Minęło 8 miesięcy, odkąd zerwaliśmy ze Sky'em. Było mi ciężko. I to cholernie. Jednak wiedziałam, że nie ma odwrotu i musiałam zaakceptować to, co się stało. Wiele do myślenia dał mi tamten sms. W pewnym sensie wiele ułatwił. On zaczął od nowa, więc ja też miałam do tego pełne prawo. Dlaczego miałam rozpaczać, kiedy on, zapewne, bawił się w najlepsze?
Nie mogłam rozpamiętywać i winić się za tamtą sytuację. Jak inaczej powinnam była zareagować na słowa tamtego mężczyzny?! Miałam prawo dowiedzieć się prawdy, ale on nie był na to gotowy. Nie był gotowy powiedzieć, co tak właściwie się dzieje. Natomiast był w stanie ocenić mnie w taki, a nie inny sposób. W tamtym momencie poczułam się fatalnie. Nie miał prawa tego mówić. Doskonale wiedział, że wszystko, co powiedział Trevor, było nieprawdą. Jednak postanowił mnie zranić, od tak. Dlaczego? Czy to, że chciałam znać prawdę, aż tak wyprowadziło go z równowagi?
Chyba nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie. Przez te 8 miesięcy starałam się zamknąć ten rozdział. Liczę, że nigdy więcej nie będę musiała zaczynać go na nowo. Wraz z ponownym otwarciem kart tej historii, pojawiłoby się zbyt wiele negatywnych emocji i niechcianych wspomnień. Bo między dwojgiem ludzi pałających do siebie nienawiścią, nie może pojawić się miłość. To nie miało prawa się udać...
***
Od czasu zerwania nie widziałam go ani razu, z czego bardzo się cieszę. Parę dni po powrocie pojawił się w szkole i zrezygnował ostatecznie z kariery. Rodzice podobno starali się go przekonać, jednak na marne. Uparł się i powiedział, że to słuszna i przemyślana decyzja. Nie chciał ich nawet wysłuchać. Pytali go, co się stało, ale powiedział, że to już nie jest istotne.
Z czasem, gdy emocje trochę opadły, zaczęli wypytywać o moją dalszą karierę. Pytanie "co dalej z tobą, Jenn?" zaczynało mnie już mocno irytować. Czułam presję, ponieważ niebawem kolejne ważne turnieje. Rodzicom zależało. Jednak mój zapał znacznie zmalał, co starałam się ukrywać. Dlatego moja odpowiedź, mocno wszystkich zaskoczyła. Zaczęłam karierę solową. Nie chciałam rozpoczynać wszystkiego od początku z kimś nowym.
Chyba po prostu bałam się, że będę się doszukiwała w tej osobie jego... Nie chciałam porównań, to było zbędne.
Przez te 8 miesięcy, w moim życiu, zaszło wiele zmian. Począwszy od kariery, kończąc na życiu osobistym. Jack okazał się być miłym i troskliwym facetem. Wyciągnął mnie z dołka po rozstaniu i sprawił, że moje życie na nowo zyskało jakieś znaczenie. 5 miesięcy temu postanowiliśmy spróbować być razem. Jack jest bardzo wyrozumiały. Szanował to, co się stało. Wiedział, że może być mi ciężko zacząć coś nowego, więc cierpliwie czekał i nie narzucał się.
Ze Sky'em byłam krótko, ale czułam do niego coś, czego jeszcze nigdy nie miałam okazji przeżyć. To było bardzo intensywne, jednak szybko się wypaliło. Tamten wyjazd był jak kubeł zimnej wody. Tajemnice i zbyt wiele bolesnych słów, okazały się być zabójcze dla tego związku.
Teraz mam Jack'a, który jest ze mną już jakiś czas i jeszcze ani razu nie wystawił naszego związku na próbę. Nie ryzykuje i nie ukrywa przede mną niczego, co mogłoby negatywnie wpłynąć na nasz związek. Jestem mu wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił i chcę sprawić by również był szczęśliwy. Nie chcę go zawieść.
***
- Wystarczy tego przeglądania- Steph wzdycha, a ja przewracam oczami.- Wyglądasz świetnie- wstaje i kładzie mi dłonie na ramionach.
Stoimy tak przez chwilę i zerkamy na nasze odbicie w lustrze.
- Myślisz, że mnie polubią, zaakceptują?- pytam zdenerwowana, bo nie jestem pewna tej kolacji u rodziców Jack'a. Jesteśmy ze sobą już 5 miesięcy, ale dopiero teraz zdecydowaliśmy się na tę kolację. Jack nie chciał naciskać. Mówił, że na wszystko przyjdzie czas i jeśli tylko będę gotowa, poznam jego rodziców. Nasz związek rozwijał się powoli, ale Jack był cierpliwy i wyrozumiały.
CZYTASZ
W Rytmie Muzyki
RomanceOpowieść o młodych tancerzach, którzy nie darzą się sympatią. Są zmuszeni przebywać w swoim towarzystwie od lat. Dwa mocne charaktery. Jedno, robi na złość drugiemu. Nigdy nie poddają się bez walki. Jednak niedługo, będą musieli zaakceptować siebie...