ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY.

83 14 0
                                    

   Jego serce biło spokojnym, miarowym rytmem. Wsłuchiwała się w niego, zapominając o całym świecie. Prawie całą noc zastanawiała się, czy już wie, ale ostatecznie nie doszła do żadnego wniosku. W głowie wciąż szumiały jej jego słowa; nawet jeśli byłabyś morderczynią, to nadal bym cię kochał. Nie była pewna, czy powiedział prawdę, czy zrobił to tylko dlatego, że zamierza uśpić jej czujność, aby łatwiej ją złapać i wsadzić do więzienia. Podświadomie chciała wierzyć w to, że powiedział prawdę.

   Jak możesz kochać kogoś takiego jak ja? - Podniosła się lekko do góry, spoglądając na jego twarz. - O ile w ogóle mnie kochasz - stwierdziła, odgarniając kosmyk złotych włosów z czoła chłopaka. Nie chciała go zabijać, już nie. Uznała więc, że po prostu go zostawi i ucieknie jak najdalej stąd, aby Nathaniel jej nie znalazł. Początkowo pomyślała, że mogłaby odnaleźć Jeffa i Jack'a, ale potem stwierdziła, że musi pobyć sama. Chyba zaczynała żałować, że ich poznała. A może żałowała tego, że z nimi nie poszła? Nie była pewna, wszystko nagle zrobiło się jakieś takie zbyt skomplikowane.

   - Dzień dobry - powiedziała czule, siląc się na uśmiech, gdy dzwudziestosześciolatek otworzył oczy.

   - Dzień dobry - mruknął, ziewając. - Nie poszłaś do pracy?

   - Nie - ponownie wtuliła się w jego nagą klatkę piersiową. - Muszę wziąć jeden dzień wolnego.

   - Przepraszam cię.

   - Za co?

   - Za to, co powiedziałem wczoraj - czuł, że te przeprosiny się jej należą. - Byłaś zmęczona i miałaś ciężki dzień, a ja-

   - Przestań - przerwała mu. - Jeśli o cokolwiek się obwiniasz, to wiedz, że to nie twoja wina. Po prostu powiedziałeś mi prawdę. Nie wiń siebie o błędy Oliviera.

   - Ale mogłem z tym zaczekać do rana, a nie tak wyskakiwać.

   - Już dobrze. Jakoś się pozbieram - uśmiechnęła się. - Choć to rzeczywiście zabolało. Nie zrobiłam nic złego - tłumaczyła.

   - Oczywiście, że nie - czuł się taki szczęśliwy słuchając tych słów. Była niewinna. - Olivier jest po prostu przepracowany.

   - Więc może powinien zrobić sobie przerwę?

   - Na pewno powinien zrobić sobie przerwę - przyznał. - Z drugiej strony to może być moja wina. Ostatnimi czasy mogłem nieco zaniedbać śledztwo.

   - A to z kolei może być moja wina. Za bardzo cię rozpraszałam.

   - Nie przeszkadza mi takie rozpraszanie - uśmiechnął się.

   - Domyślam się, ale musisz wziąć się do pracy - odparła, spoglądając w jego błękitne oczy. Kochała je tak bardzo, że żadne słowa nie były w stanie tego opisać.

   - Yhym - mruknął, przyciągając ją bardziej do siebie. - Może potem - złączył ich usta w namiętnym pocałunku, powoli przewracając dziewczynę na plecy. Odwzajemniała pocałunki, na chwilę przestając myśleć o tym co ją dręczy. Chyba sama potrzebowała takiego rozproszenia.

   Jego ciepła dłoń delikatnie wsunęła się pod koszulę Natalie. Jego dotyl był tak nierealny, tak ledwo odczuwalny, że dziewczyna przez chwilę miała wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę. Lekko przygryzła wargę chłopaka i wplotła palce w jego włosy. Blondyn zaczął powoli zjeżdżać z pocałunkami niżej, zostawiając za sobą jedynie mokre ślady na skórze zielonookiej. Wydała z siebie cichy jęk, gdy ten robił kolejną malinkę na jej szyi. Swoje gorące niczym ogień pocałunki przeniósł na brzuch dwudziestojednolatki; powoli odsłaniał górne części jej ciała, całując każdy ich skrawek. Dla niego była słodka niczym nektar, który pili olimpijscy bogowie. Po chwili koszulka leżała już na skraju łóżka, a w oczach Nathaniela zagościła dzika rządza.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz