36.

3.6K 94 30
                                    

- Zapraszam- zwracam się do mojej nowej współlokatorki i otwieram drzwi od mieszkania.

Dziewczyna dziękuje mi skinięciem głowy i niepewnie wchodzi do środka.

-Mojej mamy nie będzie przez dwa tygodnie, dlatego mam jeden wolny pokój. Myślę, że przez ten czas powinnaś znaleźć sobie jakieś nowe lokum- mówię i wskazuję dłonią, żebyśmy przeszli dalej.

- Tak, oczywiście. Zaraz po nowym roku zaczynam szukać pracy. Myślę, że to kwestia paru dni- uśmiecha się delikatnie i siada na kanapie.- Jeszcze raz chciałam ci bardzo podziękować. Nie musiałeś tego robić, a jednak mi pomogłeś.

- Nie jestem człowiekiem bez serca. Czasem zrobię jakiś dobry uczynek- siadam na fotelu na przeciwko dziewczyny.- Posłuchaj, będziesz spała tutaj, dobrze? Mój pokój jest dużo mniejszy, a poza tym panuje tam... hm, jakby to powiedzieć? Mały bałagan- drapię się po karku, czując pewnego rodzaju zakłopotanie. Odkąd mama wyjechała, kompletnie zapomniałem o sprzątaniu. Nie mam do tego głowy. Skąd mogłem wiedzieć, że wpadnę na jakąś dziewczynę, której zaproponuję wspólne mieszkanie?

- Oczywiście. Bardzo dziękuję i nie przejmuj się bałaganem- między nami zapada cisza, a dziewczyna cały czas nie spuszcza ze mnie wzroku.- Wiesz, nie znam cię, ale wyglądasz na naprawdę dobrego człowieka- posyła mi uśmiech, a ja parskam śmiechem. Gdyby tylko wiedziała kim jestem, na pewno zmieniłaby zdanie.

Ściąga z ramion bluzę, a ja zauważam na nich liczne siniaki.

- A to- wskazuję na jej posiniaczone ręce- skąd się wzięło? Ktoś cię pobił?- pytam i mrużę oczy, uważnie oglądając fioletowe ślady na jej ramionach.

W jej oczach pojawiają się łzy, ale jakoś je powstrzymuje. Z powrotem nakłada bluzę i kładzie dłonie na kolanach.

- To mój były- spuszcza wzrok na swoje dłonie, które mocno zaciska w piąstki.- Pokłóciliśmy się i trochę go poniosło- mówi pod nosem, ale i tak doskonale usłyszałem, co powiedziała.

- Wiesz, że powinnaś zgłosić to policji?- nachylam się w jej stronę i łapię za dłoń, na co lekko się wzdryga.- Amber, on musi ponieść karę- mówię, a ona kręci przecząco głową.

- Nie chcę kłopotów. Zacznę od nowa, z dala od niego i wszystko się ułoży.

- Możesz uciekać, ale on może też cię znaleźć. Nie masz pewności, że znowu cię nie skrzywdzi- nagle zaczyna dzwonić mój telefon.- Przepraszam cię, muszę odebrać. Zaraz wracam- mówię i wychodzę na korytarz.

Amber:

Chłopak wychodzi, więc szybko wyciągam telefon z kieszeni bluzy i wybieram numer do mojej przyjaciółki, a zarazem wspólniczki. Jest tak samo przebiegła jak ja. Nie mogłam wybrać lepiej.

- I jak, kochana? Rybka połknęła haczyk?- pyta rozbawiona, więc i ja cicho chichoczę, cały czas spoglądając w stronę korytarza i sprawdzając, czy aby mój nowy ,,przyjaciel" nie słyszy mojej rozmowy.

- Tak. Właśnie siedzę w jego mieszkaniu. A siniaki, które sama sobie zrobiłam, okazały się bardzo przekonujące. Nawet nie są świadomi tego, jak bardzo namieszam w ich życiu- mówię i rozglądam się po pomieszczeniu z uśmiechem na twarzy.

- Jesteś wredną suką, Am. Ale i tak cię uwielbiam.

- W końcu jesteś taka sama- śmieję się.- Dobrze wiesz, że muszę się jakoś ratować. Nie mam już forsy, a cholerny Miles puścił mnie z torbami, gdy tylko dowiedział się, że jestem z nim w ciąży. Ale spokojnie. Namieszam w życiu ich wszystkich, a sama wyjdę na prostą. Zagram biedną, pokrzywdzoną dziewczynkę, a później Jack sam będzie mnie błagał, żebym do niego wróciła. I wtedy mój stan konta znów będzie się zgadzał- po chwili słyszę jak ktoś otwiera drzwi, więc szybko żegnam się z Roxy i chowam telefon do kieszeni bluzy. Mój plan dopiero się zaczyna.

W Rytmie MuzykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz