się do nich dla oderwania myśli od problemów odpadało.
- I co dalej, co? - wymamrotał w przyciśnięty do twarzy materiał.
Nie chciał siedzieć sam w tym nudnym, cichym pomieszczeniu. I pełnym ludzkiego doła ośrodku, w którym zawsze pełno było przede wszystkim problemów.
Może spacer do biblioteki? Wyjście do kina? Salon gier?
...trening?
Dawno już nie bawił się tak po prostu iskrami.
- Jak to nic nie da... - zepchnął poduszkę, zastanawiając się głęboko nad sprawą. - Pójdę na cmentarz - mruknął ostatecznie.

ŚnieżynkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz