9.

6.8K 198 12
                                    


- Jennifer?- słyszę wołanie mamy, które dobiega z kuchni. Zapewne czekają na mnie z kolacją, a ja mam tylko ochotę pójść do swojego pokoju i zakopać się w kołdrze, po uszy. Nie mam ochoty na rozmowy. Chciałabym pobyć sama.

- Tak mamo, to ja- wzdycham i ściągam kurtkę, oraz buty. Odstawiam je na miejsce, a za chwilę widzę, jak mama wchodzi do przedpokoju.

- Gdzie ty byłaś tyle czasu? Chodź szybko, kolacja już na stole- kobieta chwyciła moją dłoń i posłała mi uśmiech. Chciałabym mieć zawsze tak dobry humor jak ona. Zawsze pogodna i wesoła, to właśnie moja mama. W każdej sytuacji stara się znaleźć jakieś pozytywne strony i dobre rozwiązania, nawet jeśli jest to przypadek beznadziejny. Podziwiam ją za to.

- Chciałam jeszcze chwilę zostać, żeby przećwiczyć układy- mówię i zaraz siadam na krześle w jadalni.

- Nie martw się, niedługo znajdziemy ci kogoś, z kim będziesz tańczyła- mama spogląda znacząco na ojca i razem szeroko się uśmiechają.

- Może nawet już znaleźliśmy- ojciec mruga w do mamy, na co ta cicho śmieje się pod nosem.

- Czy mi się wydaje, czy wy coś knujecie?- patrzę na nich, mrużąc oczy. Nie potrzebuję żadnych zagadek i tajemnic.

- Ależ skąd, skarbie. Zabierajmy się za kolację, bo ostygnie- mama lekko się uśmiecha, a ja już wiem, że szykują jakiś podstęp.- I nie smuć się, może turniej w Paryżu nie jest jeszcze stracony. Wszystko jakoś się ułoży, potrzeba tylko chęci.

Nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać, więc postanawiam nie ciągnąć tego tematu. Pewnie gdybym nie posprzeczała się z Bailey'em, cieszyłabym się, że rodzice próbują mi pomóc. Ale niestety moje myśli zaprząta teraz coś zupełnie innego. Ten kretyn, jeszcze nigdy mnie tak nie zdenerwował. Że niby ja chciałam go uwieść? Chyba oszalał. To jego wczorajsze słowa, były bardzo dziwne. I to jego mogłabym o to posądzić. Uwodzić, to mogą go te jego panienki. Myśli, że z każdą może sobie pogrywać i, że każda od razu się w nim zakocha. Jego niedoczekanie. Jak on mógł pomyśleć, że będę czegoś od niego oczekiwała?

Mój humor pozostawia wiele do życzenia. Rodzice śmieją się, rozmawiając na jakieś błahe tematy, a ja siedzę z posępną miną i dłubię widelcem w jedzeniu. Odechciało mi się jeść, a to bardzo dziwne, bo nigdy nie odmawiam kaczki, którą moja mama przyrządza wyśmienicie. Pewnie myślą, że to z powodu Mike'a, dlatego nic nie mówią, ale nawet nie wiedzą jak bardzo się mylą.

- Siostrzyczko, a co ty taka markotna? Nie jesz? Przecież ty uwielbiasz kaczkę- mówi mój brat, który właśnie wszedł do jadalni.

Zajmuje miejsce obok mnie i bacznie mi się przygląda. Rodzice zdają się być w szoku, bo Lucas już dawno nie siadał z nami przy jednym stole. Albo wracał pijany, albo omijał nas szerokim łukiem. W ostatnim czasie, nasze relacje uległy pogorszeniu. Mam nadzieję, że wszystko powoli wróci do normy, a on znów będzie tym samym Lu, co kiedyś.

- Tylko ci się wydaje- odpowiadam i kończę jeść swoją porcję, aby nie wzbudzać podejrzeń.

- Ktoś złamał ci serduszko?- pyta, a rodzice zaprzestają rozmowy i spoglądają w naszą stronę.- Powiedz tylko słowo, a już ja się z nim rozprawię- on nie żartuje, a mówi bardzo poważnie.

- Nie! Oszalałeś? Nikt nie złamał mi serca- odsuwam krzesło i kieruję się w stronę swojego pokoju, co spotyka się ze zdezorientowaniem wszystkich zebranych. Muszę pobyć sama.

Po chwili wchodzę do środka i od razu rzucam się na łóżko, kładąc głowę na miękkich poduszkach. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że czuję na nich perfumy tego idioty. Teraz wszystko będzie mi o nim przypominało? Nigdy więcej nie przekroczy progu, tego pokoju. A nawet domu. Już ja się o to postaram.

W Rytmie MuzykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz