ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY.

137 15 6
                                    

   Zapukał do drzwi. Szczerze to nie wierzył w to, że ktoś mu otworzy. Po chwili jednak przywitał go uśmiechnięty blondyn.

   - Cześć młody - powiedział. Jego głos był bardziej żywy niż ostatnio, co nawet sprawiło Olivierowi pewną ulgę. - Wchodź - machnął ręką.

   - Widzę, że wracasz do życia - stwierdził.

   - No. Muszę - odparł.

   - Racja - przyznał. - Eh, słuchaj - zaczął - widziałeś się może z Weroniką?

   - Nie - odparł, znikając w pokoju. - Dziś spotkałem jedynie bardzo miłą dziewczynę, z którą idę jutro na randkę. A dlaczego pytasz? Znów coś zrobiła?

   - Nie. Ale zacząłem się zastanawiać. Jeśli naprawdę jest z nimi jakoś związana i sabotuje śledztwo?

   - Obserwowałem ją przez parę dni po jej ostatnim wybryku, ale nie zauważyłem nic dziwnego. Nawet w jej mieszkaniu nie było nic podejrzanego.

   - Byłeś u niej w mieszkaniu? - Złotooki uniósł lekko brew do góry.

   - No tak - wzruszył ramionami. - Ona włamała się do mnie, a ja do niej.

   - Ty naprawdę masz coś nie tak z głową.

   - Przeżywasz. Ja zwyczajnie pracuję - odrzekł z uśmiechem. - A ty? Znalazłeś coś może?

   Przez chwilę miał ochotę powiedzieć mu o tym, czego się ostatnio dowiedział, ale w porę ugryzł się w język.

   - Nie. Niestety. Jesteśmy w martwym punkcie.

   - No. I to widać. Trochę aż za bardzo. Ale wiesz co myślę? Że w końcu musi im się noga powinąć i wpadną.

   - Tak, ale kiedy to nastąpi? - Spojrzał na dwudziestosześciolatka.

   - Dobre pytanie. Bardzo dobre.

૪૪૪

   Od spotkania z nieznajomą, Olivier zastanawiał się czy aby na pewno nie mówić nic Nathanielowi. To mogłoby naprawdę pomóc. Jeszcze Weronika, która nawet na chwilę nie opuszczała myśli chłopaka. Próbował zrozumieć, znaleźć powód, dla którego miałaby się spoufalać z mordercami. Żaden z jego wymysłów nie był jednak dostatecznie dobry, by ten mógł w niego uwierzyć. Tak więc błądził we własnych myślach jak we mgle.

   - Skarbie, dlaczego jeszcze nie śpisz? - Ana odwróciła się do niego i wtuliła w jego nagi tors.

   - Nie mogę - odparł. - Cały czas... Myślę. O tej sprawie. O tamtej dziewczynie. O Weronice - wyliczał. Jego ukochana o wszystkim wiedziała, choć ten nie powinien jej nic mówić. Ale blondynka była jego prawą ręką, ufał jej bezgranicznie.

   - A może byś tak pomyślał o mnie? - Zaśmiała się, a na ustach chłopaka pojawił się uśmiech. Objął dziewczynę w pasie i mocniej przytulił do siebie. - Nie martw się. Na pewno w końcu wszystko się wyjaśni. Ale potrzeba czasu.

   - Tylko że my go nie mamy.

   - Wiem. Ale co innego możesz zrobić? Masz jakieś konkretne poszlaki? Nie.

   - Wiem.

   - Właśnie. Wiesz co Olivier? Czasem to, czego tak zaciekle szukamy jest tuż przed naszymi oczami i śmieje nam się w twarz.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz