27.

4K 111 14
                                    


Sky:

Stoję przy oknie i patrzę na padający śnieg. Święta to czas rodzinny. Pełen radości i spokoju. Mówi się, że to najlepszy czas w roku, który jednoczy wszystkich, nawet tych najbardziej poróżnionych. Jednak te święta, nie będą należały do radosnych, a moje relacje z Jenn nie ulegną zmianie, chociaż nawet nie jesteśmy skłóceni. Jak można się cieszyć ze świąt i w ogóle z życia, gdy coś rozdziera cię od środka, a ty czujesz się jak wrak człowieka? To niemożliwe...

Odchodzę od okna i siadam na łóżku. Tak właśnie wygląda teraz moje życie. Jest bez celu. Tak jak to chodzenie od okna, do łóżka. Byle tylko robić cokolwiek i udawać, że życie toczy się dalej, a ty jesteś obojętny na wszystko, co cię spotkało.

Gdy kładę się na poduszki i przymykam oczy, słyszę jej głos. Z każdą sekundą wydaje mi się, że jest coraz bliżej. To kolejny dowód na to, że zaczyna mi odbijać.

- Sky!- nagle drzwi otwierają się z hukiem, a w nich staje Jenn. Co ona tu robi? Jednak nie zwariowałem.

- Jenn? Co ty tutaj...- nie dane jest mi dokończyć bo ta wskakuje na łóżko i mocno się do mnie przytula.

Jestem w kompletnym szoku i dopiero po chwili odwzajemniam uścisk. Jest tak zmarznięta, że aż się trzęsie.

- Kocham cię i nigdy nie przestałam- unosi głowę i patrzy prosto w moje oczy.- Zerwałam z Jack'iem. Powiedziałam mu o nas. O tym, że chcę do ciebie wrócić, bo tylko na tobie mi zależy- unoszę brwi ze zdziwienia i kompletnie nie wiem, co powiedzieć.- Powiedz coś, Sky. Tak bardzo cię kocham- jej oczy wyrażają tyle uczucia. Jestem pewien, że mówi prawdę.

- Ja też bardzo cię kocham, jesteś dla mnie całym światem- na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, a ja przybliżam się, żeby ją pocałować...



- Sky!- słyszę podniesiony głos i czuję, jak ktoś szarpie mnie za ramię. Momentalnie czuję chłód. Otwieram oczy, ale jej już nie ma. - Czyś Ty oszalał?!- odwracam głowę i zauważam stojącego obok mnie Lucas'a. Nagle czuję okropny ból w okolicy żeber, ale nie to teraz najbardziej mnie interesuje.

- Gdzie ona jest?- pytam ledwo przytomnie.

Powoli zaczynam kojarzyć fakty. Byliśmy wczoraj na akcji, a potem, mimo mojego postanowienia, poszedłem do baru i nieźle się nachlałem. Potem jakiś dwóch typów mnie wkurwiło i dostali niezły wpierdol, ale ja również nie wyszedłem z tego bez szwanku.

- Kto, kurwa?!- Lucas łapie się jedną ręką za głowę, a ja rozglądam się wokół.

- Ja pierdole, to był tylko sen- mamroczę pod nosem i zakrywam twarz dłońmi. A ja jestem w parku, w środku nocy.

- Co ty wyczyniasz?! Miałeś wrócić do domu, a tymczasem dostaję telefon od twojej mamy, że jeszcze się w nim nawet nie pojawiłeś! Obszedłem wszystkie bary, w których lubisz ostatnio przebywać, ale tam też cię nie było, bo siedzisz tutaj, poobijany!- siada obok mnie i łapie mnie za kark.- Nie możesz tak dłużej żyć, słyszysz?! Chcesz się zniszczyć?!

- Teraz nie ma to dla mnie znaczenia- mówię i przeczesuję ręką włosy.

- Stary! Albo zawalcz o tą moją głupią siostrę, albo wróć do żywych i też próbuj sobie układać życie, bo nie pozwolę ci upaść na dno, jasne?! Obydwoje jesteście uparci i nie widzicie, że jedno nie może żyć bez drugiego. Gracie obojętność, chociaż to gówniana gra, bo słabo wam to wychodzi.

Staram się ignorować jego słowa, chociaż wiem, że ma rację.

- Muszę wracać do domu. Niedługo mam jechać po dziadków- wstaję z ławki i znowu czuję ten ból.

W Rytmie MuzykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz