Przyleciałam kilkanaście minut temu. Dziękuję Bogu, że ten lot już się zakończył. Powolnym krokiem udaję się do wyjścia, gdzie czekają na mnie przyjaciele.
Mijają mnie tłumy ludzi. Mam wrażenie, że wszyscy się gdzieś spieszą, tylko ja jedna, zatrzymałam się w miejscu. Dalej jestem zdezorientowana tym, co stało się w Paryżu. Przez to kompletnie opadłam z sił i czuję się jak wrak człowieka.
Przewrotność życia zawsze mnie przerażała, ale dopiero teraz, doświadczyłam tego sama, na własnej skórze. Moje życie przewróciło się do góry nogami, jak jeszcze nigdy. Nienawiść, a potem miłość? To nie miało prawa się udać, a zostawiło jedynie spustoszenie w moim sercu. Teraz to wiem...
Obserwować czyjeś nieszczęście z daleka, to jedno, a przechodzić przez to samemu, to zupełnie coś innego. Chociaż bardzo by się chciało, nigdy nie można wczuć się w sytuację tej drugiej, cierpiącej osoby. Dlatego tylko ja wiem, co w tym momencie czuję. Na własne życzenie się na to zgodziłam. Ale czy żałuję? Nie. Nie można żałować tego, że się kogoś pokochało.
Przyleciałam sama. Po naszej kłótni, już się nie widzieliśmy. W czasie jego nieobecności, czym prędzej spakowałam walizki i opuściłam hotel, w którym byliśmy zameldowani. W głębi duszy liczyłam, że on jednak wróci i powie, że to wszystko to była jakaś pomyłka, że nie chciał tego powiedzieć, jednak tak się nie stało. Nie wrócił i nie wyjaśnił. Moje zaufanie, że mnie nie zrani, kompletnie gdzieś zniknęło. Jednak uczucie jakim go darzyłam, nie. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że to koniec, a jednak muszę się z tym pogodzić i żyć dalej.
Podróż była dla mnie istnym koszmarem. Nie mogłam opanować swojego lęku. Czułam się naprawdę źle. Co chwilę oblewał mnie zimny pot, a moje ręce okropnie drżały. Uczucia bólu i straty, jeszcze bardziej potęgowały strach. Śmiało mogę powiedzieć, że jeszcze nigdy nie czułam się tak fatalnie.
Starsza kobieta, która miała miejsce obok mnie, cały czas pytała czy wszystko w porządku i próbowała jakoś podnieść mnie na duchu, co niestety nie przynosiło zamierzonego efektu. Ta pani nie była Sky'em. Tylko z nim czułam się bezpiecznie i nawet podróż samolotem, której się bałam, nie była dla mnie straszna. Jednak teraz nie miało to znaczenia, zawiodłam się na nim. Okłamywał mnie i jeszcze potraktował w taki sposób.
Mimo, że nie chciałam, całą podróż przepłakałam. Nie miałam kontroli nad swoimi emocjami. Czułam się cholernie źle, zresztą teraz wcale nie jest lepiej. Boję się pytań, które zapewne usłyszę od przyjaciół. Nie mam sił na tłumaczenia i ponowne rozpamiętywanie tej historii.
Właśnie stoję przy lustrze, w jednej z lotniskowych łazienek. Przemyłam twarz chłodną wodą, żeby zmniejszyć zaczerwienie i opuchliznę oczu. Nie chcę martwić swoich przyjaciół, ale wątpię, że uda mi się ich oszukać.
W oddali widzę już Mike'a i Steph. Czas na przedstawienie.
- Jenn!- obydwoje biegną w moją stronę i od razu mocno mnie do siebie przytulają.
Mike trochę się zmienił. Swoje luźne ubrania, zamienił na idealnie skrojone garnitury. Wygląda dużo poważniej, ale dalej tak samo przystojnie. Jego blond włosy dalej są w takim samym nieładzie i chyba tylko to zdradza jego roztrzepany charakter.
- Hej- silę się na uśmiech, gdy dwójka przyjaciół wypuszcza mnie z objęć. Tak naprawdę mam ochotę rozpłakać się na środku tego lotniska, jednak muszę wytrzymać.
- Jenn, wszystko ok?- pyta Mike, który przygląda mi się podejrzliwie, mrużąc przy tym oczy.
- Tak- mówię zachrypniętym głosem, jednak od razu odchrząkuję.
CZYTASZ
W Rytmie Muzyki
RomansOpowieść o młodych tancerzach, którzy nie darzą się sympatią. Są zmuszeni przebywać w swoim towarzystwie od lat. Dwa mocne charaktery. Jedno, robi na złość drugiemu. Nigdy nie poddają się bez walki. Jednak niedługo, będą musieli zaakceptować siebie...