3 miesiące później:
Londyn
Jennifer:
Ślub, to ważne wydarzenie w życiu każdej kobiety. Tego dnia czuje się wyjątkowa, piękna i kochana. Zakłada białą suknię, welon, a następnie podąża w kierunku ukochanego, który z niecierpliwością wyczekuje momentu, w którym złożą sobie przysięgę i zostaną połączeni na zawsze. Następnie czeka ich długie i szczęśliwe życie.
Scenariusz jak z bajki, albo dobrego filmu romantycznego, prawda? Pewnie każda z Was chciałaby przeżyć tak cudowne chwile, bez cienia wątpliwości czy postępuje właściwie wychodząc za akurat tego mężczyznę.
Niestety mam mnóstwo wątpliwości. Czy ja czuję się piękna? Z całą pewnością gruba. Czy czuję się wyjątkowa? Tak, bo noszę pod sercem nowe życie. Syna, którego kocham ponad wszystko. A kochana? Tak, ale czy ja kocham? Tego właśnie nie jestem już pewna. To wszystko nie jest tak proste jak w filmie. Bo życie to nie bajka, a ciągła bitwa z natrętnymi myślami, wyrzutami sumienia i innymi "efektami specjalnymi".
Zanim stanęłam tu, w tym pokoju, w białej, długiej sukni, byłam pewna, że postępuję właściwie. Że tak musi być. Ten obrazek zwiastuje tylko jedno. Nie będzie już odwrotu. Za godzinę wyjdę za mąż.
Myśl, że jestem z dala od rodzinnego domu jeszcze bardziej mnie dobija. Nie byłam za tym, aby urządzać ślub w Londynie. Ale Jack przekonał mnie, że to będzie dobra wróżba na nasze wspólne życie w tym domu. A może chodziło mu tylko o to, żeby cała ta uroczystość odbyła się z dala od osoby, która mogłaby ją zakłócić? Sama już nie wiem. Jack nie wierzy w żadne wróżby i przesądy. Wątpię, aby nagle miało się to zmienić. Więc odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Jednak nie chciałam wywoływać kłótni. Ostatnio jestem wyjątkowo zmęczona, nie potrzebuję dodatkowych zmartwień. Urządzanie ślubu na sam koniec ciąży, to chyba najgorszy pomysł na jaki mogliśmy wpaść.
- Jenn, jesteś gotowa?- do pokoju wchodzi Steph.- Jeśli potrzebujesz jeszcze chwili, to w porządku. Czasem trzeba poczekać dłużej na pannę młodą- zaczyna nerwowo chichotać. Ma na sobie piękną beżową sukienkę, cudowny makijaż, a ja przez moment zazdroszczę jej tak pięknego wyglądu. Jednak wydaje się jakoś dziwnie przygaszona i zdenerwowana, co do niej jest akurat niepodobne. Nigdy się tak nie zachowuje. Tym bardziej dziwi mnie jej zachowanie w tym dniu, bo akurat to ona najbardziej utwierdzała mnie w przekonaniu, że postępuję słusznie wychodząc za Jack'a, a teraz mam wrażenie, ze próbuje odciągnąć w czasie ten moment.
- Steph, usiądź- ciągnę ją za rękę i wskazuję na łóżko.- Czy coś się dzieje? Dziwnie się dziś zachowujesz. Chcesz mi o czymś powiedzieć?
Nagle spuszcza wzrok i nerwowo wygina palce. Zupełnie jak niesforny smyk, który ma przyznać się do jakiegoś głupstwa.
- Zrobiłam coś bardzo głupiego- wydusza z siebie po chwili, a ja ze zdenerwowania odczuwam dość bolesny skurcz. Tak myślałam. Steph wpada na różne głupie pomysły i aż boję się myśleć, co tym razem zrobiła.- Jenn, wszystko dobrze?
- Nie będzie dobrze, jeśli nie wyjaśnisz mi, co najlepszego zrobiłaś. Nie denerwuj mnie nawet, bo jeszcze tu urodzę i ślub się nie odbędzie- mówię lekko poniesionym głosem. Naprawdę zaczynam się obawiać.
- Może to i lepiej- mamrocze pod nosem, a ja od razu wbijam w nią zaskoczone spojrzenie.- To znaczy... nie. Źle mnie zrozumiałaś- tłumaczy się. - Wszystko naprawię, obiecuję. Tylko się nie denerwuj- błaga i delikatnie gładzi mnie po ręku. Jej zapewnienia dolewają tylko oliwy do ognia. Teraz na pewno nie będę spokojna.- Twoja mama czeka pod drzwiami, zostawię was- szybko zmienia temat i podnosi się z łóżka.
- Steph!- krzyczę za nią, ale ta wybiega z pokoju jak poparzona.- Jasna cholera!
- Jennifer, coś się stało?- zaniepokojona mama wbiega do pokoju i patrzy na mnie z troską.
- Nie wiem- masuję skronie, bo nagle rozbolała mnie głowa. Czy ten dzień nie miał być wyjątkowy? Bo jak na razie zapowiada jedną, wielką katastrofę.
- Czy ty masz jakieś wątpliwości, skarbie? O to chodzi?- siada obok i łapie moją dłoń w swoje.- Widzę, że jesteś bardzo zestresowana. Ale to zupełnie normalne. Ja też byłam zdenerwowana, gdy miałam wyjść za twojego ojca- próbuje mnie uspokoić, ale to odnosi zupełnie odwrotny skutek. Dziś wszystko dzieje się nie tak jak powinno. A ja zupełnie nie jestem teraz w stanie skupić się na tym, co do mnie mówi.
- Tak, to na pewno zwykły stres- staram się uciąć temat.- Zostawisz mnie jeszcze na chwilę samą, proszę?- potrzebuję chwili spokoju, bo chyba zaraz oszaleję.
- Oczywiście, kochanie- wstaje i zerka na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Wiem, że chce dla mnie jak najlepiej, ale jak będzie zależy już tylko i wyłącznie ode mnie.
Przez następne 15 minut siedzę i patrzę w lustro. Zastanawiam się, co ja właściwie powinnam teraz zrobić. Masa moich wątpliwości, do tego dziwne zachowanie Steph i jej chęć naprawienia czegoś, co zrobiła. O co chodzi?
W końcu dochodzę do wniosku, że nie powinnam już niczego zmieniać. Że może to tylko jakieś moje chore wymysły, a Steph znowu coś odbiło. Ostatni raz zerkam w lustro, biorę w dłonie śliczny mały bukiecik i opuszczam sypialnię.
***********************************************************************************************
Gdy staję na przeciwko ołtarza ogarnia mnie jeszcze większe zdenerwowanie. Myśląc, że zniknie byłam w bardzo dużym błędzie. Zerkam na Jack'a, który patrzy na mnie szeroko się uśmiechając, a mnie zbiera się na płacz. Nie wiem czy ze wzruszenia, czy ze strachu, a może jeszcze z jakiegoś innego powodu.
- Gotowa?- słyszę głos ojca, który czeka, żeby poprowadzić mnie do ołtarza.
- Tak- odpowiadam drżącym głosem i ściskając mocniej jego ramię ruszam wraz z nim powolnym krokiem w stronę Jack'a.
Wszyscy patrzą tylko na mnie, a ja nie wiem gdzie podziać wzrok. Powinnam iść dumnie, z podniesioną głową, pewna mojej decyzji. Powinnam patrzeć tylko na niego, mojego przyszłego męża, a ja tymczasem szukam wśród tych wszystkich ludzi tylko jednej osoby...
Witam :)
Kochani, kolejny rozdział dla Was :)
Śmiało mogę Wam napisać, że to już końcówka tej opowieści i niedługo przyjdzie Nam pożegnać Jenn i Sky'a. Jak myślicie, jaki będzie koniec tej historii? :) Czekam na Wasze pomysły, a jak będzie, dowiecie się niebawem :)
Standardowo bardzo chciałabym jeszcze podziękować za Waszą aktywność :) Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że tyle osób przeczytało i czyta tę historię :) Jesteście niesamowici!
Do następnego :)
CZYTASZ
W Rytmie Muzyki
RomanceOpowieść o młodych tancerzach, którzy nie darzą się sympatią. Są zmuszeni przebywać w swoim towarzystwie od lat. Dwa mocne charaktery. Jedno, robi na złość drugiemu. Nigdy nie poddają się bez walki. Jednak niedługo, będą musieli zaakceptować siebie...