ROZSIADŁ DWUDZIESTY SIÓDMY.

88 15 0
                                    

   Zamknęła lokal, wzdychając ciężko. Była wyczerpana, dzisiejszy dzień był okropny, nie mogła się na niczym skupić w dodatku miała ochotę się rozpłakać za każdym razem, gdy coś jej nie wyszło. Zaczynała się wahać, a do umysłu dwudziestojednolatki wdarł się strach. Musiała to jak najszybciej zakończyć, ale nie dziś. Dziś już nie dałaby rady. Dziś jeszcze pragnęła poczuć zapach, który towarzyszył blondynowi, dziś jeszcze chciała ten ostatni raz zasnąć w jego ramionach.

   Zatrzymała się nagle gdzieś w połowie drogi do jego domu i spojrzała w niebo. Było zachmurzone, a zza szarych kłębów niepewnie wychylał się księżyc, jasnym światłem oświetlając twarz Natalie. Niewielka ilość pary wydostała się z jej ust, gdy ta zwyczajnie oddychała. Czasem bawiło ją to, że ludzie robią to cały czas, ale jakoś nie specjalnie zwracają na to uwagę, jakby zapominając, że w ogóle robią coś takiego.

   Siedziały na ławce w jakimś parku. Kompletnie nie miały pojęcia gdzie są, ale przestało im to przeszkadzać już jakiś czas temu. Nocną ciszę zakłócały tylko ich ciężkie oddechy. Zielonooka odchyliła głowę za oparcie kolorowej ławki i spojrzała w bezchmurne niebo, mieniące się tysiącem maleńkich światłek.

   - To głupie, ale zawsze starałam się ich dosięgnąć - powiedziała z uśmiechem, wyciągając rękę do góry. - Są takie piękne - szepnęła.

   - Gwiazdy? - Wzrok rudowłosej również powędrował do góry. - To fakt - przyznała. - Ale właściwie nic nie znaczą - stwierdziła. - To ludzie wymyślili sobie nie wiadomo co i zrobili z nich prawie że bóstwa - prychnęła.

   - Ja je lubię - odparła, opuszczając rękę i splatając obie dłonie na brzuchu. - Ale nie wiem czy coś dla mnie znaczą. Po prostu lubię na nie patrzeć i zastanawiać się jak by to było, gdyby móc sobie tak jedną wziąć.

   - Prawdopodobnie nie byłoby już gwiazd, gdyby to było możliwe - zaśmiała się.

   - To fakt - przytaknęła. - Myślisz, że rzeczywiście każdy ma jedną dla siebie?

   - W jakim sensie? - Spojrzała na przyjaciółkę.

   - No wiesz, podobno każdy ma własną gwiazdę. Myślisz, że to prawda?

   - To bzdury - oznajmiła. - Myślisz, że interesuje ich nasz los? To tylko gwiazdy. Jakieś nieokreślone punkciki. Jak wysypiesz brokat na ciemną kartkę będziesz miała to samo.

   Słysząc ją, Natalie cicho się zaśmiała, a potem odparła:

   - A ja myślę, że to jednak prawda.

   - Dlaczego? - Dziewczyna w odpowiedzi jedynie wzruszyła ramionami.

   - Nie wiem. Tak mi się po prostu wydaje.

   - W takim razie nasze muszą być ostro pokręcone.

   - Pewnie tak - uśmiechnęła się. - Dlatego muszą być też wyjątkowe.

   - Myślisz? - Ponownie spojrzała w niebo.

   - Tak.

   Dopiero, gdy usłyszała ryk silnika zdołała się oderwać od jakże bolesnych teraz wspomnień. Kiedyś zapewne uśmiechnęła by się na wzmiankę o tamtym dniu. Dziś jednak było to niczym pogłębianie mentalnego dołka, w który wpadła. Zupełnie tak, jakby ktoś rzucił jej łopatę, żeby mogła pogrążyć się jeszcze bardziej. Nie była już w stanie nazwać Viktorii swoją przyjaciółką, ale choć wmawiała sobie, że nie chce wiedzieć co z nią, to w głębi serca nadal się o nią martwiła. Strata kogoś tak ważnego, nie mogła obyć się bez echa. Nawet w przypadku Natalie, która była święcie przekonana, że nie posiada uczuć.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz