41.

3.1K 87 1
                                    

Sky:

- To koniec, Jenn. To naprawdę koniec- mówię, wpatrując się w to przeklęte zdjęcie z Paryża.

Chwytam za butelkę i wypijam resztki whisky, która delikatnie pali mój przełyk. Następnie biorę zamach, a ramka z naszym zdjęciem rozbija się z hukiem o ścianę. Właśnie tyle zostało z tego, co mieliśmy. Z nas. Tak samo jak i tego szkła, tak samo tego, co było między nami, nie da się poskładać.

Od czasu naszego pożegnania, widzieliśmy się jeszcze parę razy. Bez sensu się unosiłem, denerwowałem i ją i siebie. Przecież już dawno powiedziała mi, że to koniec. Niby wydawało mi się, że rozumiem, ale gdzieś podświadomie dalej dążyłem do zmiany jej decyzji. Już więcej tego nie zrobię, nie będę jej nachodził i błagał. Wiem, że na pewno do mnie nie wróci. Ja miałem już swoją szansę, którą beznadziejnie zmarnowałem. Czas się z tym pogodzić.

Czasem największym wyczynem nie jest to, aby zdobyć miłość swojego życia, ale to, aby pozwolić jej odejść. Nie każda historia kończy się happy end'em, bo życie to nie bajka. Nigdy nie przestanę kochać Jenn, ale muszę pozwolić jej odejść, aby była szczęśliwa. Jeśli ona zazna szczęścia, ja będę spokojny. Bo to ona zawsze będzie w moim sercu na pierwszym miejscu i to o nią zawsze będę się martwił.

Chyba musiałem dojrzeć, aby przyznać się do tego przed samym sobą, ale również zrozumiałem, że czas stanąć na nogi i znów zacząć żyć jak należy, bo w końcu będę miał dla kogo. Może to dziecko, które pojawi się za jakiś czas, to moja szansa na nowe, normalne życie. Bez rozpamiętywania i użalania się na sobą. Nigdy nie pokocham Amber, ale to dziecko nie jest niczemu winne, abym i jego nie obdarzył jakimkolwiek uczuciem. Jest moje, zasługuje na miłość. Doskonale wiem, jak to jest wychowywać się bez ojca. Od samego początku nawet nie brałem pod uwagę tego, że mógłbym je zostawić i nie brać za nie odpowiedzialności. Może nie jestem dobrym człowiekiem, ale dla niego postaram się zmienić. Nie chcę, żeby kiedyś powiedziało, że jego ojciec jest nieudacznikiem i sukinsynem. Nie chcę być taki, jak mój ojciec. Nie stchórzę. Żaden prawdziwy facet nie zostawia swojego dziecka.

Wiem, że nie powinienem pić, ale to wszystko wiele mnie kosztuje. W końcu zamknąłem jeden z najważniejszych rozdziałów w moim życiu, musiałem jakoś to przetrawić. I zaakceptować fakt, że moje życie teraz totalnie się zmieni. Ale poradzę sobie. Zawsze sobie radzę. To ostatni raz, kiedy sięgam po alkohol, ostatni raz próbuję zagłuszyć wszystkie myśli i problemy kłębiące się w mojej głowie. Czas wziąć się w garść.

Gdy kolejna butelka jest już w połowie pusta, uświadamiam sobie, że przecież powinienem zadzwonić do Amber i poprosić ją o spotkanie, żeby wszystko ustalić.

Chwiejnym krokiem podchodzę do szafki, na której zostawiłem telefon. Z determinacją szukam numeru do matki mojego dziecka, ale zważając na fakt, że te jebane literki nieźle szaleją mi przed oczami, jest to dosyć ciężkie zadanie. Po chwili wybucham śmiechem, bo zamiast na numer do Amber, trafiam na numer Jenn. Ktoś tam na górze chyba nieźle bawi się moim kosztem. Ja tu wysnuwam poważne postanowienia, a nagle, po raz kolejny, los pcha nas w swoją stronę. Co ja pierdolę, jestem pijany, a to tylko zwykły zbieg okoliczności.

Jednak przez moment w mojej głowie pojawia się pewna myśl. Chyba nie ładnie odejść tak bez pożegnania. To byłby już drugi raz, wiem. Już kiedyś się żegnaliśmy. I było to dość pamiętne pożegnanie...

Na mojej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech, który staram się powstrzymać. Nie pora na wspominki. To żałosne, bo z boku pewnie wygląda to tak, jakbyśmy nie mogli się rozstać, ale tak nie jest. Tym razem to definitywny koniec. Od jakiegoś czasu dość sprawnie się mijamy, żadne z nas nie wchodzi sobie wzajemnie w drogę. Może naprawdę już więcej się nie zobaczymy. Myślę, że mam prawo do ostatniej rozmowy.

W Rytmie MuzykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz