ROZDZIAŁ DWUNASTY.

130 18 64
                                    

   Myślenie Nathaniela nie było błędne. Rzeczywiście obie dziewczyny żyją i mają się wręcz doskonale. Jednak on o tym nie wiedział. Tak samo nie wiedział, że zielone oczy jednej z nich wciąż bacznie go obserwują. Jednakże ich właścicielka też nie wiedziała o jednej, istotnej rzeczy: że blondyn z każdym krokiem był coraz bliżej.

   Dziewczyna wpadła do domu jak burza, otwierając drzwi tak mocno, że te uderzyły w ścianę.

   - A tobie co się stało? - Spytała rudowłosa, opierając się o miotłę.

   - Mam pewien pomysł. - Oznajmiła. - Co ty robisz? - Zmarszczyła brwi.

   - Sprzątam. Nikt z was tego nie robi, więc ja muszę.

   Natalie jedynie cicho zaśmiała się pod nosem i podędziła schodami na górę.

   - A jaki niby masz ten plan!? - Krzyknęła za nią, lecz ta chyba jej nie usłyszała. Viktoria jedynie pokręciła głową z politowaniem. Domyślała się, czego może dotyczyć plan przyjaciółki i w myślach już szykowała kontrargumenty.

   Powiedziała o wszystkim Jackowi, ale ten ze stoickim spokojem odparł, że to nie jego sprawa i jeśli Nat chce się w to mieszać, to on jej tego nie zabroni. Najwyżej ją zamkną - powiedział. - Nic gorszrgo jej nie zrobią. A jeśli jednak? - Odparła. - A jak ją zabiją? Na jej pytania bezoki reagował wzruszeniem ramion, albo tekstem: to nie moja sprawa.

   Dlatego Viktoria była zła. Bo kiedy potrzebują pomocy, to oni mają je gdzieś, ale kiedy Natalie idzie z nimi do łóżka... Wtedy to już kompletnie inna sprawa. Rudowłosa uważała, że nie są godni zaufania. Jednak zapomniała chyba o bardzo istotnej kwestii: zarówno Jack jak i Jeffrey to mordercy. Takim ludziom się nie ufa.

   Dźwięki szurania miotłą po podłodze zagłuszały jedynie odgłosy puszczanej wody. Co ona tam robi? - Zastanawiała się. Po chwili zielonooka zbiegła wesoła ze schodów z mokrymi włosami. Były jakby ciemniejsze niż do tej pory.

   - Zdradzisz mi wreszcie ten swój plan? - Spytała. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały w górę.

   - Słuchaj - oparła się rękami o blat. - W kawiarni, naprzeciwko komendy, do której on przychodzi codziennie, szukają pracowników. Zatrudnię się tam!

   - Chwila. Nie sądzisz, że to trochę ryzykowne?

   - To jest ryzykowne jak chuj - przyznała. - Ale nie mam innych pomysłów.

   - Za to ja mam, spieprzajmy stąd póki możemy.

   - Wolę swój pomysł.

   - Co żeś się tak uparła, żeby tu zostać?

   - Mam dość ciągłego uciekania. Chcę pobyć w jednym miejscu dłużej niż kilka dni - odparła.

   - No to pobędziesz sobie w innym miejscu, jaki problem?

   - A taki, że mi się tu spodobało.

   Dziewczyna jedynie cicho westchnęła, zakładając ręce na piersiach. Nie chciała się z nią teraz kłócić. Potem spróbuję jej jeszcze raz przemówić do rozumu - stwierdziła.

   - A wiesz gdzie on teraz jest? - Spytała.

   - Gdzieś pojechał - machnęła ręką. Niezbyt obchodził ją cel podróży Nathaniela. I być może to był jej pierwszy błąd.

૪૪૪

   Przecież to nie może być trudne - przypomniała sobie słowa Jeffa. - Skoro to nie jest trudne, to sam sobie to załatw. - Zdmuchnęła z czoła ciemny kosmyk. Starała się za pomocą prowizorycznego wytrychu dostać do mieszkania blondyna. To on miał teraz wszystkie dokumenty dotyczące sprawy, nad którą aktualnie pracują. Jest - usłyszała zbawienny szczęk zamka w drzwiach. Po cichu weszła do środka modląc się, by wszystko poszło gładko. Ma się ten talent - uśmiechnęła się pod nosem.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz