ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY.

112 16 2
                                    

   Kurwa mać. - Nie mógł dodzwonić się do Nathaniela. - Jebać to. - Biegł przed siebie, szukając blondyna. Nagle przypomniał sobie, że powinien wezwać jakieś wsparcie, bo nawet jeśli Natalie była sama, to była niebezpieczna. On o tym wiedział, ale dwudziestosześciolatek raczej nie.

   Tymczasem Green nerwowo przeszukiwał ulice z nadzieją, że znajdzie gdzieś dziewczynę, która tak bardzo namieszała mu w głowie. Nie był na nią zły, nie potrafił. Wydawało się, że nie dociera do niego to, kim tak naprawdę jest jego ukochana.

   Kłęby pary wydobywały się z jego ust, a złote kosmyki rozwiewał wiatr. Czuł jak jego serce się zaciska, ten przeszywający ból był nie do zniesienia. Błagam - myślał - zostań - był zrozpaczony.

   - Nathaniel! - Usłyszał znajomy głos, ale nie zatrzymał się. - Kurwa Nathaniel! - Szarpnął go za koszulę. - Co ty odpierdalasz?

   - Muszę ją znaleźć - głos mu się łamał. Złotooki jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie. Do tej pory dwudziestosześciolatek był tylko trochę zbyt pozytywnie nastawionym do życia dziwakiem, który wbrew pozorom był inteligentny i stanowczy. Nie wiedzieć czemu, ale Lavelle czasem dopatrywał się w nim demona w ludzkiej skórze. Był pewien, że gdyby było trzeba, Nathaniel Green byłby gotowy nawet zabić.

   - Uspokój się. - Powiedział, patrząc mu w oczy. Był gotowy sprzedać mu solidny cios w twarz, gdyby ten za bardzo odpłynął. - Wezwałem wsparcie. - Trzymając go za ramiona i mówiąc w tak dziwny sposób, czuł się tak, jakby rozmawiał z jakimś szaleńcem.

   - Co? - Zmarszczył brwi. - Wsparcie? - Wyglądało na to, że chłopak kompletnie nie zrozumiał tego, co Olivier właśnie mu powiedział. - Ah, tak, wsparcie, dobrze - wydukał, unikając spojrzenia dwudziestoczterolatka. - Ale nie zróbcie jej krzywdy.

   - Ona jest niebezpieczna.

   - Kocham ją. I wiem, że ona mnie też.

   - Ty oszalałeś - stwierdził lekko przerażony. - Wróć do domu, znajdę ją obiecuję.

   - Nie. - Strącił jego ręce ze swoich ramion. - Ja ją znajdę. Muszę z nią porozmawiać.

   - Ona może cię zabić.

   - Nie dbam o to. - Odparł beznamiętnie, ruszając przed siebie.

   - Nathaniel! - Krzyczał za nim, ale ten nie reagował. Wiedział, że nie było już sensu go zatrzymywać, a jednym wyjściem było znalezienie dziewczyny przed nim. - Kurwa mać. - Syknął i ruszył w inną stronę.

   A ona szła środkiem ulicy jak gdyby nigdy nic. Przestała już zostawiać za sobą krwawe ślady w postaci odcisków podeszw. Na mieczu, podobnie jak na jej ubraniu, widniała zaschnieta ciecz w kolorze ciemnej czerwieni. Chciała, aby ktoś ją teraz zobaczył i uciekł z krzykiem tak jak na hollywoodzkich filmach, kiedy to główny czarny charakter z uniesioną głową przechodzi przez tłum ludzi z uśmiechem na ustach. Wpatrywała się w jeden punkt przed sobą, mimowolnie myśląc o Nathanielu, którego zostawiła gdzieś za sobą. Chciała żeby ją teraz objął, chciała poczuć jego ciepło. Dlaczego uciekłam? - Zastanawiała się. - Mogłam zostać. Mogłam - urwała, jednocześnie zatrzymując się i spoglądając w niebo. - Nie mogłam. Już nie zasługuję na normalne życie. Nie po tym co zrobiłam - stwierdziła, ruszając dalej. - Stałam się potworem.

   Trochę przytłaczała ją ta wszechobecna cisza, mącona jedynie przez szum wiatru. Gdyby była teraz z nimi, to zapewne wykłócałaby się o coś z Jeffem lub ewentualnie toczyła przyjemną dyskusję z Jackiem. O tak, Eyeless był doskonałym rozmówcą, choć za pierwszym razem wydaje się być cichy i niewiarygodnie spokojny. Wzdrygnęła się na wspomnienie zdenerwowanego Jack'a; był wtedy niczym dzikie zwierzę. Zielonooka była pewna, że Viktoria nadal ma bliznę po tym jak dwudziestopięciolatek ją ugryzł.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz