Rozdział 25

1.7K 191 113
                                    

20.03.2019r.

Christian siedział nieruchomo, przeglądając zawartość grubej księgi, którą miał przed sobą rozłożoną na blacie stolika. Wyglądał bardzo poważnie i spokojnie.
Miał odgarnięte włosy z oczu, podbródek oparty na smukłych, splecionych dłoniach.

Zignorował Thora, który stanął tuż przed nim. Wyjątkowo ostentacyjnie, zważywszy na to, że kroki blondyna były wyraźne i dudniące w ciszy biblioteki.

- Dzieciaku...?

- Czego chcesz? - zapytał, nie odrywając wzroku od tekstu.

Znał ten język od Lokiego czy może matka nauczyła go jakiegoś tłumaczącego zaklęcia? Były takie, inaczej jego brat nie mógłby wertować niektórych starych ksiąg stojących w tej sali.

- Pogadać.

- Pani Frigg ci kazała?

- T-eee... To nie tak - zakłopotany odwrócił głowę na chwilę w bok. Cholera... Jak miał porozmawiać z kimś... czemu ten dzieciak traktował go tak chłodno?! - Chciałem... To dla nas obu trudne. Nie wiedziałem, że doczekałem się...

- Jestem poruszony tą szczerością - mruknął, odwracając stronę w księdze z szelestem.

Wyglądał...

Niby był do niego podobny. Miał, faktycznie, oczy w takim samym kształcie i może nawet nos albo usta, barwa głosu zdawała się bliska, a jednak... Patrząc na niego Thor nie mógł oprzeć się wrażeniu, że patrzy na młodego Lokiego z jego cichym sposobem bycia i ostrożnością.

"Nie będę nikomu ufał" - mówił Loki wiele lat temu, gdy jeszcze Thor nie rozumiał takich rzeczy jak zdrada albo nienawiść, bo w przeciwieństwie do brata nie czytywał ani poważnych, ani śmiesznych historii z przygodami, wojnami i kłamstwami zawartymi na każdym kroku. - "W ten sposób nie będę nigdy nikim zawiedziony".

Ale... To tak nie działo...

Może nie był kimś tak mądrym jak jego ojciec, matka, brat... Nawet Fandral wydawał się czasem... Radzić sobie lepiej z wszystkim... Jednak wiedział, że ta droga nigdzie nie zaprowadzi Christiana! Na Lokiego też sprowadziła tylko więcej bólu i zawiści!

Christian znał Lokiego, widział... Więc dlaczego zachowywał się właśnie w ten sposób?

- Posłuchaj, naprawdę chce pogadać - oparł dłonie na stoliku, próbując nachylić się tak, aby nie rozgnieść dosyć ażurowego mebla swoim ciężarem i móc spojrzeć wnukowi w oczy. - Cholerne lata marzyłem o dzieciach i w ogóle dużej rodzinie. Gdybym tylko wiedział, że mam córkę, na pewno bym coś zrobił... Cokolwiek by chciała! Ale nie mam. Już. A ty tu sobie siedzisz... Dlatego...

- Nie ufam ci - powiedział. - Skrzywdziłeś Harry'ego, a on i Loki zrobili dla mnie bardzo dużo miłych rzeczy.

- O to ci chodzi...? Że podejrzewałem mojego brata o knucie czegoś złego, co zresztą robi ciągle?

- Jesteś głupi! - oburzył się jak dziecko Christiana, podnosząc nieoczekiwanie jedną z ksiąg i wyjątkowo celnie trafiając nią go prosto w czoło. Thor aż się zatoczył, zdumiony tym nagłym, zdumiewająco silnym atakiem i cofnął o kilka kroków, sięgając ręką do bolącego czoła.

- A-uć...

- Głupi - powtórzył Christian. - I bezużyteczny jako brat!

- Ty mały... Co ty niby możesz wiedzieć?!

- Wszy~stko - zakomunikował lekko, uśmiechając się krzywo. - Loki pozwolił mi poczytać na jego temat w księdze o historii Asgardu. I tej rodowej.

- I jeszcze masz czelność wyzywać mnie?! - tym razem oparł ręce na blacie stolika tak gwałtownie, że mebel zatrzeszczał, chwiejąc się.

- To ty chciałeś ze mną rozmawiać!

- Gówniarzu... - wycedził, mrużąc gniewnie powieki.

Christian Thorson go nienawidził.

Dopiero teraz, gdy spojrzał wprost w jego oczy zrozumiał to lepiej, pełniej.

Chłopak w ogóle go nie znał, ale żywił jakąś wyjątkowo zażartą urazę.

Czy zrobił coś przeciwko niemu?

...

No. Poza zaniepokojeniem dzieciaka, którym zajmował się Loki. To chyba byłoby zbyt mało aby kogokolwiek znienawidzić.

Miał nadzieję.

- Uwziąłeś się - wycedził, próbując opanować nadmiar emocji. W ten sposób się do niego nie zbliży, nie pozna go... Co najwyżej jeszcze bardziej sprowokuje. A wtedy nawet matka się rozgniewa, bo ona przecież zawsze wiedziała o wszystkim. Zwłaszcza tych rzeczach, które usiłowało się ukryć. - Dobra. Niech ci będzie. Jestem okropnym bratem. Czemu tak sądzisz? - trzęsły mu się ręce. Normalnie w tym stanie po prostu by komuś przywalił. Ale komu? Gdzie? W bibliotece gdyby uszkodził chociaż półkę, pewnie skończyłby szorując na klęczkach podłogi za karę.

- Przez wiele lat nie miałeś pojęcia, że Loki jest na ziemi i zajmuje się samodzielnie małym chłopcem - zauważył, przechylając głowę w bok. - Gdzie byłeś, gdy czasami sobie nie radził?

- Nie radził? Litości! - prychnął, wywracając oczami. - To Loki. On zawsze sobie radzi.

- Jesteś skrajnie głupi - powtórzył Christian dobitnie. - Bierzesz z tego jakieś lekcje?

- Przysięgam, że jeszcze słowo...

- I co? Uderzysz mnie?

- Czemu nie możemy po prostu porozmawiać? Dlaczego próbujesz sprowokować konflikt?

- Chciałem z tobą porozmawiać na ziemi - zauważył. - Ale ty nie chciałeś.

- Nie wiedziałem jeszcze...

- Ha! - Christian wygiął wargi w drżącym, dziwnym uśmiechu. Thor potrzebował długiej chwili, aby pojąć, że to wyraz bólu. - Właśnie! Przyznałeś się! Gdybyś nie dowiedział się, że mam twoją krew, nigdy byś się tu nie zjawił! Nie byłbyś nawet zainteresowany, dlaczego pytam o książkę z Asgardu! Jedyny powód, dla którego przyszedłeś jest taki, że jestem twoim wnukiem!

- To nie... Normalne? Dlaczego miałbym rozmawiać ze zwykłym siero... O cholera - wyjąkał, nie mogąc już jednak cofnąć tego, co padło z jego ust.

Dzieciak wziął zamach i rzucił go innym, grubym tomem tak mocno, że aż pociemniało mu przed oczami. Zanim odzyskał pełny obraz sytuacji - niewielkiego rozmówcy już nie było. W powietrzu rozbrzmiewało jedynie odległe echo szybkich, nerwowych kroków.

- Popisałeś się - warknął sam do siebie, w ostatniej chwili powstrzymując się od przywalenia sobie samemu w głowę po raz trzeci.

Jak Christian Thorson miał go nie nienawidzić? Najpierw potraktował go z góry jak zwykłą przybłędę, ziemską sierotę, która - cóż - jest sama i powinna sobie sama radzić, nie zawracając innym głowy. W końcu w Asgardzie to działało... To podejście "nie masz nikogo? Nie maż się i bierz do pracy"... A potem nagle się nim zainteresował z powodu pokrewieństwa.

Dosyć, że rzucił w niego książkami, a nie nożem... Z takiej odległości i z taką mocą zaskoczenia z pewnością stanęłoby na co najmniej paskudnej szramie.

- O tak, Thor. Jesteś głupi.

...tylko co miał teraz powiedzieć matce czekającej przed drzwiami?

ŚnieżynkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz