ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY.

109 18 8
                                    

   Nadal czuł jej ciepło, choć od ich ostatniego spotkania minęło już ponad kilka godzin. Wciąż nie był pewien co tak właściwie się wydarzyło, to było najmniej dziwne z jej strony. Nie mógł jednak ukryć, że to było miłe i w pewien sposób przyjemne. Bo choć dziewczyna go drażniła, to śmiało można było stwierdzić, że nawet troszkę ją lubił.

   - Hej Jeff - usłyszał pukanie do drzwi. - Mam coś dobrego - dźwięczny głos Natalie rozbrzmiał w całym pokoju. - Dżem. - Oznajmiła z uśmiechem. - I dwie łyżeczki.

   - Po co dwie? Wystarczy mi jedna.

   - Druga jest dla mnie - zmierzyła go morderczym spojrzeniem. - Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci zjeść samemu cały słoik co?

   - Na to właśnie liczyłem.

   - Ty jednak jesteś okrutny - stwierdziła, siadając na łóżku. Killer jedynie wzruszył ramionami i wyciągnął rękę po łyżeczkę. Ta wręczyła mu ją z wyraźnym grymasem niezadowolenia na twarzy. Przyglądał się jak nieudolnie próbuje odkręcić słoik, aż w końcu nie wytrzymał i wyrwał jej go z rąk.

   - Dawaj to. - Sprawnym ruchem odkręcił pokrywkę i rzucił ją gdzieś w kąt. - Nawet słoika dżemu nie potrafisz otworzyć. Głupia jesteś.

   - Aha. To ja tu przychodzę z podziękowaniami, a ty mi wyjeżdżasz z tym, że jestem głupia? No dzięki. - Prychnęła. - W takim razie możesz się z pożegnać z dżemem.

   - No dobra. Przepraszam.

   Natalie doskonale wiedziała, że to było nieszczere i, że tak naprawdę chciał tylko odzyskać słoik wypełniony czerwonym deserem.

   - Chciałam ci podziękować za tamto, że mnie uratowałeś - mówiła, unikając jego wzroku. - Chyba jednak nie jesteś taki zły.

   - Ja tylko sprawiam pozory. Nie wyobrażaj sobie za dużo - skrytykował ją.

   - Nic sobie nie wyobrażam - odparła oburzona. - Po prostu poczułam, że powinnam ci podziękować. W końcu mnie uratowałeś.

   - Przestań robić ze mnie jakiegoś pieprzonego bohatera. - Warknął. - Bo jeszcze zacznę tego żałować.

   Uśmiechnęła się pod nosem, wpychając do buzi kolejną łyżeczkę. W jej oczach Jeff The Killer naprawdę nie był zły. Był chorym zwyrolem, ale miał czasem takie dni, że widoczne były te bardziej ludzkie cechy. Może dlatego tak bardzo ją intrygował.

   - Zabijesz mnie jeśli się do ciebie przytulę? - Spytała. Odpowiedziała jej cisza, co zielonooka uznała za "tak". Mimo to i tak usiadła między nogami mordercy, i oparła głowę o jego klatkę piersiową. - Nie jest ci czasem ciężko?

   - Co? - Kompletnie nie rozumiał co się właśnie stało. Nikt od przeszło dziesięciu lat nie zrobił czegoś takiego.

   - No nie jest ci czasem ciężko? Nie tęsknisz za kimś? Nie żałujesz? - Pytała; jej głos był cichy i taki przyjemny.

   - Co cię to obchodzi?

   - Tak tylko pytam - wzruszyła ramionami. Killer odepchnął ją od siebie gwałtownym ruchem. Może poczułaby się odtrącona, ale wiedziała, że mógł tak zrobić. Patrzył na nią z mieszanką zdziwienia i złości w jego błękitnych oczach. Wcale jej to nie zdziwiło i wcale nie miała mu tego za złe. - Przepraszam - szepnęła; na jej różowiutkich ustach majaczył uśmiech. Podniosła się z materaca, a ten zaskrzypiał cicho. Następnie opuściła pokój mordercy, zostawiając go samego.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz