ROZDZIAŁ JEDYNASTY.

171 17 0
                                    

   Przeładował pistolet i schował go za pasek spodni, tak jak robił to Jordie. Czas rozliczyć się z Andy'm raz na zawsze - myślał, wychodząc z kryjówki, w której niegdyś mieszkał wraz z Byersem. Po części, bo jego brat miał przecież rodzinę, dziecko. Baxter zapewne o tym nie wiedział, ale nawet gdyby wiedział, to nic by się nie zmieniło. Tak więc i Lavelle nie będzie miał litości, i dla spokoju oraz pewności, wpakuje w niego cały magazynek.

   Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy ten szybkim krokiem szedł w stronę domków jednorodzinnych. Choć minęło dobre sześć lat, on nie zapomniał jakie to uczucie, kiedy idziesz z zamiarem zabicia kogoś. To łomotanie serca, drżenie dłoni, strach, bardzo utrudniało zadanie. Ale nie dziś, dziś rządziła zemsta i nienawiść, które dawały mu siłę, o której nawet nie śnił. Może to ich tak napędza? - Myślał.

   Kopnął drzwi, które wyleciały z zawiasów i wszedł do środka, w ogóle nie przejmując się faktem, że ktoś mógł go usłyszeć.

   - Czego chce-

   Nie zdążył dokończyć, bo chłopak złapał go za koszulkę i przygwoździł do ściany. W porównaniu z Andy'm, Olivier wyglądał jak chuchro. Ale między nimi było jakieś pięć lat różnicy, zresztą Baxter zawsze taki był; trochę przesadnie umięśniony i zbyt dobrze zbudowany. Chodziły pogłoski, że na coś choruje, lecz nikt nie wiedział na co.

   - Zabiłeś go? - Syknął. - Zabiłeś Jordiego Byersa?

   Mężczyzna przez chwilę wpatrywał się w złote oczy chłopaka, po czym wybuchł gwałtownym śmiechem.

   - I co z tego? - Spytał beztroskim tonem głosu.

   - To, że był moim bratem. - Uderzył go w brzuch tak mocno, że dwudziestodziewięciolatek skulił się z bólu. - Wiesz co Andy? Jesteś najgorszą szumowiną jaką znam. A nie, przepraszam, nie mogę nazwać cię szumowiną, bo to będzie dla nich obraza. - Wymierzył kolejny cios, tym razem nogą, trafiając w to samo miejsce. - Wiedziałeś? Przyznaj się, czy wiedziałeś, że Jordie się mną opiekował? Że miał dziewczynę i dziecko? Wiedziałeś Baxter?

   - A skąd miałbym to wiedzieć? - Wydusił, usiłując się podnieść. - Gówno mnie obchodziło jego życie poza gangiem. Chciałem jedynie władzy, którą on posiadał.

   - Byłeś zazdrosnym chujem, bo on coś potrafił, a ty nie?

   - Gówno umiał. - Zaprotestował. - Nie masz pojęcia jak wiele rzeczy spieprzył swoimi durnymi pomysłami. Nie nadawał się do tego. Ja byłem dużo lepszy.

   - Przestań pierdolić głupoty Baxter. Wiem jak było. Jordie dbał o innych, dlatego go szanowali, nie to co ciebie.

   - Robił z siebie kompletnego idiotę - zakpił.

   - Nie. Robił coś, czego ty nie potrafisz. Troszczył się o swoich ludzi.

   - A ja to się o ciebie nie troszczyłem? - Spojrzał na niego z wyrzutem. Nie mógł stać sam, więc opierał się jedną ręką o krzesło, a drugą wymachiwał w powietrzu, gdy mówił.

   - Zniszczyłeś mi życie. - Syknął.

   - On też by to zrobił.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz