ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI.

104 16 10
                                    

   Zdenerwowana błąkała się po lesie, szukając Jeffa. Gniew narastał w niej coraz bardziej, przez co szła coraz szybciej, kompletnie nie patrząc pod nogi.

    - Kurwa! - Krzyknęła, zatrzymując się i z całej siły kopiąc średniej wielkości kamyk, który z impetem uderzył w drzewo. Czuła jak rozsadza ją destrukcyjna energia; koniecznie musiała coś zniszczyć. Lub też zabić. Zależy co jej się nawinie pod rękę.

   Tymczasem zaledwie kilka kilometrów od niej, naprzeciw siebie stali Jeffrey i Weronika. Niebo nad nimi już jaśniało, a delikatne promienie słońca, które dopiero się budziło, oświetlały ciemne sklepienie i chmury tworząc piękny, kolorowy obraz, który kompletnie nie pasował do tej sytuacji. Dwudziestodwulatka kochała takie widoki, lecz nie dane jej było go teraz podziwiać.

   - Dziękuję za pomoc - zaczął. Jakież to było nieszczere Jeff. - Pomyślała.

   - Gdzie jest Kai? - Spytała stanowczo. Już zbyt długo mu usługiwała i prawdę mówiąc już dawno temu powinna była mu się postawić. Jednak strach ją paraliżował, tak jak paraliżowałby każdego innego człowieka.

   - No tak - przypomniał sobie. - Ten twój Azjata. Nic mu nie jest, dotrzymałem słowa.

   - Ja też. Więc chcę go z powrotem.

   - Powiem ci gdzie jest - zaproponował. - W starej, opuszczonej stacji kolejowej kilkadziesiąt kilometrów stąd. Jak pójdziesz torami w stronę Blackheat to go znajdziesz - powiedział. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.

   - Raczej nie. - Stwierdziła, wyciągając broń i celując w stronę mordercy. Serce Nathaniela, który krył się za skałą nagle przyśpieszyło. Zaczynało się robić naprawdę niebezpiecznie. - Żegnaj.

   - Weronika! - Krzyknął blondyn, widząc, że Jeff zamierza zaatakować dziewczynę. Nacisnął spust, jednak kula tylko drasnęła ramię Killera, rozrywając materiał jego bluzy. Chwilę potem do dwudziestosześciolatka dotarło, jak wielką głupotę zrobił.

   Po lesie rozniósł się dźwięk kolejnego wystrzału, który spłoszył ptaki siedzące na drzewach. Woods puścił ciało dziewczyny, które bezwładnie padło na ściółkę. W momencie, gdy pociągnęła za spust, on znalazł się przy niej i poderżnął gardło.

   - Nieładnie tak zdradzać przyjaciół - posłał blondynowi przelotne spojrzenie. Obiecał pewnej osobie, że zostawi go w spokoju, a tak się składa, że ostatnio bardzo cenił sobie dotrzymywanie danego słowa.

   Nathaniel nawet się nie wahając strzelił do niego. Ten jednak cudem znów uniknął pocisku. Green zaczynał mieć wrażenie, że to jakaś istota nadprzyrodzona. Co za jebany Matrix. - Myślał, strzelając do uciekającego Jeffa. Pognał za nim, zostawiając ciało dwudziestodwulatki. Wiedział, że i tak już nie zdoła jej pomóc. Za to miał szansę złapać mordercę, zrobić krok do przodu i zemścić się za śmierć Weroniki. Dziewczyna bowiem była dla niego niewinna, chciała jedynie odzyskać utraconą miłość. Zresztą dotrzymała słowa. Być może Jeffrey by jej nie zabił, gdyby nie wyciągnęła broni. Być może Jeffrey by jej nie zabił, gdyby Nathaniel za nią nie poszedł.

   Chłopak jednak nie zastanawiał się nad tym. Po prostu starał się nie stracić z oczu białej bluzy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miał już naboi i w każdej chwili mógł skończyć podobnie do jego koleżanki. Przez myśl przeszło mu aby zadzwonić do Oliviera. Więc na ślepo wybrał numer dwudziestoczterolatka i gdy ten odebrał, wysapał:

   - Las. Szybko. - Nie miał czasu na rozdrabnianie się, bo Killer zniknął mu z pola widzenia. - Nosz kurwa mać. - Syknął, zatrzymując się. Nerwowo rozglądał się wokół próbując dostrzec charakterystyczną białą bluzę. Gdzieś między drzewami mignęła mu czyjaś sylwetka, bez zastanowienia ruszył w jej stronę.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz