ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY.

116 16 1
                                    

   Stojąc przed lustrem, powoli naciągnął na siebie szarawą koszulkę. Był umówiony z Natalie, ale tak szczerze nie miał ochoty na spotkanie. Po kolejnej kłótni z Olivierem oraz reprymendzie od szefa nie miał ochoty na nic. Chciał się jedynie schować pod ciepłym kocykiem i przespać resztę tego jakże koszmarnego dnia.

   Idąc w stronę miejsca zamieszkania dziewczyny, zastanawiał się nad tym, dlaczego Lavelle tak bardzo się na nią uwziął. Musiał mu przyznać rację w kwestii tego, że jest odrobinkę podobna do jednej z ich głównych podejrzanych, ale Green był święcie przekonany, że to nie mogłaby być ona. Uważał, że jest zbyt delikatna i wrażliwa. Zaślepiony miłością postrzegał ją w kompletnie inny sposób niż dwudziestoczterolatek, którego emocje zagłuszał umysł i chłodne postrzeganie świata.

   - Czyli jesteście razem? - Zapytał, spoglądając na blondynkę, przyjmującą kolejne zamówienie.

   - Tak - odparł; był szczęśliwy, wręcz dumny.

   - Może nie powinienem o to pytać, ale co o niej wiesz? - Przeniósł wzrok z niej na blondyna, który był wyraźnie zaskoczony pytaniem partnera.

   - Cóż, jest z Oregonu i niedawno się tu przeprowadziła, bo jej rozdzice mieli tu kiedyś dom - odparł. - Dlaczego pytasz?

   - A nazwisko? Wiesz ile ma lat?

   - Wiem, ale dlaczego o to pytasz? - Zmarszczył brwi.

   - Wydaje mi się, że już gdzieś ją widziałem - nachylił się lekko, szeptając. - Wiesz gdzie? - Nathaniel jedynie pokręcił głową. - Tu. - Z kieszeni kurtki wyciągnął fotografię.

   - Na mózg ci padło? - Spytał z oburzeniem. - To nie może być ona.

   - Ale przyznaj, są do siebie podobne.

   - Dobra. Okey. Racja. Są. - Przyznał. - Ale to nic nie znaczy. Wielu ludzi jest do siebie podobnych. Zresztą ona jest od niej starsza.

   - To też nic nie znaczy. Mogła cię okłamać.

   - Nie.

   - Ile ty ją właściwie znasz co? Miesiąc? Dwa? Co ty możesz o niej wiedzieć?

   - Mogę o to samo zapytać ciebie. - Syknął. - Zresztą, masz dowody, żeby ją o to oskarżać?

   - Ja jej nie oskarżam. Tylko mówię co myślę, to jeszcze nie jest oskarżenie - oznajmił. - Ale uważaj na nią. Rozumiem, że się zakochałeś, ale nie każdemu można ufać.

   - Pierdolisz głupoty. - Prychnął. - Będę sobie ufać komu chcę. - Zachowywał się jak dziecko.

   - Powodzenia - westchnął, po czym wyszedł z kawiarnii. Nie miał ochoty dłużej z nim rozmawiać. I tak by go nie posłuchał.

   Nathaniel natomiast był oburzony jego zachowaniem. Nie mógł zrozumieć, dlaczego w ogóle posądza ją o coś takiego. Ona nie może nią być. - Myślał. - Po prostu nie. - Wpatrywał się w fotografię pozostawioną przez Oliviera na białym blacie. Powinien ją schować, ale nie miał siły, by choćby po nią sięgnąć.

   - Proszę bardzo - z uśmiechem postawiła przed nim porcelanową filiżankę. - A gdzie twój znajomy? - Spytała, nie widząc go w pobliżu.

   - Wyszedł - westchnął. - Możesz usiąść i wypić ze mną kawę - uśmiechnął się delikatnie.

   - Tylko na chwilkę - odparła. Dopiero teraz dostrzegła zdjęcie leżące obok zamówienia chłopaka. Kurwa. - Przeklnęła w myślach, starając się uspokoić bicie serca. Powoli usiadła na miękkim, skórzanym siedzeniu i upiła łyk ciemnej kawy, którą wcześniej zamówił Olivier. Lekko skrzywiła się, czując gorzki smak napoju; nie przywykła do niego. Blondyn zaśmiał się cicho, widząc minę dziewczyny.

Killer QueenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz