22.

4.9K 126 14
                                    

- I ostatnie- mówię sama do siebie i zaklejam karton z moimi rzeczami. Ubrania zabieramy ze sobą, a resztę rodzice mają nam wysłać, gdy już będziemy na miejscu.

Przecieram twarz dłonią i wstaję z podłogi. Rozglądam się po pomieszczeniu, które trochę opustoszało i wraca do mnie wiele wspomnień. Jest mi przykro, że opuszczam dom rodzinny. W końcu spędziłam tu tyle lat, ale taka jest kolej rzeczy. Kiedyś trzeba się wyprowadzić. I ten oto moment właśnie nadszedł. Na pewno będzie mi brakowało tych wieczornych pogawędek z rodzicami i kłótni z moimi zwariowanymi braćmi. Będę za nimi tęskniła, ale zobaczymy się jeszcze nie raz, przecież nie znikam z ich życia na zawsze. Co to, to nie. Tak łatwo się mnie nie pozbędą. 

Już jutro po południu mamy lot. Jestem naprawdę podekscytowana. W końcu zaczynam nowy rozdział w moim życiu. Mam tyle planów, które czekają na realizację. Chciałabym móc się dalej rozwijać, dopracowywać moje umiejętności taneczne, a w przyszłości otworzyć swoją szkołę tańca. Na tej mojej liście jest również rodzina. Myślę, że u boku Jack'a, będę naprawdę szczęśliwa i to z nim chcę wiązać moją przyszłość. Los był dla nas łaskawy, dając nam drugą szansę. Nie mogłam trafić na wspanialszego faceta. Jest naprawdę opiekuńczy i kochany, oraz pomógł mi, gdy tego potrzebowałam. Jest zawsze i zawsze mogę na niego liczyć. Chcę, aby takie samo wsparcie miał we mnie. Kocham go i pragnę tego, żeby on również był szczęśliwy, tak samo jak ja.

- Kochanie- w progu pojawia się mama. Od czasu, kiedy powiedziałam im o wyprowadzce, chodzi jak struta. Mam wrażenie, że w ogóle przestała się uśmiechać, co u niej jest naprawdę dziwnym zjawiskiem.- Skończyłaś?- pyta i podchodzi do łóżka, a następnie siada na nim.

- Tak. Jestem już spakowana i gotowa na nowe życie- mówię z entuzjazmem i skaczę na łóżko, a następnie siadam tuż obok kobiety. Mogłam sobie odpuścić trochę tej radości, ale po prostu nie umiem się opanować.

- To cudownie- widzę jak posmutniała jeszcze bardziej. Wpatruje się w swoje dłonie, a po jej policzku spływa pojedyncza łza.

- Mamooo- obejmuję ją ramieniem i przytulam do siebie.- Przecież będę was odwiedzała, już ci mówiłam. Jack będzie tu przylatywał bardzo często, a ja razem z nim.

- Wiem o tym, córeczko. Ale to nie to samo, kiedy jesteś z nami cały czas. Będzie nam ciebie brakowało, kochanie- posyła mi smutny uśmiech, a ja przewracam oczami.

- Daj spokój mamo. Jeszcze będziecie mieli nas dość, jak będziemy tutaj przylatywać i wyjadać wam zawartość lodówki- ściskam jej dłoń i wybucham śmiechem, a następnie wstaję.

- Nigdy, kochanie. Zawsze będziecie tu mile widziani, nawet gdy będziecie opróżniać naszą lodówkę- mówi pewnie i lekko się uśmiecha. Tym razem nie jest to wymuszony uśmiech.- Wybierasz się gdzieś?- pyta i bacznie mi się przygląda, ścierając łzę z policzka.- Myślałam, że zjemy ostatnią rodzinną kolację przed twoim wyjazdem.

- Mówisz tak, jakbyś miała mnie już więcej nie zobaczyć- śmieję się pod nosem, ale poważnieję, gdy widzę jej wyraz twarzy. -Wrócę na tę kolację. Idę do szpitala- podchodzę do szafy i przeglądam ubrania.- Chcę przed wyjazdem pożegnać się z panią Bailey.

- W porządku- posyła mi uśmiech i wstaje.- A Sky?- pyta niepewnie, bo wie, że jego temat,  zdecydowanie nie jest moim ulubionym. Nigdy jednak nie wspomniałam im, co tak naprawdę się między nami wydarzyło. 

- Co Sky?- przewracam oczami, lekko zdenerwowana i wyciągam ciuchy.

- Z nim się nie pożegnasz? Myślę, że...- przerywam jej gestem dłoni, zanim się zagalopuje. Mama lubi powracać do tego, co było kiedyś. Jednak ja nie.

W Rytmie MuzykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz