ROZDZIAŁ TRZYNASTY.

131 16 4
                                    

   - A więc jesteś policjantem - stwierdziła, przyglądając mu się uważnie. Jego twarz nie miała żadnych skaz, a błękitne oczy lśniły w świetle jarzeniówek.

   Zawsze szczególnie zwracała uwagę na oczy. Jakby dzięki nim mogła określić komu może ufać, a komu nie. Jak twierdziła, tylko one nigdy się nie zmieniają i tylko one mówią prawdę.

   - Tak - przyznał. - A ty, czym się zajmujesz?

   - Jeszcze niczym. Niedawno się tu przeprowadziłam i narazie szukam pracy - odparła. - Myślałam o tej kawiarni, bo wcześniej pracowałam w podobnym miejscu.

   - Doskonały pomysł.

   - Dlaczego?

   - Bo ja tu przychodzę - uśmiechnął się. Dziewczyna zaśmiała się cicho pod nosem. Nawet uroczy - pomyślała.

   Siedzieli przy stole, rozmawiając i pijąc. On kawę, ona - herbatę. Nie sądziła, że tak łatwo pójdzie, myślała, że trudniej będzie się do niego zbliżyć; w telewizji wydawał się być trochę powściągliwy i niedostępny. Tymczasem Nathaniel Green okazał się być kompletnie inny; otwarty, pozytywny, lekko dziecinny z cudownym uśmiechem. Nic dziwnego, że spodobał się Natalie, dziewczyna lubiła takie osoby, zwłaszcza jeśli były one płci przeciwnej.

   - Skąd przyjechałaś? - Spytał, dokładnie jej się przyglądając. Nie była specjalnie wysoka, przy czym szczupła z subtelnie zaznaczonymi krągłościami. Krótkie włosy w odcieniu ciemnego blondu nie sięgały jej nawet do ramion, a niesforne kosmyki co jakiś czas opadały na twarz jego rozmówczyni. Zielone oczy rejestrowały uważnie to, co działo się wokół niej, idealnie komponując się z jej śniadą cerą.

   - Z Oregonu z Portland - odparła. - Moi rodzice tu kiedyś mieszkali. A ty? Mieszkasz tu od zawsze?

   - Teoretycznie. Ostatnie dziesięć lat spędziłem w Nowym Jorku. Wróciłem tutaj jakieś dwa miesiące temu - powiedział. - Ale jeśli chcesz, to mogę cię oprowadzić - uśmiechnął się.

   - Z chęcią skorzystam - odwzajemniła gest.

   - Zapiszę ci mój numer - stwierdził, sięgając po serwetkę.

   - Nie trzeba - powstrzymała go. - Przecież będę tu codziennie.

૪૪૪

   Kiedy Nathaniel zawierał nowe znajomości, Weronika postanowiła wykorzystać moment jego nieobecności. Wiedziała, że robi źle, ale przecież nie ma innego wyjścia. Mogłaby poprosić Oliviera i Nathaniela o pomoc, ale jedynie pogorszyłaby sytuację swoją i Kaia. Tak więc na prędce przeszukała stertę papierów, leżącą na biurku i zabrała ze sobą te, gdzie podkreślone były informacje o Jeffie, wsadziła je do torby i opuściła komendę. Teraz albo nigdy. - Myślała, idąc chodnikiem. - Muszę wrócić przed Nathanielem - przypomniała sobie, spoglądając na ekran smartphone'a.

   Początkowo miała zabrać akta do siebie, ale po incydencie z Aną stwierdziła, iż bezpieczniej będzie jeśli zniszczy je doszczętnie. Spalenie ich, lub wrzucenie do rzeki wydawało się być najlepszym pomysłem. Więc poszła nad pobliską rzekę i schowała się pod mostem, gdzie nikt nie był w stanie jej dostrzec.

   Położyła czarną torbę na ziemi i odetchnęła głęboko. Wygrzebała z niej papiery i czerwoną zapalniczkę, którą zawsze nosi przy sobie, choć nie pali. Przyklękła na brzegu i podpaliła jedną z nich, wyciągając rękę nad wodę. Gdy ogień był blisko palców dziewczyny, ta upuściła skrawek kartki prosto w nurt rzeki. Robiła tak z każdą z osobna i patrzyła jak powoli trawi je ogień, wyobrażając sobie, że to Jeffrey jest na ich miejscu.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz